" Josephine, ratunku"

13.1K 1K 314
                                    

Wybiegam z budynku biurowca Beautiful, ciężko oddychając. Jestem wściekła na Prudence, że w tak spektakularny sposób zakończyła naszą długoletnią przyjaźń. Wyrolowała mnie tylko dlatego, że Robin O'Neill przeszedł do świata zmarłych.

Widzisz Josephine. Trzeba było zostać na balu i sączyć tego dobrego szampana w towarzystwie rosyjskiego diabła, a nikt nie używałaby przeciwko tobie szantażu.

Wzdycham i powolnym krokiem wracam do zaparkowanego po drugiej stronie ulicy Volvo s90. Po chwili z samochodu wysiada szofer i otwiera dla mnie tylne drzwi.

- Dziękuję. - odpowiadam i wsuwam się do środka, gdzie w powietrzu unosi się zapach tych nieziemskich perfum, należących do Popowa. - Prue ma zdjęcia z balu. - wypowiadam beznamiętnie. - Ale nie udało mi się ich wykasować.

- Dlaczego? - pyta Popow, skanując moją twarz dość intensywnie.

Josephine, zrób to samo. Pomęcz go trochę swoim spojrzeniem. Sama przecież nie możesz czuć się niekomfortowo.

Ah, no i poproś go o pomoc.

- Mam cię zabić. - wypowiadam spokojnie, nie odwracając wzroku od jego oczu czarnych jak węgiel.

- Doprawdy? - jeden kącik ust czarnowłosego unosi się do góry.- Jak chcesz tego dokonać, Josie?

Josie? Od śmierci mojej mamy, nikt nie użył tego określenia, a w ustach Popowa brzmi to dość...Hym...No właśnie jak?

Pociągająco...

JOSEPHINE! Ogarnij się. Nic w tym człowieku nie jest pociągające!

- Uśmiechnę się? - sugeruję z powagą, aczkolwiek mam ochotę się roześmiać. Josephine, ani mi się waż. Nie śmiej się. Nie mrugaj. Bądź zimna jak góra lodowa, która staranowała Titanica.

- Bardzo zabawne. - wypowiada beznamiętnie Popow, a te słowa są paradoksem tego, jak w tej chwili się prezentuje. Jest poważny z pustym wzrokiem, a jego usta są po prostu ustami, które nie mają w sobie ani grama uśmiechu. Jeśli on w ten sposób ukazuje swoje rozbawienie, to jak wgląda, gdy jest głodny krwi i zemsty? - Gdybyś chciała mnie zabić, nie powiedziałabyś mi o tym. - dopowiada po chwili.- Więc zamieniam się w słuch. Co się wydarzyło.

- Prudence ma na mnie haka. - wypowiadam, kontrolując wszystkie swoje emocje. - Chce, abym pozbyła się osoby, która zamordowała Robina, a jak wiadomo tą osobą jesteś ty.

- Czym cię szantażuje?

- Nagraniem. - ucinam.

- Jakim? - dopytuje. Srakim, Popow.

- Takim, które zniszczy mi resztę życia.

- Więcej szczegółów, Josie.

- Nie chcę o tym mówić. - spuszczam spojrzenie, ale jest to ode mnie silniejsze. Nie lubię wracać wspomnieniami do tego dnia, w którym splamiłam swoje dłonie czyjąś krwią. Popow chwyta moją brodę i unosi do góry, a w jego spojrzeniu nie ma tej...tej pustki. Te oczy żyją...

Josephine, ty masz omamy. Ewidentnie masz zwidy.

- Albo mi powiesz, co jest na tym nagraniu, albo sam się dowiem, aczkolwiek lepiej dla ciebie, abyś zaczęła mówić.

- Zabiłam człowieka. - wyznaję z mocno bijącym sercem. - Swojego narzeczonego. Prue ma nagrane jak przyznaję się do winy.

- Wielkie mi rzeczy. - parska śmiechem. - Zabiłaś człowieka i co dalej?

- Ukryłam jego ciało.

- Gdzie?

- No...Spaliłam.

- Ktoś ci pomagał?

- Moja mama, ale ona już nie żyje. - Popow kiwa głową, a następnie wysiada z samochodu.

- Zajmę się tym. - wypowiada. - A potem wrócisz ze mną do Rosji.

Nie mam zamiaru nawet się spierać.

Lepsza Rosja niż zakład karny dla kobiet, gdzie z pewnością zostałabym zlinczowana przez osadzone.

~***~

(Prudence Farley)

- Albo ty zginiesz z rąk Popowa

Słowa Josephine huczą w mojej głowie, niczym lądujący nade mną helikopter. Prycham. Ma dziewczyna czelność, by mi grozić w obliczu swojego własnego upadku. Biorę do ręki dyktafon z nagraniem i wychodzę z biura, by wręczyć go w ręce policji.

Nigdy nie rzucam słów na wiatr, a Josephine sama podpaliła sobie lont i teraz zgnije w więzieniu. Wystarczyłoby, gdyby wbiła nóż w pierś Popowa, a dałabym jej spokój. Ale nie, ona jest zbyt uparta i nadęta, by pomóc przyjaciółce w potrzebnie.

- Panie Levin - macham do śledczego w sprawie śmierci Robina. Mężczyzna w średnim wieku o rudawych włosach rusza w moim kierunku z notatnikiem w ręku.

- Tak, panno Farley? - podaję mu do ręki dyktafon i odchodzimy z dala od pozostałych oficerów policji.

- Kilka lat temu jedna z moich podwładnych zamordowała z zimną krwią człowieka, czego dowodem są jej własne słowa. Dzisiaj odzyskałam nagranie, dlatego dopiero teraz zgłaszam tą zbrodnię na policję. - Detektyw Levin zaintrygowany moimi słowami, wciska play na odtwarzaczu.

-Prue, zabiłam go. - wypowiadam płaczliwe. - Nie chciałam. To się działo tak szybko. Zaatakował mnie, chciał mnie skrzywdzić, więc go zabiłam. Chwyciłam za nóż i tak po prostu trafiłam w jego pierś. Upadł. Przestał oddychać. Ciągle krwawił. Zabiłam go. Zabiłam. Zabiłam.

- Gdzie jest ciało?

- Ukryłam. Prue, tak bardzo boję się więzienia. - wciąż płaczę. - Zabiłam go, rozumiesz. Zabiłam!

- To bardzo mocny dowód. Kim jest kobieta z nagrania?

- Josephine Dryer.

Huk.

Głośny, wręcz przerażający dźwięk wystrzału z broni palnej, mrozi moją krew. Dopiero po chwili rejestruję, że detektyw Levin pada na ziemię z dziurą w czaszce.

Co do chuja?

Od razu dobiegają do nas policjanci, a ja z przerażeniem dostrzegam jego

Fedir Popow właśnie wychodzi z budynku, niezauważenie.

To znak.

Zabije mnie.

Nie teraz, ale zginę.

Josephine, ratunku.

____
Hej misie🥰
Miłego dnia 😊
Buziole

Łotr spod ciemnej gwiazdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz