SCHIZOFRENIA

337 27 42
                                    

*SZYMON ZAPARTY, OPARTY, PODPARTY POV*

Wstałem rano pełen energi, słonko świeciło, ptaszki śpiewały, jak tu się nie cieszyć z życia? A no tak, dzisiaj był ten jakże piękny dzień, w którym miałem się spotkać z Wincentuniem i mu najebać. Wszystko fajnie, piękne, miodzio, ale... Ja nie umiem się bić.

— I co teraz?

— Ja pitolę.

— Szymon nie panikuj!!

— Jak mam nie panikować?

— Normalnie lol.

Kurwa ja mam jakąś schizofrenie chyba, gadam sam do siebie jak pojebany.

— Sam jesteś pojebany!

— Zamknij się!

Rysiek siedział na łóżku i gapił się na mnie, jakby zobaczył gówno. Hehe. W sumie to trafiłem w samo sedno z tym gównem. Chyba powinienem iść do fryzjera, bo po tym, jak ostatnio Rysiek bawił się nożyczkami, wyglądam, jakbym wpadł pod kombajn i może na jakiś manicure, bo u Ksysi taka bida, że nawet lakieru do paznokci nie ma, a wyobraża sobie ktoś Szymona Zapartego bez pomalowanych paznokci? Nie? No właśnie, ja też nie, ale dobra nie o tym teraz.

— Czemu on się na nas tak gapi?

— Kto kurwa?

— No Rysiek downie.

— Nie wiem, zapytaj się!

— Ty się zapytaj, nie jesteś moją starą, nie będziesz mi rozkazywać!!! — przyjebałem mu w mordę.

— Ała, czemu mnie bijesz?? — również mi przyjebał.

— Szymon wszystko dobrze? — odezwał się Rysiek. Ja pierdole pomógłby mi, a nie się głupio pyta.

— Nie widzisz? Jakiś debil mnie bije po mordzie, a ty się pytasz, czy wszystko dobrze!?!?!

— Szymon zadzwonić po doktora banana?

— A po chuja chcesz dzwonić do mojego starego terapeuty? On ma 80 lat, raczej mi nie pomoże z tym kolesiem, on jest agresywny jak goryl po kokosach.

— Szymon, ale ty wiesz, że bijesz sam siebie po mordzie?

— Aaaa to dlatego, ten drugi jest taki przystojny, już wszystko jasne. To ja!

— Masz umówioną wizytę u doktora banana na 18:00.

— Nie! Nie mogę, dzisiaj będę walczył z takim jednym parszywym szczurem za garażami.

— Ale ty nie umiesz się bić..

— Wiem, dlatego wezmę sobie do pomocy moich przyjaciół.

— Masz przyjaciół? Nie wiedziałem.

— Nie pierdol, przecież znasz Filipa!

— Chyba jednak nie miałem przyjemności go poznać.

— Jak to nie? Gonił nas ostatnio po lesie.

— Szkoda, że nie ma z nami Ksysi, ona na pewno wiedziałaby co robić.

— Ktoś mnie wzywał? — nagle usłyszeliśmy głośny trzask i przed nami pojawiła się Ksysia.

— Co, żeś kurwa narobiła, wiesz, ile czasu zajęło mi naprawienie tych pierdolonych drzwi? — Rysiek wyglądał, jak mały wkurwiony trol leśny, krzycząc na Ksysię w piżamce w jednorożce i w kapciach z kaczuszkami.

— Spokojnie Rysiu, wezwiesz Wincenta i on raz-dwa naprawi te twoje drzwi.

— Czy ktoś powiedział Wincent??

— Ja, a co masz jakiś problem kutasiarzu? — Ksysia już zaczęła podwijać rękawy (jak Snape w 4 części Harry'ego Pottera), gotowa do spuszczenia wpierdolu komu potrzeba.

— Gdzie on kurwa jest? Idę mu najebać!

— Jezus Maria Ksysia jesteś najlepsza, naprawiałaś Szymona! Kocham cię! — Rysiek rzucił się na Ksysię przytulając ją, aż mnie zebrało na wymioty. Muszę przyznać, odważny ten mój Ryszard, ja bym się bał tego stworzenia kijem przez szmatę dotykać.

— Ja ciebie też kocham!! Powiem ci w sekrecie, jesteś nawet ładniejszy niż Szymon i Stachu razem wzięci — pisnęła, tuląc do siebie Ryśka.

— Fujjj!! — krzyknął Rysiu, spierdalając od niej jak najdalej.

— Nikt mnie nie kocha.. — Ksysia stanęła na środku piwnicy i zaczęła tupać nogą, jak mały rozkapryszony gówniarz, któremu stara nie kupiła wymarzonego bakugana.

— Szymon, a może dasz Ksysi numer do tego twojego przyjaciela? — szepnął Ryszard tak, żebym tylko ja to usłyszał.

— Ja mam przyjaciół?

— Opowiadałeś mi o nim przed chwilą, chyba ma na imię Filip, jak dobrze pamiętam.

— Rysiek dzbanie, przecież to dzik!

— Myślę, że akurat się dogadają z naszą kochaną Ksysią — zachichotał.

Kurwa niezły przypadek z tego Ryszarda. Chyba muszę go umówić do mojego dawnego terapeuty doktorka bananka.

— Ksysia, może chciałabyś się umówić z przyjacielem Szymona? — zaczął Rysiek. — Naprawdę przystojna z niego świnia, eee znaczy chłopak, naprawdę przystojny z niego chłopak, ma brązowe oczy, tego samego koloru włosy i słodki ryjek.

— Naprawdę? — zaciekawiła się Ksysia.

— Tak, Szymon podaj Ksysi numer do Filipa.

— O jezu, będę miała randkę!! Lecę ogolić nogi, Narka chłopaczki!!!

— A numer? — krzyknąłem, ale tej wariatki już nie było.

*WINCENTY PIERDOLNIĘTY POV*

Siedziałem wpatrując się w nagrania z kamer z otwartą mordą, nie miałem żadnych pytań.. No dobra może jedno.

CO TU SIĘ KURWA WŁAŚNIE ODJEBAŁO LOL?

UPROWADZONY PRZEZ DZIUNIE OD PIZZY || SZYMON ZAPARTY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz