" Gdyby tylko się sprzeciwiła"

12.5K 1K 166
                                    

Dziękuję ci mamo za cudowną radę. Wywracam w myślach oczami, obserwując zmieniający się widok zza szyby samochodu. Co ja robię w samochodzie, prowadzonym przez szefa Rosyjskiej mafii? Wsiadłam do niego bez ani jednego słowa sprzeciwu, a teraz cóż... Żałuję tej decyzji, ale nikt prócz mnie nie będzie o tym wiedział. Land Rover dopiero po półgodzinnej jeździe zaczyna zwalniać, aż w końcu całkowicie się zatrzymuje przed bramą wjazdową do...do...do zamku?

Oh, co?

Przed nami rozpościera się widok na ogromny, ceglany zamek, wyglądający złowieszczo. Zupełnie jak jego właściciel. Aczkolwiek kto normalny posiada na własność zamek? Brama wjazdowa otwiera się niemal natychmiast, więc Popow zwalnia hamulec i wjeżdża na dziedziniec pełen strażników, a następnie zatrzymuje samochód przed wejściem głównym.

- Siedź tutaj. - wypowiada i wysiada na zewnątrz, by tak po prostu otworzyć drzwi od strony pasażera. - Wysiądź. - odpinam pas i od razu spełniam jego rozkaz. Josephine spokojnie, wyluzuj. Ja wiem, że jesteś na terenie wroga, ale opanuj swój niepokój i po prostu idź z prądem. - Siergiej przestaw mój samochód. - podaje kluczyki jednemu ze swoich ludzi, a następnie spogląda na mnie wzrokiem pozbawionym życia. - Za mną. - rusza wolnym krokiem do środka zamku, który napawa mnie niewyjaśnionym lękiem. Josephine oddychaj spokojnie, uspokój swoje głupie serce, to tylko budynek. Moje obcasy odbijają się echem od zimnych, ciemnych ścian, a wiszące palące się pochodnie teleportują mnie w przeszłość. Dość interesujący wystrój wnętrz. Nie ukrywam, że mimo odczucia lęku, podoba mi się to co widzę, aczkolwiek w tym momencie głównie widzę tyłek Popowa, więc skupiam swoje spojrzenie na płytkach podłogowych. Nasza przechadzka kończy się po kilku minutach, kiedy to mężczyzna wprowadza mnie do przestronnego biura, znajdującego się na samym końcu długiego korytarza.

- Usiądź. - wskazuje na fotel przy biurku, więc sadowię swój tyłek na miękkim siedzisku i obserwuję jak Popow zajmuje miejsce po drugiej stronie mahoniowego biurka. Bierze do ręki wieczne pióro i wypracowanym zapewne przez lata ruchem, przesuwa je przez palce. - Do jakiego brukowca piszesz?

- Beautiful.

- Ah, Waszyngton. Nie dobrze, Josephine. Bardzo nie dobrze. - po tonie jego głosu niestety nie jestem wstanie niczego odczytać. Brzmi tak samo, jak godzinę temu w domu Nikity Labiediew, dlatego ja również nie opuszczam swojej maski. Odkłada wieczne pióro, wstaje z krzesła i zaczyna powoli okrążać biurko. - Według mafijnego prawa, podlegasz władzy Waszyngtońskiej mafii, a będąc świadkiem egzekucji dokonanej przeze mnie, stałaś się celem numer jeden dla Jordana Chamblinsa.

- Pytanie brzmi. Skąd ten cały Chamblins będzie wiedział, że tutaj byłam?

- Każdy szef mafii wie wszystko, co powinien wiedzieć. Ściany mają uszy, Josephine. Co powiedziała ci Nikita Labiediew?

- Nic, poza tym, że miewa wizje związane z konkretną osobą.

- Dlaczego mam ci w to uwierzyć? - staje za mną i dłonie zaciska na oparciu fotela. Zapach jego intensywnych perfum dociera do mojego nosa i ponownie muszę stwierdzić, że pachnie perfekcyjnie. Tak jak powinien pachnieć każdy mężczyzna.

- Nie mam żadnego powodu, by kłamać.

- Intrygujące. - stwierdza i nachyla się tak, że czuję jego ciepły oddech przy moim uchu. - A więc, co ci wywróżyła?

- Powiedziała, że spotkam na swojej drodze niebezpiecznego mężczyznę.

- Zgaduję, że miała na myśli mnie. - odsuwa się ode mnie i wraca do swojego miejsca za biurkiem. - Marna wróżba. Wiedziała, że prędzej czy później pojawię się u niej z wizytą.

- Domyśliłam się. - Patrzymy na siebie. Szare oczy naprzeciwko czarnych, jak węgiel i ani mi się śni, by przegrać tą niemą batalię. Nie chcę, by Popow pomyślał, że jestem słaba, ponieważ okres w moim życiu, w którym nie miałam siły, by podnieść się z łóżka mam już za sobą. Może i ugrzęzłam w bagnie, ale liczę, że uda mi się z niego wydostać bez szwanku.

- Oddaj mi swój telefon. - Josephine, niech ci powieka nawet nie drgnie, a dolna warga nie zacznie drżeć. Opanuj również drżenie rąk. Patrz na niego, podejmij wyzwanie i daj mu ten telefon. Nie unoś się dumą.

Wdech...

Wydech...

Spokój...

Opanowanie...

Kładę swój telefon na biurko i obserwuję jak Popow chowa go do szuflady w biurku, którą następnie zamyka na klucz. Pięknie. Cudownie.

- Mam tylko dwie opcje, Josephine. Albo cię zabiję, albo spróbuję ci zaufać i cię wypuszczę, abyś mogła wrócić do Waszyngtonu. Zostaniesz na razie tutaj, pod opieką moją i moich ludzi. Będziemy cię obserwować, a jeden zły ruch, a twoja piękna buźka odłączy się od reszty twojego ciała.

- Doskonale. - kwituję.

- Możesz wyjść. Przed drzwiami czeka na ciebie Ivan. Zaprowadzi cię do twojej sypialni, a potem przywiezie twoje rzeczy z hotelu. - Dobrodusznie, Popow. Nie ma co. Więzisz mnie w swoim zamku, z którego nie uratuje mnie żaden książę na białym rumaku, gdyż to nie jest bajka, ale dziękuję że chociaż pozwolisz mi zmienić ubrania i dasz mi miejsce do spania.

Nie potknij się.

On obserwuje każdy twój ruch, Jo.

Idź przed siebie. Prosto i z gracją. Nie kręć biodrami!

Fedir Popow ( Myśli tego bohatera będą skąpe jak na razie. Zazwyczaj jeśli będzie jego perspektywa to będzie umieszczony jedynie dialog)

Gdyby tylko się sprzeciwiła, wróciłaby do Waszyngtonu jeszcze dziś.

Gdyby tylko pokazała coś więcej niż spokój i pustkę w oczach, nie zaprzątałbym sobie nią głowy.

Ale jest twarda. Silna.

Inna.

Moja.

____
Hej misie 🥰
Miłej nocy 🥰
Buziole 🥰

Łotr spod ciemnej gwiazdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz