" Żywa tarcza"

12.4K 979 113
                                    

Mężczyzna nie robi nic. Po prostu stoi w przejściu i obserwuje Nikitę Labiediew wzrokiem bez wyrazu. Mam wrażenie, że jestem dla niego w tej chwili przezroczysta, co powinno napawać mnie czymś w rodzaju ulgi, ale kilkunastu uzbrojonych facetów za jego plecami nie wyglądają na takich, co mnie dostrzegają. Wręcz wgapiają we mnie swój wzrok z dużą dozą zainteresowania.

Cholibka, w jak duże bagno się wpakowałam? I kim są ci ludzie?

- Nikita Labiediew. - wypowiada w końcu ciemnowłosy mężczyzna, budzący respekt i palpitację serca. - I kto? - nie patrzy na mnie, lecz jestem pewna, że to pytanie zostało skierowane właśnie do mnie, więc wypada użyć zdolności komunikacji międzyludzkiej, prawda?

- Josephine Dryer.

- Amerykanka. - nie pyta, lecz stwierdza, więc nie odpowiadam, ale czy mój akcent jest aż tak namacalny? W myślach wzruszam ramionami, lecz fizycznie nie wykonuję żadnego ruchu. Tylko spokój i opanowanie. Pamiętaj. - Nikito, odłóż ten nóż. On nie uratuje ci życia.

- Czego chcesz Popow?

- Chyba nie sądzisz, że odpowiem na to pytanie. W tej chwili jest najmniej istotne. Bardziej interesuje mnie to, co tu robi ta ładna amerykanka. I nie mam na myśli Moskwy jako miasta, lecz twój dom, Labiediew. - ton jego głosu nawet na ułamek sekundy nie przybrał innej barwy. Po prostu każde słowo wypowiadane jest tak melancholijnie, spokojnie, z wyczuciem. Kim jest ten człowiek i dlaczego bohaterka mojego artykułu tak bardzo się go boi? Może ma to związek z kilkoma facetami w komandoskich ciemnych strojach z karabinami w rękach, aczkolwiek dla mnie osobiście większy respekt budzi nieuzbrojony i spokojny mężczyzna o pustym spojrzeniu.

- Proszę cię, Popow. Daj spokój mojemu gościowi.

- Co tu robisz, Josephine? - Patrzy się na mnie! Niech ci nawet powieka nie drgnie Jo! Najlepiej nawet nie mrugaj.

- Jestem dziennikarką i przeprowadzam z panią Labiediew wywiad. -Wytrzymam kontakt wzrokowy. Nie spuszczę głowy. Dam radę, nawet jeśli nie mogę mrugać.

- Na temat chorobotwórczego azbestu na jej dachu?

- Zadała mi kilka pytań na temat moich wizji. - odpowiada za mnie staruszka, wymachując przed sobą nożem. - To nie twój interes, Popow! Ta dziewczyna nie powinna w ogóle zaprzątać twoich myśli.

- Oh? Dlaczego? Bo jestem szefem mafii?

Mafia?

Szef mafii?

Karabiny.

Pustka w oczach.

Wyraz twarzy nie ukazujący nawet najdrobniejszej emocji.

Cholera! Prudence władowała mnie w sam środek armagedonu i jeśli przeżyję, osobiście ją uduszę lub zrzucę z dachu wieżowca.

Josephine, spokój i opanowanie pozwolą ci przetrwać. Oddychaj miarowo, nie okazuj lęku, a będzie dobrze.

- Jesteś niebezpiecznym człowiekiem, Popow. - wypowiada Nikita. - A ta dziewczyna jest niewinna.

- Jest tutaj. U ciebie, więc co ja mam z nią zrobić? Jest niewygodnym świadkiem twojej śmierci. - pstryka palcami, a faceci w czerni unoszę i ładują swoje karabiny, kierując lufy prosto w ciało starszej kobiety.

SPOKÓJ I OPANOWANIE.

SPOKÓJ.

OPANOWANIE.

Oddychaj.

- To jakieś nieporozumienie. - wypowiada przerażona staruszka.

- Doprawdy? - Popow ponownie kieruje swój wzrok na moją twarz, szukając tam zapewne czegoś, co da mu satysfakcję, aczkolwiek wszelkie emocje kłębią się wewnątrz mnie, a na zewnątrz jestem niczym szmaciana lalka o jednej mimice twarzy. - Sądziłaś, że powstrzymam się przed wykonaniem egzekucji, gdy zobaczę, że masz gościa? Radzę przeprosić Josephine za niedogodności.

Zaraz, zaraz. Nikita Labiediew zgodziła się na wywiad, aby mieć przy sobie żywą tarczę? To dlatego tak nerwowo zachowywała się, wpuszczając mnie do swojego domu i wizyta Popowa spowodowała, że zaryglowała drzwi szafką na ubrania? Niewiarygodne...

Widzę w niej mężczyznę. Niebezpiecznego, wręcz morderczego. Wkroczysz bezwiednie do świata, z którego nie ma ucieczki...

Dokładnie to powiedziała kilka chwil wcześniej i wcale nie wróżyła tego, będąc w stanie hipnozy, czy innej pierdoły. Po prostu wiedziała, że zetknę się z mafią w jej własnym domu.

Masz swój zasrany artykuł, Prue. A tą swoją Moskwę wsadź sobie w cztery litery!

- Zrobiła pani sobie ze mnie tarczę? - pytam beznamiętnie.

- Sądziłam, że to powstrzyma Popowa.

- Świetnie. - kwituję i nie mam nic więcej do powiedzenia.

- Panowie zajmijcie się Nikitą tak, by w całej tej ruderze walały się odłamki jej ciała, a panna Dryer jedzie ze mną.

Mam dwie opcje.

Zacząć się opierać, pokazując przy tym skrywane emocje, lub po prostu zabrać torebkę i wyjść za Popowem, ukrywając lęk i obawę.

Wybór jest prosty...

Chwytam za torebkę...

- Nie! Josephine, nie możesz wyjść z tym człowiekiem poza ten dom! On...On cię zabije! - panikuje staruszka, aczkolwiek sama wpakowała mnie w tą sytuację, a ja chcę przetrwać pomimo swojego gównianego życia. Grobowa deska powinna jeszcze na mnie poczekać.

- Nigdy czegoś takiego nie powiedziałem, Labiediew. - stwierdza szef Rosyjskiej mafii. - Nie wkładaj w moje usta słów, których znaczenia nie znasz. Josephine, przodem. - przepuszcza mnie w drzwiach, a mijając go, dociera do mnie zapach jego perfum. Ja pieprzę. Pachnie tak cudownie. Ogarnij się, Josephine. Skup się na przetrwaniu.

Gdy tylko mijam uzbrojonych mężczyzn, rozpoczyna się istna strzelanina. Nawet nie drgnij. Idź przed siebie. Nie potknij się.

- Interesujące - kwituje Popow, zanim opuszczamy we dwoje dom zapewne już zmarłej Nikity Labiediew.

_____
Hej misie ❤
Nie ukrywam, tą część pisze mi się chyba najtrudniej 😂
Jestem ciekawa jak oceniacie bohaterów 😁 Zwłaszcza Josephine.
Buziole

Łotr spod ciemnej gwiazdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz