Rozdział 11

456 29 16
                                    

Natsu
Natsu szybkim krokiem wracał do obozu. Nie mógł zasnąć w nocy przez natłok kłębiących się w jego głowie myśli. Tak. Za dużo myślał co nawet jemu się czasem zdarzało. Gdy wybierał się na nocny spacer nawet nie przypuszczał, że spotka półnagą Lucy w środku lasu. Był totalnie tym faktem zaskoczony. Stała tam niczym leśna nimfa przyłapana w kąpieli, albo niewinny anioł, który właśnie spadł z nieba i nie wiedział co ze sobą zrobić. Jej ciało otulone blaskiem księżyca było wręcz hipnotyzujące. Musiał przyznać, że wyglądała przepięknie i stałby tam nadal z otwartą buzią pożerając ją wzrokiem, gdyby nie tych kilka rozległych plam na plecach, które szpeciły jej skórę, a które sam stworzył. Wiedział, że czerwone ślady się zagoją, nie pozostawiając po sobie żadnej blizny, jednak mimo to, przypominały mu o tym co zrobił. Przyciągany przez jakąś niewidzialną siłę ruszył w jej kierunku. Sam nie był pewny czy przyjrzenie się bliżej, śladom po oparzeniach nie było tylko pretekstem by jej dotknąć. Z przyjemnością obserwował, jak w miejscach w których ją delikatnie musnął, po chwili pojawiała się gęsia skórka.
Nigdy wcześniej nie sprawiało mu to aż takiej przyjemności. Zresztą też nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiał. Była miękka i delikatna, choć w zasadzie już dawno o tym wiedział, bo przecież nie raz już jej dotykał. Jednak nie było wolno mu się zapominać, a tym czasem właśnie prawie to zrobił i o mały włos przekroczył granice, którą sobie narzucił. Jeden pocałunek dzielił go od tego by wszystko się zmieniło. Musiał być konsekwentny. Lucy nawet nie zdawała sobie sprawy jak bardzo od jakiegoś czasu na niego działała. Jak na ironię jego problemem był brak umiejętności zapanowania nad mroczną magią, która w nim tkwiła. Panowanie nad sobą w obecności Lucy było zatem idealnym ćwiczeniem, zaśmiał się w duchu. Co prawda każdą wolną chwilę obecnie starał się spędzać na ćwiczeniach z Grayem, jednak spokojne siedzenie w miejscu nigdy nie było jego mocną stroną. Ku własnej irytacji, przez ten czas nie przesunął się w swoich staraniach nawet o krok. Ćwiczenia były też dobrą wymówką do spędzania mniejszej ilości czasu z Heartfilią. Nie było to jednak dla niego wcale takie łatwe. Choć od momentu w którym postanowił się zdystansować minęło dopiero kilka dni, czuł się tak jakby minęły wieki. Puki co nie widział jednak innego wyjścia z obecnej sytuacji. Był niebezpieczny, a już zwłaszcza dla Lucy, która za nic sobie miała to, co do niej mówił. Jeśli jeszcze raz straciłby nad sobą kontrolę, Gwiezdna Maginii skoczyłaby za nim w ogień i to dosłownie. Znał ją byt dobrze, żeby wiedzieć jak się zachowa. Miał nadzieję, że jeśli trochę ochłodzi stosunki między nimi, dziewczynie przestanie tak zależeć i pomyśli dwa razy, zanim postanowi go uratować. Tym czasem jak ostatni głupek przy pierwszej lepszej okazji, nie mógł się nawet powstrzymać przed dotknięciem jej. Liczył w duchu na to, że gdy tylko znajdzie się zbyt blisko, Heartfilia walnie mu z liścia w twarz jak to miała w zwyczaju. Teraz było inaczej. Zaskoczyła go zupełnie. Między nimi nie było jakichś specjalnych granic i często zachowywali się jak przysłowiowe stare małżeństwo. Wiedział to, jednak nigdy nie pozwoliłaby mu się dotknąć w podobny sposób. Dotarł już do obozowiska. W ognisku między namiotami, ogień już prawie zgasł i tylko gdzie nie gdzie, widać było jeszcze drobiny żaru. Wtem stanął jak wryty. Właśnie przypomniał sobie o czymś bardzo istotnym.

- Obiecałem złowić dla Happiego rybki na śniadanie - zawołał bijąc się jednocześnie dłonią w czoło.

Lucy

Lucy szybko się ubrała i skierowała swe kroki do namiotu. Nadal wyraźnie odczuwała na plecach miejsca których dotykał Natsu. Skóra mrowiła ją na ścieżce wytyczonej przez jego palce, a na samą myśl o tym co się wydarzyło, czuła jak robi jej się gorąco. Nie rozumiała samej siebie. Nie rozumiała swojego ciała, które nagle zapragnęło czegoś nowego. Ciała które chciało być bliżej... Natsu...? Przyznała wreszcie przed samą sobą, że jest zakochana i z tym dałaby radę jakoś żyć, normalnie funkcjonować obok niego. Nie sądziła jednak, że przyjdzie jej się zmierzyć jeszcze z dziwnym przyciąganiem którego właśnie doświadczyła. Czy to tak działała ta sławna Miłość? Wybrała się na nocną eskapadę by się zrelaksować i zebrać myśli, a tym czasem wracała w jeszcze gorszym stanie, bo targana nieznanymi jej dotąd nowymi emocjami. Parła na przód ściskając w dłoni wilgotny ręcznik, gdy zderzyła się z czymś twardym i gorącym.

Zawsze będziemy razemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz