*DADDY ZAKRĘCONEJ ANGELI POV*
— Rysiek! Rysiek! Rysieeeek wstawaj szybko!! — krzyknąłem, ale Rysiek nawet nie drgnął. Ja pierdole co za gościu. — Wstawaj natychmiast! — ściągnąłem z niego kołdrę.
— Szymooon, jest wcześnie, po co mnie budzisz? — jęknął zaspany.
— Wiesz, co jest dzisiaj? — zapytałem podekscytowany.
— Pewnie, że wiem. Wszystkiego najlepszego!
— Rysiek, pajacu nie mam dzisiaj urodzin.
— Wiem, wiem, tylko żartowałem — zaśmiał się.
— Więc?
— Smacznego jajka i mokrego dyngusa!
— Co do kurwy? Rysiek mamy grudzień, pojebały ci się święta.
— Merry Christmas everyone!!!
— Nie wiem, co ja w tobie widziałem dwadzieścia lat temu...
— Znamy się dopiero rok... a no właśnie, już wiem, dzisiaj nasza rocznica — uśmiechnął się, rozkładając ręce, dając mi tym samym znak, abym się do niego przytulił.
— Nie będzie żadnego przytulania, bo jesteś kurwa debilem — powiedziałem, wychodząc obrażony z pokoju.
— No Szymon gdzie ty idziesz? — krzyknął za mną. — Nie obrażaj się, przepraszam!
Dobra, Szymon pamiętaj, nie daj się tym razem nabrać na te jego tandetne komplementy, jesteś silnym i niezależnym mężczyzną. Jesteś obrażony i tak ma pozostać przez przynajmniej godzinę. Nie wolno się odezwać ani słowem, ani tym bardziej uśmiechnąć. Pamiętaj, co mówił terapeuta, masz zachować spokój. Twoje ciało to świątynia, masz być jak kwiat lotosu na tafli wody. Nie zapominaj o oddechu. No i przede wszystkim twoja twarz ma być jak z kamienia, niewzruszona i opanowana.
— Szymon no proszę cię, pójdziemy później do maka, tylko błagam, nie obrażaj się znowu.
— Do maka?
Brawo Szymon jesteś debilem. Godziny spędzone u terapeuty i dwie stówy, które płacisz za każdą wizytę psu w dupę.
— Kupię ci tyle frytek i nuggetsów ile tylko zechcesz.
— Dobra!
Silny i niezależny mężczyzna tak? Niedobry Szymon, zły pies.
— Sam kurwa jesteś pies.
— Słucham?
— Riczi kochanie to nie do ciebie, zbieraj piękną dupę i idziemy do tego maka — uśmiechnąłem się, najładniej jak tylko umiałem, bo jeszcze by się obraził i to ja musiałbym stawiać mu jedzonko.
— Riczi? XD Skąd ty to wziąłeś?
— Nie ważne, idź się ubierać, bo jestem głodny — popchnąłem go w stronę sypialni. — I uczesz się wreszcie, bo wyglądasz, jakby cię piorun pierdolnął.
Czekałem na Ryśka ponad godzinę. Ile się można ubierać? Nawet ja tyle czasu nie spędzam w łazience. Przecież jak tak dalej pójdzie, to spóźnię się do kosmetyczki i nici z pomalowanych pazurków.
— Już jestem, przepraszam, że musiałeś na mnie czekać — powiedział, w końcu wychodząc z pokoju.
— No wreszcie, dłużej się nie dało?
— Chciałem wyglądać ładnie, w naszą rocznicę.
— Nie mamy żadnej rocznicy, o chuj ci chodzi?

CZYTASZ
UPROWADZONY PRZEZ DZIUNIE OD PIZZY || SZYMON ZAPARTY
Hayran KurguSzymon zamawia pizzę z ananasem w celu pogłębienia własnej depresji. Od tego wydarzenia jego życie zmienia się o 180 stopni. • książka pisana w celach humorystycznych!