Rozdział 30

417 24 7
                                    

Natsu
Natsu drżał na całym ciele i to nie dlatego, że było mu zimno. To musiał być jakiś skutek uboczny przeprowadzanego badania. Siedział na wiekowej kanapie w małym saloniku u Porlyusicy i pił, wręczony mu przez nią napar. Smakował ziołowo. Trochę słodko. Pozostawiał po sobie gorzki posmak w ustach. Z każdym łykiem czuł, jak jego ciało powoli zaczyna się uspokajać. W zasadzie nie miał pojęcia, co się z nim działo podczas badania. Nie czół absolutnie nic, dopóki nie poderwał się gwałtownie do pozycji siedzącej jak ktoś, kto właśnie wybudził się z jakiegoś koszmaru. Lucy usiadła obok niego z zaniepokojoną miną, nadal trzymając w dłoniach szalik którego jeszcze nie założył. Dziewczyna oprócz Happiego była chyba jedyną osobą, której mógł powierzyć swoją cenną pamiątkę. Wiedział, że dbałaby o nią, jak o swoją własną. Uzdrowicielka usiadła w dużym fotelu na przeciwko i przez chwilę milczała,  jakby zastanawiała się nad tym w jakie słowa ma ubrać to co zaraz im powie. Natsu nie cierpiał takich momentów. Zdecydowanie bardziej wolał, gdy ktoś mówił prosto z mostu na temat zaistniałej sytuacji. Dragneel jednak nie miał zamiaru przerywać starej kobiecie, która byłaby w stanie wyrzucić go za to przez drzwi. Porlyusica wreszcie na nich spojrzała a jej cała postawa wyrażała surowość.
- Wygląda na to Natsu, że nic nie jest takie jak Igneelowi się wydawało - zaczęła na co Różowo włosy cały się spiął - Igneel sądził,  że gdy wybrałeś bycie człowiekiem, oba ziarna po prostu zniknęły. Niestety nie do końca tak się stało. Owszem, ziarna uległy rozpadowi, jednak wcale nie zniknęły... Po prostu na stałe się z tobą połączyły, zlały w jedną całość, czego wynikiem jest pojawienie się tej mrocznej energii wewnątrz ciebie. W tym momencie jest dokładnie tak, jak mówiła Youki. Jesteś jednocześnie smokiem i ENDem, demonem Zerefa... Takie przypadki zdarzały się bardzo rzadko w historii i głównie, dotyczyły prawdziwych smoków a nie smoczych zbójców. Niektóre Smoki zaczynały interesować się czarną magią co sprawiało, że po części stawały się demonami.  Przez pozostałych pobratymców zostali nazwani Smoczymi Demonami.
Natsu przeklął w myślach. Czyli jednak nie był człowiekiem, tylko kimś stworzonym 400 lat temu przez jego brata. Tylko co to dla niego oznaczało w ostatecznym rozrachunku?
- Co to oznacza? - Usłyszał pytanie Lucy. Widział jak targają nią różne emocje i że, przeżywa to równie mocno jak on.
- Są dwie nowiny. Jak to zwykle bywa, jedna jest dobra a druga zła - odparła Porlyusica - dobra jest taka, że skoro oba ziarna są teraz nierozerwalną częścią ciebie, koniec końców powinieneś zapanować nad mocą.
- A ta zła? - Spytał obawiając się najgorszego.
- A zła jest taka - westchnęła uzdrowicielka - że wraz z tym procesem zniknęła ochrona jaką podarował ci Igneel. To sprawia, że używając magii Smoczego Zabójcy, prędzej czy później przemienisz się w smoka. W twoim przypadku niestety prędzej, bo im więcej magii zużywasz, tym szybciej się do tego przybliżasz. 

Lucy

Lucy nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Spojrzała na Natsu, który z widocznym strachem wpatrywał się w Porlyusice. Po chwili z poważną miną spojrzał w oczy Heartfilii a dziewczyna już wiedziała, że podjął decyzję. Całe jej ciało krzyczało nie godząc się na to, co przygotował im los. Natsu nigdy nie zrezygnuje z korzystania mocy, zwłaszcza by ratować innych. Lucy wcale też tego od niego nie wymagała, bo Smoczy Zabójca właśnie taki już był. To było coś, co definiowało go jako osobę. Jednak nie mogła pogodzić się z tym, że prędzej czy później go straci. Lucy była w stanie teraz brać od życia garściami i cieszyć się byciem z Natsu puki jeszcze mogła, nie przejmując się konsekwencjami. Natomiast Dragneel wolał ją od siebie odsunąć, by później nie musiała cierpieć z powodu tego co straciła. Wychodził z założenia, że nie można cierpieć z powodu czegoś, czego się nie zaznało. Te postawy właśnie ich od siebie odróżniały. Lucy nie miała zamiaru tak łatwo się poddać. W jej oczach zapaliły się iskry determinacji i gotowości do działania. Zaciskając dłonie na szaliku zwróciła się do Porlyusicy.
- Na pewno jest jakiś sposób by temu zapobiec.
- Przykro mi dziecko, pewne rzeczy są nieuniknione. Natsu stanie się smokiem i nie zmienisz tego - powiedziała sucho uzdrowicielka.
- Musi być jakiś sposób, jakikolwiek - naciskała Blondynka - musimy chociaż spróbować. Przecież nie będziemy tak siedzieć z założonymi rękami i czekać.
Przyjaciółka Makarova zapatrzyła się w ogień tańczony w kominku, stukając palcami po fotelu.
- W zasadzie może i jest coś takiego... - zaczęła niepewnie kobieta - Smocze źródło. Mityczne Magiczne jezioro, które ma właściwości głównie lecznicze. Można w niej także zobaczyć przyszłość i odpowiedzi na wszystkie pytania. Podobno woda z jeziora, była lekiem na wszelkie dolegliwości i to nie tylko te fizyczne. Jednak to nadal tylko stara legenda, która może nie mieć nic wspólnego z rzeczywistością zwłaszcza, że mało jest informacji na temat tego miejsca.
- Nie szkodzi! - zapewniła Lucy - Jeśli gdzieś coś jest na ten temat, to z pewnością to znajdę.
Lucy kurczowo trzymała się tej ostatniej deski ratunku i choćby miała spędzić lata na poszukiwaniach tego źródła, nie spocznie dopóki nie dopnie swego.  Oddała Natsu jego szalik i ciągnąc Happiego za łapkę, zdecydowanym krokiem wyszła z domu uzdrowicielki. Miała jasno obrany cel, którego zamierzała się trzymać. Niebieski Exceed wyglądał na równie zdeterminowanego co ona. Rozpostarł swoje białe skrzydła i porwał Lucy w powietrze. Skierowali się prosto do biblioteki, bo gdzie jak nie tam, mogła znaleźć potrzebne jej informacje. 

Natsu

Natsu pozostał sam u Porlyusicy dopijając kubek naparu. Sam też nie zamierzał się poddawać. Nie dopuści do tego, żeby stać się prawdziwym smokiem. Nie tego chciał dla niego Igneel powierzając mu swoja moc. Dragneel tak mocno ścisnął kubek w dłoni, że ten pękł, rozsypując się na kilkanaście mniejszych kawałków. Uzdrowicielka w żaden sposób tego nie skomentowała intensywnie mu się przyglądając.
- Wyczułam coś jeszcze co mnie bardzo zaciekawiło - powiedziała co sprawiło, że Natsu zwrócił na nią swoja uwagę. - Wyczułam między tobą a Lucy pewną więź.
- Co przez to rozumiesz? co to za więź? - spytał Natsu choć przypuszczał, że to właśnie o tym ostatnio wspominała mu Lucy.
- Nigdy wcześniej nie spotkałam się z czymś podobnym ale wygląda na to, że jeżeli ktoś może powstrzymać szalejącą w tobie burze, to jest nim właśnie Lucy.
- Tyle sam już zdążyłem zauważyć - burknął.
- Uważaj chłopcze, bo kiedyś ta więź może was uratować - rzuciła sucho Porlyusica.
- Tak się zastanawiam czy nie można użyć zaklęcia separacji by pozbyć się że mnie ENDa - rzekł Natsu - na Białą Wiedźmę i Toukę podziałało.
- zapomnij o tym! - Przeraziła się Uzdrowicielka - Obecność ENDa w Tobie sprawia że żyjesz! Jeśli ktoś by was rozdzielił umrzesz Natsu.
To zabrzmiało w jego uszach jak wyrok i było kolejnym dowodem na to, że bliżej mu było do demona niż do człowieka. Bez ENDa nie byłoby jego. Byłby tylko pustą skorupą bez duszy...
- Dzięki za wszystko, ja się zbieram Babciu - odparł Natsu, na co Uzdrowicielka momentalnie zrobiła się cała czerwona na twarzy. Nie wiadomo skąd wytrzasnęła nagle miotłę i zaczęła nią okładać Smoczego Zabójcę, wrzeszcząc na całe gardło:
- Ja ci dam Babcię! Nie jestem żadną Babcią!
Lekko oszołomiony jeszcze po ziołach Natsu, z ledwością unikał fruwającej mu przed nosem miotły, pośpiesznie opuszczając dom rozwścieczonej kobiety.
- Do widzenia Babciu! - zawołał do niej na odchodnym i usłyszał jej wściekły krzyk.
- AHHHgrrrryyyy! Nie jestem Babią!!!! Więcej mi się tu nie pokazuj, dopóki nie nauczysz się manier! - krzyczała za nim z progu domu, nadal grożąc mu miotłą. 
- Dziwna staruszka - mruknął do siebie wzruszając ramionami.
- Słyszałam! - zawołała Porlyusica ciskając w niego doniczką. Przedmiot świsną mu obok głowy na milimetry, muskając przy tym różowy kosmyk jego włosów. Natsu ruszył przed siebie unikając kolejnych lecących w jego stronę przedmiotów, dopóki stara kobieta nie była już w stanie nic do niego dorzucić. Przystanął zdyszany by nabrać tchu. Nie miał pojęcia co ta baba mu zrobiła, ale czół się okropnie skołowany i wykończony co jak na niego nie było wcale rzeczą normalną. Chyba przydałby mu się długi odprężający sen, by naładować baterie przed następnym treningiem, który wreszcie zaczynał przynosić jakieś rezultaty. Widocznie magia Yuki faktycznie musiała w jakimś stopniu na niego zadziałać. Przynajmniej tyle w ostatnim czasie udało mu się zrobić. W pierwszej chwili pomyślał sobie, że może pójdzie spać do Lucy ale już w kolejnej, przed oczami pojawiła mu się scena podczas której, Touka zaczyna walić pięścią do drzwi mieszkania. No tak. Niestety czasy w których swobodnie mógł przebywać w mieszkaniu Lucy już dawno się skończyły. Zaczynał rozumieć dlaczego Gray, przez sporą ilość czasu uciekał przed Juvią. Też już zaczynał mieć momentami dosyć. Owszem Touka nadal była tą samą miłą i wesołą dziewczyną, którą poznał ponad rok temu. Jednak nie zmieniało to faktu, że jej zadurzenie trochę zaczynało uprzykrzać mu życie. Jak to dobrze, że Lucy pod tym względem była zupełnie inna. Choć czy aby na pewno? Dziś sama zachowała się jakby wstąpił w nią jakiś demon... Haha dobre sobie, jeśli już kogoś tutaj miał opętać demon to właśnie jego. Skierował swoje kroki w kierunku małej chatki w której mieszkał, pogrążając się w dalszych rozmyślaniach.  

Zawsze będziemy razemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz