Krawędź

26 4 2
                                    

Stałam na krawędzi bardzo długo.


Ten most, który zbudowałam w swojej głowie.

Miał pomagać mi przejść przez każdą sytuację, a w pewnym momencie,

Jak gdyby nigdy nic,

Moje nogi poprowadziły mnie na krawędź.


O ironio, pokonałam barierki ochronne, a nie potrafiłam pokonać własnych myśli.


Stałam tam początkowo patrząc tylko na linię horyzontu w dali.

Przyzwyczajałam się do myśli, że człowiek jest i człowieka nie ma.

Przede mną horyzont, za mną melancholia.

Po lewej przyszłość, po prawej przeszłość.

I ja po środku, zwrócona w stronę, w którą nie powinnam patrzeć.


Myślałam, że nic się nie stanie.

'Przecież tylko obserwuję'.


Jakaż byłam głupia i naiwna, gdy spuściłam wzrok na niespokojne wody.

Wydawały się tak odległe i tak bliskie jednocześnie.


Jakie myśli krążą po głowie człowieka, którego życie zależy od jednego kroku?

Nie wiem.

Krok należał do mnie, jednak myśli nie były moje.


Stałam nad krawędzią zdecydowanie za długo.

Na tyle, by wiedzieć, w jakich porach dnia wody są najbardziej wzburzone.

W takich momentach wystarczył jeden silniejszy podmuch wiatru w odpowiednią stronę.

A wiatr składał się z szeptów i spojrzeń.


Czasem padał deszcz.

W moim wyimaginowanym świecie z wyimaginowanych chmur spadały moje łzy.

Wtedy za barierką było ślisko.

Jeden zbyt gwałtowny ruch i nawet krok nie należałby do mnie.


Mimo deszczy i wiatrów ja wciąż stałam na krawędzi.

W niepewności. W strachu. We mgle.

Zrozumiałam, że w końcu pora na podjęcie decyzji.


Więc dziś stanęłam przy barierce.

Po bezpiecznej stronie.

Opieram się o nią łokciami i spoglądam na horyzont.

Nie czuję strachu.

'Przecież tylko obserwuję'.

Myśli do poduszkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz