Rozdział 8

483 35 8
                                    

Lucy

Lucy czuła się tak, jakby znajdowała się w centrum burzy piaskowej. Oczy bolały ją od nadmiaru pyłu który zebrał się pod powiekami. Coraz trudniej było jej nabrać kolejną porcję powietrza do zapchanych piachem płuc. Wiedziała, że już dłużej nie da rady wytrzymać i po prostu się udusi. Wandy robiła co mogła próbując osłaniać przyjaciół kopułą utworzoną z wiatru. Przynosiło to ulgę jednak tylko na chwilę, bo drobne ziarenka piasku bardzo szybko się rozprzestrzeniały znajdując lukę w jej obronie. Heartfilia zaczęła się krztusić, gdy jej płuca próbowały pozbyć się zbędnego piachu z organizmu, którego nawdychała się gdy Wandy, w ostatniej chwili uratowała ją przed zderzeniem z resztkami muru, jaki pozostał z budynku za ich plecami. Przetarła załzawione od kaszlu i piachu oczy, kiedy poczuła ogromny przypływ czyjejś mocy. Zaskoczona zobaczyła, że piasek przestał ich atakować i opadł na dół tworząc na obrzeżach miasta małą pustynię. Na jej skórze zaczęły pojawiać się kropelki potu od nagłego wzrostu temperatury otoczenia. Zamarła tak jak pozostali, gdy zobaczyła kto jest źródłem zarówno owej ogromnej mocy, jaki i przeraźliwego ciepła. Powolnym krokiem w kierunku dziewczynki władającej piaskiem zmierzała postać, która jednocześnie była i nie była Natsu. Chłopak Miał czarne przepełnione nienawiścią oczy a zamiast dłoni równie czarne łapy, przypominające smocze i zakończone ostrymi długimi szponami. Z pomiędzy ciemnoróżowych włosów wyrastały małe, szare rogi jak u górskiej kozicy. Całe ciało Dragneela płonęło ogniem a z ust, z każdym oddechem wydobywał się smolisty dym. szedł powoli a spowijająca go aura śmierci sprawiła, że Lucy po całym ciele przebiegły ciarki. Nikt z obecnych nie był w stanie nawet się poruszyć, oprócz Happiego, którego w ostatniej chwili złapała Erza nie pozwalając lecieć za przyjacielem. Demon powtarzał nienawistnym głosem jak mantrę jedno słowo:

 - Zabiję...

Dziewczyna władająca piaskiem choć początkowo sama zamarła, teraz postanowiła użyć wszystkiego co miała w zanadrzu i z szaleńczym uśmiechem na ustach, rzuciła się do ataku. Nie miała jednak szans w starciu z tak potężną mocą zniszczenia, jaką dysponował Dragneel. Lucy z przerażeniem obserwowała jak Natsu w kilku ruchach obezwładnia dziewczynkę i rzuca nią o najbliższy budynek. Z gruzów powstałych po uderzeniu, ich uszu dobiegł zrozpaczony i przerażony głos małej dziewczynki, która nie wiedziała gdzie się znajduje. Brązowowłosa zapłakana dziewczynka wygrzebywała się powoli ze sterty połamanych desek szukając pomocy.

- Ona była pod wpływem zaklęcia tak samo jak Michio! - zawołała Wandy - Magia przestała działać i teraz nie wie co się stało - dodała.

- Zabiję... zabiję... dopóki jej nie spalę, dopóki nie zostanie tylko proch - mówił ściszonym ale wyraźnym głosem Natsu, zbliżając się do niewinnej w tej chwili istoty.

Erza i Gray widząc to zbledli a na ich twarzach odmalował się strach. Heartfilia była przerażona. Bała się. Potwornie się bała, jednak nie mocy Natsu a o samego Natsu. Nie zastanawiała się ani chwili. Nawet nie musiała, bo jej ciało samo ruszyło za nim. Rzuciła się na jego plecy i mocno objęła szepcząc ze łzami w oczach do jego ucha:

- Natsu już po wszystkim, jestem przy Tobie, już po wszystkim

Nie obchodziło jej to, że jego gorące ciało topiło jej ubranie i parzyło boleśnie delikatną skórę. Tuliła go coraz mocniej do siebie opierając policzek o twarde łuski pokrywające jego bark. Łzy spływające po jej policzkach ogromnymi kroplami, za nim zdarzyły dotknąć jego skóry całkiem wyparowały. Bolało. Cholernie bolało, ale to było jedyne co mogła w tej chwili dla niego zrobić. Nie mogła go stracić, nie w taki sposób. Już wolałaby umrzeć wraz z nim, niż żyć bez niego. Chciała chronić Natsu przed nim samym, bo po mimo tego jak teraz wyglądał i co robił, to nadal był Natsu, JEJ Natsu. Natsu którego pokochała. To uczucie uderzyło w nią teraz z całą siłą. Zaczęła zdawać sobie z tego sprawę gdy pewnego wieczora, zastała w domu pożegnalny list od Natsu, który udał się na roczny trening. Wtedy coś w niej pękło. Płakała nocami przez kilka dobrych tygodni. Gildia została rozwiązana, każdy poszedł w swoją stronę i tylko nieliczni, tak jak Makao  z synem czy Wakaba pozostali w mieście. Przenosiny do Fiore pod pretekstem nowej pracy były tylko przykrywką dla faktu, że bez Natsu i Happiego jej mieszkanie stało się przeraźliwie puste. Wszystko jej o nich przypominało w każdym młodym chłopaku z szalikiem i czupryną widziała Dragneela. Tak bardzo za nim tęskniła, tak bardzo kochała. Gdy Natsu wrócił chłonęła jak gąbka każdą spędzoną z nim chwilę, widząc jak bardzo go ta wyprawa zmieniła. Zaczęła dostrzegać jak zmężniał i jednocześnie bała się tego co czuła. Oszukiwała samą siebie, bo nie liczyła na wzajemność. W końcu to był Natsu, którego nigdy specjalnie nie interesowały dziewczyny w innym kontekście niż przyjaźń.  Nie zmieniało to jednak faktu, że bez zastanowienia walczyłaby o jego życie choćby przyszło jej zapłacić własnym. Gdyby wiedziała, że nadpisanie Księgi ENDa skazywało na śmierć nie zawahałaby się nawet na moment by uratować Natsu. Teraz było tak samo. Kurczowo wczepiła się palcami w jego klatkę piersiową, pomimo przeraźliwie palących pęcherzy na dłoniach.
- Już dobrze... - powiedziała słabo tłumiąc jęk bólu - Natsu, już dobrze...
Poczuła że skóra Dragneela zaczyna stygnać. Spowił ich kłąb białej pary, która zaczęła obficie wydobywać się z ciała Smoczego Zabójcy. Rogi we włosach powoli zaczęły się kurczyć aż całkiem zniknęły, podobnie zresztą jak szpony i smocze łuski. 
- Lucy... - Westchnął Natsu i osunął się w nadal trzymające go ręce Lucy, po czym stracił przytomność. Wandy szybko oceniła sytuację i pędem podbiegła do Lucy. Swąd palonego mięsa aż przyprawił ją o mdłości. Erza dopadła Natsu. Delikatnie wyjęła go z objęć Lucy i aż się zachłysnęła, gdy zobaczyła w jakim stanie jest przyjaciółka. Ubranie które miała na sobie w większości uległo spaleniu, jednak były miejsca w których płaty materiału wtopiły się w ciało dziewczyny. Po jej delikatnej skórze nie było nawet śladu. Gray dotknął dłońmi czoła rozpalonej Heartfilii i zaczął ją ochładzać. Heartfilia westchnęła czując przyjemny chłód rozchodzący się po jej przegrzanym ciele. Ból który czuła był nie do zniesienia jednak nie chciała tego po sobie pokazywać i uśmiechała się na tyle na ile pozwalał jej przypalony policzek. Wandy natomiast pobladła widokiem tak rozległych obrażeń i próbowała jakoś pomóc starszej koleżance. Erza widząc wahanie Marvel położyła Natsu na ziemi i pochylając się nad Lucy szybkimi ruchami odrywała z jej skóry kawałki materiału. Po okolicy rozniósł się wrzask wielkiego cierpienia. Jeśli Lucy myślała że to co czuła było nie do zniesienia to się myliła. Z każdym pociągnięciem czuła się tak jakby ktoś zdzierał z niej skórę.  Ból był zbyt ogromny i nim Erza skończyła Gwiezdna Magini straciła przytomność. Wandy posłała Carlę z wiadomością do Yamato, który przysłał na miejsce dwa powozy. Nieprzytomnych Natsu i Lucy położono w oddzielnych pojazdach. Wandy ledwo stała po zużyciu prawie całej many na zagojenie ran HeartfiliI. Na szczęście wszystko pięknie się zagoiło, nie licząc drobnej blizny na dolnej wardze dziewczyny. Dziewczynka która ich zaatakowała, miała złamaną lewą nogę i cały czas cicho pochlipywała. Erza i Gray załadowali wszystkich do powozów i ruszyli. Yamato zlecił przygotowanie kolejnego pokoju dla brązowowłosej dziewczynki. Erza i Gray przesłuchali Sumire; bo tak nazywała się dziewczynka. Jak się okazało Wandy miała rację. Sumire również miała spotkać się z białowłosą dziewczyną a ostatnim co zapamiętała była jej uśmiechnięta twarz. Zaraz po tym ocknęła się w gruzowisku ze złamaną nogą. Nie pochodziła z Rainhill lecz z małego miasteczka leżącego gdzieś w połowie drogi z Rainhill do Magnoli. Wyglądało na to, że kobieta której poszukiwali nie przebywała już w mieście. 

Lucy obudziła się po przeszło dobie spania i dzięki poświęceniu Wandy czuła się jak nowo narodzona. Tym razem spała naprawdę we własnym pokoju który był zresztą bardzo przestronny i gustownie umeblowany. Widać był w nim kobiecą rękę. Wychodząc z łóżka Heartfilia syknęła, bynajmniej nie z bólu lecz  z powodu dziwnego uczucia bardzo napiętej skóry. Na połowie jej ciała znajdowały się jeszcze różowe plamy które powinny zniknąć w ciągu kilku dni. Lucy podeszła do lustra w łazience i spojrzała na swoje odbicie, próbując ustalić czy w jakiś sposób się zmieniła. Oczywistym jednak było, że nie. To co się zmieniło nie dotyczyło je wyglądu lecz wnętrza. Wreszcie jej wewnętrzna walka dobiegła końca więc, powinna poczuć się lżej i w pewnym stopniu tak było. Jednak co zrobić z tą nieproszoną miłością, która może sporo namieszać w życiu jej i Natsu??

<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~<:3)~

I oto jest kolejny krótki rozdzialik :) Krótki, ale mam nadzieję, że przyjemnie się go czytało ;)

Zawsze będziemy razemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz