23. „Nie żałuję"

1.6K 101 48
                                    

Od kremowych ścian pustego korytarzu odbijało się głuche echo szybkiego stukotu białych obcasów jednej z pielęgniarek, która - narażając siebie na złamanie dolnych kończyn - biegła w szybkim tempie aby wezwać jednego z najlepszych lekarzy w tej placówce, tylko po to żeby uratować chłopaka, który tutaj dotarł, nawet nie na własnych siłach.

Na korytarzu szpitala - o dziwo - nikogo nie było, ale był to plus dla młodej kobiety, bynajmniej nie miała żadnych przeszkód z dotarciem na miejsce.

Biegnąc wciąż tym samym tempem już niespełna minutę później znalazła się przed gabinetem lekarza, z wpół złamanym obcasem i lekko przyspieszonym oddechem.

Uniosła rękę po czym zapukała w drzwi, za którymi znajdował się znany jej mężczyzna.

Zza drzwi dobiegło przytłumione „Proszę", a dwudziestopięcioletnia kobieta mogła wejść do środka.

Roztrzęsiona zaczęła opowiadać co się stało, co widziała oraz jaka jest powaga sytuacji. 

Doktor pochłaniał każde pojedyncze słowo wypowiedziane przez kobietę, a jego niepokój rósł z każdym następnym zdaniem.

W pośpiechu chwytał potrzebne przedmioty, następnie wybiegając z gabinetu ramię w ramię z zaufaną pielęgniarką, a zarazem najważniejszą osobą w jego życiu - swoją, o piętnaście lat młodszą, żoną.

Pędzili w miarę równym tempie, ale on i tak wysuwał się na przód.

Tym razem szczęście im nie dopisywało. Teraz na korytarzu było o wiele więcej ludzi niż zaledwie pięć minut temu.

Musieli przeciskać się przez ludzi, którzy czekali szczęśliwi, czy też załamani, ale więcej było ludzi należących do tej pierwszej grupy. 

Trzy minuty później znaleźli się na sali gdzie aktualnie znajdował się poszkodowany chłopak.

Tuż obok niego siedział ktoś inny, zapewne bliski znajomy - tak myślał doktor - jak się okazało były to słuszne myśli.

Pielęgniarka wytłumaczyła, iż jest to osoba, która przyniosła nieprzytomnego na rękach, a także że jest to jego jedyna rodzina, która tak jakby mogła się teraz tu pojawić.

Doktor odsunął bohatera pacjenta na bok, chwaląc go przy okazji za to, że zdołał go tu przynieść po czym zabrał się do roboty.

Pytał chłopaka o wszystkie potrzebne informacje dotyczące rannego.  Ten odpowiadał bez zawahania, lecz lekko się jąkając.

Dzięki temu dowiedzieli się czy można przeprowadzić operację - ku szczęściu było można.

Wtedy zaczął się istny chaos, a młodzieniec - niestety - musiał opuścić salę operacyjną.

Nie miał zamiaru przebywać w tym miejscu, odwrócił się i czym prędzej wyszedł ze szpitala, kierując się w stronę swojego domu.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Drzwi zadrgały otwierając się, chwilę po tym chłopak wszedł do środka opierając się o drewnianą powłokę.

Chciał wszystko spokojnie przemyśleć, ale jak miał to zrobić skoro nawet nie mógł do końca pozbierać własnych myśli?

Zrezygnowany zdjął buty i ruszył w stronę schodów prowadzących na pierwsze piętro, na którym znajdował się pokój dziewiętnastolatka.

Mozolnym ruchem wspinał się po drewnianych stopniach, a potem otworzył trzecie drzwi z kolei, wchodząc do szarego pomieszczenia.

Spojrzał na łóżko, po tym ruchu w jego oczach pojawił się błysk.

Osiemnastolatek siedział na łóżku przyglądając się uważnie chłopakowi, który bezczelnie lustrował jego półnagie ciało (wspomnę tylko, że jest już godzina 18). 

Fiołkowooki zarumienił się nieznacznie, ale czarnooki i tak to zauważył pomimo ciemności, która panowała w sypialni.

Zaczął powoli zbliżać się do łóżka, pozbywając się od razu koszulki, która bezgłośnie upadła na drewnianą podłogę.

Zawisł nad chłopakiem przewracając go na plecy.

Podpierał się na rękach znajdujących się tuż obok głowy leżącego.

Jest to chwila namiętności, intymności i zbliżenia.

Ich usta złączyły się w pocałunku, a zaraz po nim nastąpiły inne - bardziej żarliwe, niedokładne.

W między czasie, górujący zaczął pozbawiać siebie - jak i zdominowanego - reszty ubrań.

Małe ręce oplotły szyję wyższego, przyciągając go bliżej do siebie, nadal nie zaprzestając pocałunków.

Pov. USA

Z moich ust wyciekały ciche pojękiwania, które z każdym kolejnym ruchem czy gestem chłopaka stawały się coraz głośniejsze.

Jego usta były cudowne.

Nagle zrobiło się cholernie ciepło, wręcz nie do wytrzymania.

Rosja starał się być delikatny jak tylko mógł, co wychodziło mu naprawdę świetnie.

Nie mogłem powstrzymać jęków ani szybkiego oddechu, a jemu to nie przeszkadzało, wręcz nakręcało jeszcze bardziej, wiedziałem to po jego szybszych ruchach oraz uśmiechu na jego ustach, który czułem na swojej szyi.

Wiem jedno, jutro nie dam rady podnieść się o własnych siłach.

Ale nie żałuję swojej decyzji, chyba.

Pozdro z szkoły xD

× Strach Przed Miłością × {𝙶𝚎𝚛𝚖𝚊𝚗𝚢 𝚇 𝙿𝚘𝚕𝚊𝚗𝚍} [𝙲𝙾𝙼𝙿𝙻𝙴𝚃𝙴𝙳]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz