Rozdział XI

66 6 4
                                    

Kathrin czuła, że od szybkiego tempa jakie narzucił Bastian, jej noga miała się coraz gorzej. Wiedziała też, że nie mogła nawet wyjąć metalowego kawałka pojazdu z ciała, ponieważ to wcale by jej nie pomogło. Żadnych opatrunków nie miała, a gdyby znów oderwała trochę materiału z sukienki, nie zostałoby z niej za wiele, więc to również nie wchodziło w grę.

Możemy zatrzymać się chociaż na chwilę? — zapytała po dłuższym czasie zmęczona bólem, mając nadzieję, że mężczyźnie przeszła już największa fala wcześniejszej złości. — Proszę, muszę odpocząć...

No i spróbować ruszyć głową, by wymyślić plan ucieczki, dodała w myślach.
Blondyn uniósł brwi przyglądając się jej przez chwilę przeszywającym wzrokiem, który zatrzymał na jej zranionej nodze. Po krótkim namyśle niechętnie kiwnął głową.

Masz tylko chwilę. — podkreślił ostatnie słowo twardym tonem, na co ona oczywiście od razu przystanęła skinięciem głowy.

Dziewczyna z ulgą opadła na chłodną ściółkę, wypuszczając z siebie powietrze. Od niedawna znajdowali się już w głębi lasu. Jej były narzeczony twierdził, że to będzie idealny skrót do najbliższej miejscowości, w której będą mogli postarać się o nowy transport, a ona nie śmiała protestować. W końcu wśród drzew o wiele łatwiej szybko kogoś zgubić, niż na poboczu, szczególnie nocą.
Rozejrzała się dookoła i spojrzała na Bastiana. Stał oparty o jedno z drzew, patrzył przed siebie jakby nad czymś rozmyślając. W tej pozycji i z tym wyrazem twarzy daleko mu było wyglądem do niemieckiego oficera ze skłonnościami do przemocy, którym właściwie był. W sumie to całkiem przypominał jej dawnego Bastiana, jej bliskiego przyjaciela. Gdyby nie mundur i gdyby go nie znała, Kathrin mogłaby śmiało stwierdzić, że jest tylko jednym z wielu młodych mężczyzn cierpiących przez to, jak wojna pokierowała ich życiem. Choć, czy to nie właśnie takim cierpiącym mężczyzną naprawdę był?

Wiesz, że nie musi tak być? — Jej głos był cichy, opanowany i spokojny. Wiedziała, że psychika mężczyzny nie była w najlepszym stanie i wystarczyło jedno nieodpowiednie słowo, a blondynka byłaby świadkiem jego kolejnego wybuchu złości. No i nie byłaby przecież sobą, gdyby najpierw nie spróbowała dogadać się z nim drogą pokojową.

Słysząc co powiedziała, blondyn uniósł brwi i na nią spojrzał, a na jego twarzy zagościł ironiczny uśmiech.

Już miałem nadzieję, że koniec z tą dziecinadą... — stwierdził rozbawiony, kręcąc lekko głową, a dziewczyna miała wrażenie, że przeszywającym spojrzeniem jakie jej posyłał, mógł łatwo zajrzeć w głąb jej duszy. — Ta twoja ślepa nadzieja i bujanie w obłokach nie zaprowadzą cię daleko. Nie będzie wyjątkowego zbawienia.

Pamiętasz jeszcze dzieciństwo? — Kathrin kontynuowała temat, starając się nie zniechęcić słowami Bastiana, chociaż nie dało się ukryć, że lekko ją zraziły. — Kiedyś przecież...

Mężczyzna słysząc pytanie zacisnął usta w wąską linię poważniejąc, a jego rysy twarzy jakby nagle stały się jeszcze ostrzejsze. Dziewczyna momentalnie poczuła, że poruszając temat ich dawnej, dziecięcej przyjaźni i przeszłości, stanęła na bardzo kruchym lodzie. Nie udało jej się dokończyć wypowiedzi, ponieważ blondyn szybko jej przerwał.

Wystarczy, idziemy. — warknął, po czym podszedł do niej i podniósł do pozycji stojącej, chwytając mocno za ramię.

Ale... — Dziewczyna syknęła zaciskając zęby, ponieważ ten nagły ruch spowodował w jej nodze jeszcze większy ból. Zaraz jednak otworzyła usta, chcąc kontynuować temat.

Iskra Nadziei ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz