Rozdział 28

177 10 5
                                    

Kilka dni później Marinette jak zwykle udała się do szkoły na kilka minut przed dzwonkiem. Kiedy dziewczyna w spokoju zajęła swoje miejsce w ławce u boku Alyi, jej oczom ukazał się uradowany Adrien. Jak wynikało z rozmowy, którą przeprowadził z Nino, sprawy z Kagami mają mu się świetnie, a ich znajomość spada na dobry tor. Te słowa wcale nie podniosły jej na duchu. Nastolatka mimo swoich postanowień, nie potrafiła tak łatwo wymazać z pamięci silnych uczuć do Agresta. Czuła się jednak strasznie niesprawiedliwie w stosunku do, szaleńczo zakochanego w niej, Kota. Wszystko to zaczęło okropnie przytłaczać zapracowaną ciemnowłosą. W końcu po tej strasznej akcji z terrorem Paryża, Dupain bez reszty oddała się pracy nad nowymi projektami, które miała oddać w ręcę Gabriela.
-Co jest, dziewczyno?-spytała radosna Cesaire-Od tygodnia widzę cię tylko przygnębioną, przecież wiesz, że możesz powiedzieć mi dosłownie wszystko.
-T-tak... Dziękuję-córka piekarza uśmiechnęła się delikatnie w jej stronę, nie odrywając spojrzenia od urzędującego naprzeciwko niej, blondyna.
-Widzę, że twój problem jest mi już dobrze znany-brunetka poruszyła sugestywnie brwiami.
-Um... Alya... To jest strasznie ciężkie. Mi... Mi jest strasznie ciężko. Niedawno uznałam, że to definitywny koniec wzdychania w jego stronę, ale teraz widzę, że nie potrafię tego zrobić-szeptała jak najciszej umiała, aby nie zostać podsłuchaną.
-Oj Mari... Ja nadal jestem za tym, abyś po prostu szczerze z nim porozmawiała. Rozmowa to najlepsze rozwiązanie w takich sytuacjach-mulatka puściła jej oczko.
-T-ta...-fiołkowooka nie zdążyła dokończyć swojej wypowiedzi, gdyż przerwał jej nagły i silny atak bólu głowy. Przyszła projektantka lekko zwinęła się w kulkę, chwytając się jednocześnie za piekące ją skronie.
-Marinette?-okularnica natychmiast poderwała się z miejsca, wyjmując dłonie w stronę przyjaciółki.
Posiadaczka miraculum biedronki nie reagowała na jej wołania, jedynie wciąż trzymała się za głowę. Nagłe osłabienie rówieśniczki, zwróciło uwagę nie tylko całej zgromadzonej wokół klasy, a także samego Adriena. Chłopak stanął obok opadającej z bezsilności i osłabienia dziewczyny. Model okropnie przejął się niespodziewanym atakiem na jej zdrowie.
-Mari?-zielonooki odezwał się, kładąc rękę na barku granatowłosej-Słyszysz mnie?
-A-adrien? A-Alya? Um... T-tak... Wszystko jest już dobrze-Dupain otrząsnęła się, siadając prosto i wysilając się jednocześnie na niewielki uśmiech.
-Marinette? Wszystko jest już w porządku? Wpadłaś w jakiś okropny trans i dostałaś dziwnego ataku-z tłumu słyszalny był głos ,,zmartwionej" Chloe. Blondynka chciała stworzyć pozory przejętej koleżanki, co idealnie się jej udało. Przynajmniej dla oczu Agresta.
-Chloe mówi prawdę. Nikt nie miał pojęcia co się z tobą dzieję-oczy syna Gabriela zajęły się smutnymi iskrami.
-Tak. Wszystko ze mną w porządku. Nie rozumiem waszej troski. Muszę wracać do domu-gimnazjalistka wstała na równe nogi i nie odpowiadając na żadne kolejne pytanie, chwyciła torbę, by następnie bez słowa opuścić budynek szkoły. 

Wieczorem Marinette wciąż wypoczywała w swoim łóżku. Jej stan zdrowia nie należał teraz do najlepszych, zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym. Przyszła projektantka to raz zwijała się z bólu jaki dotykał jej głowy, a to znowu wykładała się patrząc beznamiętnie w pusty sufit. Tikki dobrze znała prawdę. Kwami wiedziało co dzieje się z jej właścicielką, jednak było w świadomości, że niemówienie jej teraz prawdy, będzie dla niej o wiele lepsze.

Wtedy do jednego z okien w pokoju Dupain, zapukał nie kto inny jak superbohater stolicy Francji. Blondyn tak strasznie martwił się o równieśniczkę, że nie byłby sobą, gdyby nie sprawdził jej samopoczucia. Ciemnowłosa nie upierając się, otworzyła mu drogę do jej jaskini nastolatki. Zamaskowany wszedł bez problemu, stając na środku jej różowej krainy.
-Wszystko okej?-spytał patrząc na nią zaniepokojonym wzrokiem.
-Czemu miałoby być nie-okej?-fiołkowooka przeszyła go podejrzliwym spojrzeniem.
-Obiło mi się o kocie uszy, że dziś w szkole nie czułaś się najlepiej-Chat usiadł na krześle stojącym przy jej niewielkim biurku.
-Mhm... Ludzie jak zwykle nie potrafią trzymać języka za zębami, co?-założyła ręcę na piersi.
-W tym przypadku to może i lepiej-oznajmił superbohater, bawiąc się jednym z kłębków wełny leżącej na blacie.
-Ale szczerze? Nie. Wcale nie czuję się lepiej. Nie mam pojęcia co tak naprawdę mi dolega. To stało się dzisiaj tak nagle. Dostałam nagłego, silnego skurczu głowy, jakiego nigdy w moim życiu nie byłam w stanie doświadczyć. To dzieje się regularnie co kilkadziesiąt minut. W dodatku czuję się, jakby ktoś wyzionął ze mnie pozytywnego ducha. Nie mam ochoty kompletnie na nic-wydukała sfrustrowana dziewczyna.
-Ej... Marinette...-model wstał z miejsca podchodząc do niej bliżej-Musimy coś na to poradzić. Nie możesz się tak z tym męczyć.
-Wzięłam kilka tabletek przeciwbólowych.
-Obawiam się, że one nie pomogą. Może porozmawiaj z rodzicami i wraz z nimi pójdź do lekarza? Ja nie jestem specjalistą, ale wiem, że to nie jest normalne.
-Um... Nie ma takiej potrzeby. Może to zwykłe przemęczenie?
-A może nie? Proszę, zrób to dla mnie-w oczach chłopaka było widać, że strasznie się martwił.
-Hm... Zróbmy tak. Jeśli te bóle nie miną przez najbliższy tydzień, zgłoszę to rodzicom. Okej?
-Niech będzie-jego spojówki zaświeciły się delikatnie, na co córka piekarza uśmiechnęła się lekko-A teraz. Pozwól, że trochę tutaj posiedzę.
-Na pewno nie masz nic ciekawszego do roboty?-gimnazjalistka odsunęła się od niego na kilka metrów.
-Tak się składa, że Mojej Pani nie ma w pobliżu, na pewno odpoczywa po ostatnich wrażeniach. Teraz muszę zająć się inną księżniczką-uczennica zrobiła wielkie oczy, słysząc słowa Chata.
-Mhm... Nie za dużo masz tych księżniczek?-spytała z przekąsem.
-Księżniczką jesteś tylko ty-zamaskowany wyszczerzył białe kły, na co to parsknęła wymuszonym śmiechem, mającym za zadanie rozluźnić atmosferę.
-W takim razie chyba jestem w stanie pozwolić ci zostać tutaj odrobinkę dłużej.
-Nie masz wyboru, piękna-zielonooki przybliżył się do niej na chwilę, by następnie stworzyć między nimi dystans. Z jej mimiki tak bardzo pragnął wyczytać choć trochę więcej emocji, których nie pokazywała na zewnątrz.
Superbohater zaczął powoli przechadzać się po pokoju nastolatki. W oczy od razu rzuciły mu się jego rozmaite zdjęcia, wiszące prawie w każdym zakamarku pomieszczenia.
-O co chodzi z tymi plakatami Agresta?-spytał w końcu.
-Um... J-ja... T-to...-westchnęła ciemnowłosa-Chodź ze mną-chwyciła jego dłoń, wyprowadzając ich na jej niewielki balkonik.
-Co to miejsce ma do mojego pytania?-zdziwił się model.
-Kiedy tutaj jestem, mogę patrzeć na gwiazdy-dziewczyna podeszła do metalowych barierek-To takie... Beztroskie i uspokajające-szepnęła, patrząc w górę.
-Um... Bycie superbohaterem umożliwia to na co dzień-Chat stanął tuż za nią, zaczynając przyglądać się jej każdemu milimetrowi ciała.
-To musi być cudowne...
-To jest cudowne-rozmarzył się na chwilę, nie odrywając od niej wzroku-No ale w końcu... Co z tym Adrienem?-fiołkowooka zacisnęła oczy, kręcąc bezradnie głową.
-Kocham go...-szepnęła Dupain, mimowolnie oblewając się rumieńcem.
-C-co?-Agrest nie był w stanie uwierzyć w to, co właśnie usłyszał.
-Adrien Agrest to chłopak, który jako pierwszy skradł moje serce-córka piekarza spuściła głowę, zamykając powieki-Ja jednak skradłam jego, tylko jako najlepsza przyjaciółka.
-Um... Ty jesteś w nim zakochana?-Adrien podszedł bliżej.
-T-tak-przyszła projektantka spojrzała w gwiazdy, mając w oczach krople łez.
-Um...-tutaj pojawił się kolejny argument, dla którego Marinette miała okazać się Biedronką. Obie podkochiwały się w nim, w prawdziwym nim.
-T-to... Tak strasznie boli-granatowłosa po raz kolejny spuściła wzrok, przez co Chat szybko przytulił ją do siebie-Nie chciałam kochać najlepszego przyjaciela, ale nie potrafię o nim zapomnieć. Nie potrafię nie być o niego zazdrosna. Nie potrafię uśmiechać się do niego jak gdyby nigdy nic. Nie potrafię udawać tylko jego przyjaciółki. To dla mnie okropnie ciężkie-te słowa trafiały jak kolejne pociski prosto w serce blondyna. Marinette okazała się kolejną, która cierpi z jego powodu. Nawet gdyby nie była jego ukochaną, zielonooki dobrze wiedział, że znaczy ona dla niego o wiele za dużo.
-Mari...-Kot chwycił jej dłonie, patrząc jej prosto w oczy-Jesteś wspaniałą, mądrą, śliczną, utalentowaną, miłą i cudowną dziewczyną. Nie możesz cierpieć z powodu chłopaka. Nie takiego chłopaka-on bardzo dobrze wiedział, że mówi teraz prawdę o samym sobie.
-Nie. To on nie może cierpieć z mojego powodu. Nie z mojego. Dlatego nigdy nie powiem mu, co tak naprawdę czuję-Marinette zrobiła się poważna.
-Mari... P-przepraszam-posiadacz miraculum wtulił sie w nią jeszcze mocniej, by ta nie była w stanie zauważyć kilku łez, kapiących na jego policzki-Nie powinienem był o to pytać.
-Skąd miałeś wiedzieć. Cieszę się, że mogłam to z siebie wyrzucić-córka piekarza poczuła się w jego ramionach jak szczęśliwe dziecko.
Gdy nastolatek poprawił wygląd swoich spojówek, chwycił ją za rękę, patrząc jej głęboko w oczy.  Wtedy ta dwójka stała się sobie jeszcze bardziej bliska. Kontakt wzrokowy jaki w tamtej chwili uchwycili, był magiczny. Chłopak rozpływał się w fiołkowych ślepiach gimnazjalistki. Biedronka stawała się tak bliska Marinette.
Wtem Dupain doznała nieoczekiwanego ataku bólu głowy. Chat strasznie zaniepokoił się krótkim piskiem jaki wydała z siebie rówieśniczka.
-Księżniczko, usiądź-pomógł jej przenieść się do wskazanej pozycji, jednak napad nie ustępował-Zostanę tutaj z tobą. Nie możesz być sama-blondyn przytulił ją do siebie, czekając aż ból minie.
Po kilku minutach, ciemnowłosa była w stanie ustać o własnych siłach, dlatego też model, chwytając ją pod ramię, zaprowadził posiadaczkę miraculum prosto do jej łóżka.
-Będę tutaj czuwał-oznajmił, przykrywając ją.
-Biedronka ma prawdziwe szczęście, mając cię u boku-Marinette uśmiechnęła się uroczo.
-Um... To nie jest tak... Znaczy... Eh... Nie chcę o tym mowić-zielonooki plątał się w wypowiadanych słowach.
-Posłuchałeś o moich problemach, a więc teraz powiedz o swoich-dziewczyna strasznie nalegała.
-Chodzi o to... To nieprawda... To ja mam prawdziwe szczęście mając ją. Ona jest tak cudowna, silna i potężna. To ja jestem tylko jej pomocnikiem. Właśnie z tego powodu nie chcę jej zawieść. Ona robi tak wiele dla tego miasta. Czasem muszę ją odciążyć. Nie chciałbym, aby kiedykolwiek poczuła bezradność. Nie chciałbym, aby poczuła samotność. Kocham ją tak bardzo. Tak bardzo zależy mi na jej szczęściu. Jest dla mnie wszystkim-w oczach mówcy błyszczały iskierki radości.
-T-to... To naprawdę urocze, że dażysz ją tak wielkim uczuciem. Jednak wy jesteście drużyną. Ona na pewno nie chciałaby, żebyś ją wywyższał, nie lubi tego. Znaczy... Tak sądzę... Przecież nie znam jej osobiście-uczennica chwyciła się nerwowo za kark.
-Tak-zaśmiał się Adrien, puszczając do niej oczko.
-Słodkie...-przyszła projektantka ziewnęła obszernie, po czym mimowolnie przymknęła powieki.
-Chcesz już spać?-spytał.
-N-nie... Możemy jeszcze porozmawiać-fiołkowooka ułożyła się wygodnie na poduszkę, usiłując utrzymać otwarte oczy.
-Śpij, księżniczko... Potrzebujesz snu-Chat odgarnął kosmyk włosów, opadających na jej twarz.
-N-nie... Ch-chcę...-Dupain wymamrotała ostatnie słowa, zanim odpłynęła w krainę Morfeusza.
-Dobranoc, Moja Pani-zamaskowany ucałował jej rozpalone czoło, po cichu wymykając się z domu przyjaciółki.

Miracle of the Flames | MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz