Rozdział III

90 12 11
                                    

Niedługo przyjadą wszyscy goście, mam nadzieję, że oboje jesteście gotowi... — mruknęła pani Kastner kończąc śniadanie i przy tym patrząc na Bastiana i Kathrin.

Oczywiście, jesteśmy. Nie ma się pani o co martwić. — odpowiedział zaraz Hoss, zanim zdążyła to zrobić dziewczyna, więc ona tylko przytaknęła kiwnięciem głowy przeżuwając jeden z ostatnich kęsów jedzenia. — Ah właśnie... Zanim udamy się by powitać wszystkich, mam do przekazania pewną nowinę. Po tych słowach uśmiechnął się patrząc to na Kathrin, to na jej rodziców, a dziewczyna uniosła brwi zaskoczona.


Co takiego Bastian mógł chcieć im przekazać? To mogło być w zasadzie wszystko. Kastner doskonale zdawała sobie sprawę, że jej narzeczony nie informuje jej o wielu rzeczach, a jedynie stawia przed faktem dokonanym. Oczywiście nigdy się o to nie burzyła, ponieważ wiedziała, że nie miałoby to najmniejszego sensu. Ani Bastian, ani Heinz Kastner, ojciec dziewczyny i jednocześnie od niedawna emerytowany członek Głównego Urzędu Rasy i Osadnictwa SS*, nigdy nie pozwolili swoim kobietom na większą wiedzę niż ta, która była konieczna. Płeć piękna w Rzeszy była ograniczona do roli pań domu, mogły zajmować się dziećmi i pilnować porządku w mieszkaniu, oczywiście nie wspominając już o obowiązku zaspokajania partnera zawsze gdy ten miał na to ochotę.

Oświeć nas zatem, Bastianie. — odezwał się zaraz po chwili ojciec Kathrin, posyłając młodszemu mężczyźnie lekki, miły uśmiech.

Dostałem awans. Za tydzień mam rozpocząć przeprowadzkę do Berlina, by tam objąć nowe stanowisko. Oczywiście... Mówiąc to, z dumnym uśmiechem skierował swój wzrok na dziewczynę. — Kathrin uda się tam ze mną, tak myślę.

Blondynka słysząc to zakrztusiła się, przez co w połowie przeżuty kawałek chleba wylądował z powrotem na talerzu. Jechać z Bastianem do Berlina? Wiedziała, że prędzej czy później nastąpi, ale miała cichą nadzieję, że jednak później. Do tej pory, pomimo rygoru, jaki narzucano jej od dziecka, zawsze udawało jej się znaleźć jakąś lukę, moment, w którym wiedziała, że może sobie pozwolić na więcej swobody. Poza tym, mieszkając na peryferiach i tak niewielkiego miasta przez całe życie i będąc znakomicie zapoznaną z okolicą, zawsze miała większe szanse, by w razie potrzeby zapewnić sobie chwilę spokoju w samotności.
Jednak co będzie, jak po ślubie zacznie żyć razem z Bastianem jako normalne małżeństwo w zupełnie nowym dla niej miejscu? Co prawda mogła się jedynie domyślać, ale na podstawie swojego dotychczasowego życia z nim wiedziała, że swobody i wolności będzie miała jeszcze mniej. Życie stuprocentowo na zasadach Hossa było dla niej prawie równożnaczne z zatraceniem siebie.

Jedzże ostrożniej, dziecko... — skarciła ją zaraz Irma ze wzrokiem pełnym dezaprobaty, po czym z o wiele większą łagodnością spojrzała na Bastiana. — Oczywiście... Kathrin z pewnością jest z tego bardzo zadowolona. No i gratulacje z powodu awansu oczywiście. — Po tych słowach posłała przyszłemu zięciowi lekki uśmiech.

Oczywiście... Tak. — wykrztusiła dziewczyna, zaraz starając się doprowadzić do porządku i również posyłając narzeczonemu niewinny uśmiech.

Mężczyzna już chciał się ponownie odezwać, ale przeszkodził mu w tym rozlegający się za otwartym oknem dźwięk zbliżającego się pojazdu. Kathrin odwróciła głowę w stronę zegara orientując się, że właśnie wybiła godzina kiedy to przyjechać mieli pierwsi goście zaproszeni na ślub. Zaraz wyszła z kuchni razem z Bastianem i rodzicami, po czym poszli przed dom powitać nowoprzybyłych.
Rodzina Hoss i rodzina Kastner były w bliskich relacjach ze sobą od bardzo dawna, dlatego spotkania w gronie członków obu familii dla większości nigdy nie stanowiły problemu. Tym bardziej, gdy były to spotkania spowodowane przez tak huczną uroczystość, jaką był ślub.

Iskra Nadziei ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz