Koniec

548 15 3
                                    

Naciskałam kolejne guziki. Patrzyłam jak mieszkańcy Strefy radzą sobie z rożnymi problemami. Łatwo nie mieli ale od tego zależało życie całej ludzkości.

- Pani Ava Paige przyszła sprawdzić postęp pracy - usłyszałam głos jednego z żołnierzy. Nie lubię tej kobiety. Zawsze podchodzi do mojego stanowiska.

- Witajcie. - wszyscy jak na zawołanie odwrócili się w jej stronę. W rękach trzymała pudełko. Małe pudełeczko. - Dziś wylosujemy jednego z was, który będzie prowadził lepsze życie w lepszym laboratorium. - rozległy się gwizdy i oklaski. Kobieta wyciągnęła z pudełka jedną kartkę. - Katy Connor. - wszyscy spojrzeli na mnie. O nie. Spojrzałam na kalendarz. Dziś przypada dzień Labiryntu, jak zwykłam go nazywać. Dziś wyślą kogoś do tego miejsca. Tym kimś będę ja. Ruszyłam powoli w stronę wyjścia. Weszłam do sali w której wymarzą mi pamięć. Kazali mi się położyć na stole. Tak też zrobiłam. Zapadła ciemność. Uśpili mnie.

Obudziłam się w dziurze. Przy bambusowych kratach siedział Newt. Oczy miał zamknięte i dziwnie czerwone. Koło mnie siedział Thomas i Teresa. Minho szturchnął blondyna. Ten otworzył oczy i spojrzał na mnie. W jego czerwonych oczach zobaczyłam radosne iskierki. Więc płakał.

- Co się stało? - spytałam.

- Dziabnął cię i straciłaś przytomność. Gally przejął władzę i przekonał całą Strefę, że to wasza wina. Dał nam wybór. Albo przyłączymy się do niego i zostaniemy albo do was i odejdziemy kiedy będzie już późno.

- Gally ma racje. To nasza wina. - wszyscy spojrzeli na mnie. - My im to zrobiliśmy. - powiedziałam do Toma i Teresy. Dziewczyna pokręciła głową. - Pracowaliśmy z nimi i to my skazaliśmy ich na śmierć. Zanim się tu pojawiłam pracowałam w laboratorium. Gdy nastał TEN dzień przyszła Ava Paige i wylosowała mnie abym udała się tutaj. Wymazali mi pamięć tak jak wam. - spojrzałam smutno na przyjaciół. Teraz będą traktować mnie inaczej. Newt ze mną zerwie. Ale oni patrzyli na mnie tak samo.

- Tamtych ludzi, którymi byliśmy już nie ma. - powiedział Newt. - Jesteśmy nowi my. Wyjdziemy stąd. Będziemy żyć normalnie. - kontynuował. Podniósł mnie tym na duchu. Dzięki Newt.

***

- Jaka szkoda. - powiedział Gally. Głupek. - Musicie nas opuścić. - Teresa została przywiązana do słupa, który stał tam. Były jeszcze dwa. Dla mnie i dla Thomasa. Podszedł do mnie jeden z Streferów. Chwycił mnie na ramię i zaczął prowadzić do słupa. Rozejrzałam się za Chuckiem. Stał niedaleko w zasięgu wzroku. Miał nasze prywatne rzeczy. Broń i inne. Uśmiechnęłam się pod nosem. - Przywiąż ją. - zobaczyłam zdziwienie na twarzy innych. - No co myślałaś, że was puścimy? Złożymy was w ofierze tym potworom. A wtedy wszystko będzie jak dawniej.

- I wy go słuchacie? - spytała Teresa.

- Dość tych rozmów. - dwaj inni kretyni przciągneli Thomasa. Kiedy chcieli go postawić ten kopnął jednego, a drugiego walnął. Teresa kopnęła tego co stał przy niej, między nogi. Mam nadzieję, że go zabolało. Gally ruszył aby im pomóc ale Minho położył mu maczetę na ramieniu ostrzem przy szyi. Machnęłam ręką na młodego. Ten szybko przybiegł. Gally się uśmiechnął.

- Kto chce iść z nami ma ostatnią szanse. - powiedział Thomas.

- On was tylko straszy. - usłyszałam głos Gally'ego.

- Nie musi. - powiedziałam - Już się boicie. - kilku chłopaków poszło za nas, ale zupełnie nie spodziewałam się tam Rebecci. Podeszła do Minho i mocno go przytuliła. Odwróciłam się i pobiegłam w Labirynt. Reszta poszła w moje ślady. Byliśmy już tak blisko gdy nagle Thomas przeklnął. Buldożerca.

- Katy, Teresa, Rebecca i Chuck do mnie. - Thomas dal chłopakowi klucz. - Idziecie na koniec tego mostu i otwieracie drzwi. Wszyscy biegną i jesteśmy wolni. Mam nadzieję. Rozumiecie? - wszyscy pokiwali głowami. Potem wszystko działo się tak szybko. Biegiem dostaliśmy się do drzwi. Otworzyły się, a na ścianie pojawiła się czerwona tarcza. Coś na osiem cyfr.

- Minho kolejność sektorów. - krzyknęłam do chłopaka.

- 7152...- rzucił się na niego jeden z tych potworów. Bronił się tylko patykiem. Jeden z chłopaków zabił stwora ale poświęcił się. - 6483! - Drzwi się otworzyły. Wszyscy wbiegli, a skała za nami zamknęła się. Byliśmy na korytarzu. Światła się zapaliły, a my poszliśmy do drzwi z zielonym EXIT.  No i co to tyle? Weszliśmy do środka. Za szybą były dwa ciała. Martwe. Dalej było laboratorium. Wszędzie leżeli martwi lekarze. Thomas nacisnął guzik i na ekranie głównym pojawiła się starsza kobieta. To była ona.

- Witajcie. Jestem Ava Paige. Dyrektor programu badawczego "Strefa Śmierci". Jeśli to oglądacie znaczy, że ukończyliście test w Labiryncie. Chciałabym móc podziękować Wam osobiście ale nie pozwoliły na to pewne okoliczności. Z pewnością jesteście zdezorientowani, wściekli i przerażeni. Mogę Was tylko zapewnić, że wszystko co się Was spotkało i co Wam zrobiliśmy ma ważne przyczyny. Nie pamiętacie tego ale Słońce wypaliło ziemię. Miliardy ludzi zginęło w pożarach i z głodu. To kataklizm w skali planety. Skutki były straszne. A potem przyszło gorsze. Tak zwana Pożoga. Wirusowa choroba mózgu. Gwałtowna, nieznana i nieuleczalna. Jak sądziliśmy. Nowe pokolenie okazało się odporne. Pojawiła się nadzieja na lek. Znalezienie go nie jest łatwe. Musimy poddać młode osobniki testom w ekstremalnych warunkach, obserwujących idziałanie ich mózgów. Wszystko po to by ustalić co ich wyróżnia. Co Was wyróżnia. Nie zdajecie sobie sprawy jacy jesteście ważni. Niestety to dopiero początek. Nie wszyscy się z nami zgadzają. Postęp jest powolny, a ludzie się boją. Dla nas jest już za późno, ale nie dla Was. Świat na Was czeka. Pamiętajcie D.R.E.S.Z.C.Z.  jest dobry. - strzeliła sobie w głowę. Spojrzałam na to miejsce. Leżała tam. Ava Paige nie żyje. To koniec. Nagle drzwi za nami otworzyły się.

- Jesteśmy wolni.

- NIE! - spojrzałam na twarz Gally'ego. W ręce miał broń. - Nie możemy wyjść. Należymy do Labiryntu. - podniósł broń. Wycelował prosto w Thomasa.

- Jesteśmy wolni. Możemy ci pomóc. Opuść broń. Pomożemy ci. - Gally został dziabnięty. Nic mu nie pomoże. Nacisnął spust. Minho w tym samym momencie rzucił w niego włócznią. Upadł na podłogę.

- Thomas. - Chuck dostał. Gally zastrzelił tego małego chłopaka. Co za kretyn. Wspomniany chłopak chwycił Chucka aby ten nie upadł. Położył go na ziemi. Chłopak wręczył mu jakąś figurkę. Potem odszedł. Łzy płynęły mi po policzkach. Newt podszedł do mnie i mocno przytulił. Thomas cierpiał chyba najbardziej. To on znał go najlepiej. Do pomieszczenia weszło kilka uzbrojonych mężczyzn. Zabrano nas do helikoptera. Oparłam się o Newt'a. Nagle Teresa powiedziała:

- Patrzcie. - za oknem zobaczyłam Labirynt. Ale nie taki, który był w Pokoju Map. Taki duży. Cały. Oto nowy początek. A zarazem koniec. Jesteśmy wolni.

Przepraszam za wszystkie błędy, ale łzy nie pozwoliły mi pisać. A co do reszty. To koniec książki. Jeśli będziecie chcieli kolejną to myślę, że ją napisze. A teraz idę.
Miłego dnia/wieczoru
Papa

Ps.1 Piszę to 7 września (tak przy okazji to dzień naszego kochanego Newt'a - tak gdzieś czytałam) żeby Wam powiedzieć, że mam plan żeby zacząć robić korektę w najbliższym czasie, bo szczerze jak to ostatnio czytałam to bólu głowy dostałam od tego jak głupio jest to napisane. Dlatego od, powiedzmy, października zaczyna się korekta całej książki, a za jakiś czas zajmę się też częścią drugą.
To tyle
Miłego dnia
Ps. 2 piszcie jak wam idzie w szkole

The Maze Runner || Moja Historia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz