Wiatr delikatnie smaga policzki.
Stają się lekko zaczerwienione.
Barwne liście wplecione we włosy.
Jednak także palące się znicze.Palą się znicze.
Ogień ciepły, żółty, czerwony.
Tak wiele ludzi przychodzi.
Z zimnym listopadem kontrastuje.
Tak wiele ludzi odchodzi.Palą się znicze.
Ciemną nocą, gdy słońce zajdzie,
Widać tam wiele świateł rozpalanych.
I chociaż tyle zniczy na grobach,
Ile z umarłych było kochanych?Pamięć po nich pozostaje.
Były to osoby raczej dobrze wspominane.
Osoby także często kochane.
Więc bądźmy ludźmi, nie potworami.Opuszczone nagrobki małych aniołków,
Tyle myśli w cmentarnych murach.
Dzieci, które zmarły bez grzechów,
Czy one naprawdę są tam, gdzieś w chmurach?Idę przez cmentarz i czytam nazwiska.
A jest ich wiele, kilkaset tysięcy.
Nekropolia kolejna powstaje.
I boli mnie to, że o wielu nikt nie pamięta.I boli też to, że aż tyle tych ludzi.
I boli też to, że oni nie wrócą,
I boli też to, że samotni jesteśmy
I po nich tylko palą się znicze.Są też rzeczy, które bardzo ranią.
Jak to, że sami możemy nie znaczyć nic.
A kiedy my także umrzemy.
Kochajmy, by za nas też palił się znicz.
CZYTASZ
Wspomnienia |Drabble I Wiersze|
PoetryZbiór wierszy i drabbli mojego autorstwa. Amatorska poezja i te sprawy