" Jutro będę w domu"

12.1K 914 133
                                    

Zamek to miejsce, w którym cały czas czujesz ciarki na plecach i to nie z powodu, iż wszędzie kręcą się ludzie ze świata rosyjskiej mafii, ale z powodu zimnego wykończenia wnętrz. Ciemna cegła, pochodnie i właściwie czarne meble. Moja tymczasowa komnata wręcz krzyczy na całe gardło: "Wiej dziewczyno!". A mimo to siedzę na wielkim łóżku z kolumnami i wgapiam się w zachód słońca za oknem. Nie mam telefonu, więc co za tym idzie? Brak kontaktu ze światem zewnętrznym. Prudence mnie zabije, jeśli za godzinę nie wyślę jej sprawozdania z mojego dzisiejszego wywiadu, aczkolwiek utknęłam w zamku szefa mafii i nie wiem co jest gorsze. Utrata pracy, czy towarzystwo Popowa?

Jeśli stracę posadę, nie będę wstanie samodzielnie utrzymać się w Waszyngtonie, a znalezienie pracy w tej branży w tych czasach graniczy z cudem. Prudence może i jest dla mnie kimś w rodzaju przyjaciółki, ale jest również moją szefową, dla której gazeta Beautiful jest najważniejsza, dlatego zwolni mnie jeśli zawalę termin.

Ah, Popow. Narobiłeś mi kwasu.

Ciche pukanie do drzwi, wyrywa mnie z moich smętnych myśli, ale nim zdążę chociażby otworzyć usta, by zaprosić mojego gościa do środka, niska krągła kobieta stawia przy kolumnie łóżka moją walizkę wraz z torbą z laptopem.

Alleluja...

- Pan Popow kazał mi dostarczyć pani bagaż. - wypowiada kobieta melodyjnym głosikiem, wpatrując się w swoje znoszone buty. - Czy mam pani pomóc się rozpakować?

- Jestem Josephine. - oznajmiam z naciskiem na swoje imię, by dać jej do zrozumienia, iż nie chcę, by ktokolwiek tutaj zwracał się do mnie na per "Pani". - Nie trzeba. Nie mam zamiaru w ogóle rozpakować tej walizki.

- Mimo wszystko nalegam.

- Nie dziękuję...Jak masz na imię?

- Viera.

- Dziękuję, że pofatygowałaś się, aby przynieść mi mój bagaż, ale rozpakowywanie jej nie jest konieczne. Nie zabawię tutaj długo.

- Dobrze. - spogląda na mnie i delikatnie kąciki jej ust unoszą się ku górze. - Jestem do twojej dyspozycji, Josephine. Pan Popow powiedział, że mam traktować cię jako gościa specjalnego, dlatego spełnię każdą twoją prośbę. Czy czegoś w tej chwili potrzebujesz?

- Może herbaty.

- Naturalnie. - dyga i zostawia mnie samą, więc mogę chociaż na moment zrzucić swoją maskę zobojętnienia. Co tutaj się dzieje? Z moich drobnych kalkulacji wynika, iż Popow prowadzi ze mną jakąś grę. W jednej chwili daje mi do zrozumienia, że jestem więźniem w jego zamku, a potem dowiaduję się, że jego ludzie mają traktować mnie jak gościa specjalnego. Nie widzę to ani jednego logicznego wyjaśnienia.

Fedir Popow pod tą maską nieczułego sukinsyna zapewne ma przeogromny mózg, w którym rozmyśla, w jaki sposób zniszczyć swojego wroga, a w tej chwili jestem dla niego niedogodną sytuacją, świadkiem egzekucji Nikity Labiediew, wrogiem.

Aczkolwiek sam powiedział:

Mam tylko dwie opcje, Josephine. Albo cię zabiję, albo spróbuję ci zaufać i cię wypuszczę, abyś mogła wrócić do Waszyngtonu. Zostaniesz na razie tutaj, pod opieką moją i moich ludzi. Będziemy cię obserwować, a jeden zły ruch, a twoja piękna buźka odłączy się od reszty twojego ciała.

Więc muszę zdobyć jego zaufanie, by stąd uciec i wrócić do swojego niezbyt ciekawego życia w Waszyngtonie. Ale jak to zrobić? Ten człowiek nie nabierze się na kłamstwo. Jest jak drapieżnik, który tylko czeka, aż komuś powinie się noga, by zaatakować. Josephine bądź po prostu sobą. Nie udawaj. Bądź tą zimną skamienieliną. Wejdź w jego grę, a zyskasz wolność.

- Twoja herbata. - Viera kładzie kubek z parującym napojem na stoliku obok łóżka. - Pan Popow pyta się, czy zjesz z nim kolację. - Niech ci nawet brew się nie ruszy! Patrz na nią. Tylko patrz! To oczywiste, że wolałabym siedzieć tutaj, gdzie chociaż w kilku procentach jestem bezpieczna, ale nie mogę unikać konfrontacji z rosyjskim diabłem.

- Z chęcią. - odpowiadam.

- Za dziesięć minut przyjdę do ciebie i zaprowadzę cię do części mieszkalnej pana Popowa. - z niewzruszonym wyrazem twarzy odprowadzam wzrokiem Vierę do drzwi, a gdy tylko zamykają się za nią , zrywam się z łóżka i podchodzę do okna, by nabrać trochę świeżego powietrza do płuc. Popow zadbał również o to, bym nie wpadła na pomysł ucieczki przez okno, ponieważ moja sypialnia mieści się właściwie na samej górze, więc wyskakując z tego piętra, wskoczyłabym prosto do piekła. Niebo byłoby dla mnie za dobre. Tylko w piekle mogę odpokutować to, że zabiłam człowieka.

~***~

Czarne oczy, wpatrują się we mnie z drugiego końca dwunastoosobowego stołu, przy którym siedzę tylko ja i Popow. Mężczyzna bawi się widelcem, a jego wyraz twarzy nie zdradza niczego. Oboje jesteśmy jak lalki bez twarzy. Zarówno intrygujące, jak i napawające lękiem.

Kilka kobiet właśnie stawia przed nami smakowicie wyglądający posiłek, na którego zapach, ślinka sama nacieka do ust.

- Sądziłem, że przebierzesz się zanim przyjdziesz na kolacje. - wypowiada beznamiętnie Popow, sięgając po karafkę z whisky.

Nie daj się sprowokować. Nawet nie drgnij.

- To tylko kolacja. - stwierdzam. - Posiłek tak samo ważny jak śniadanie czy obiad i nie widzę potrzeby, by jeść ją w innym stroju niż w tym, w którym zaczęłam dzień. Sam również masz na sobie ten sam garnitur, w którym pojawiłeś się u Nikity Labiediew.

- Słuszna uwaga, panno Dryer. - zapada milczenie, przerywane jedynie uderzeniami sztućców o porcelanę. Przeżuwam powoli każdy kęs, czując na sobie ciągłe spojrzenie Popowa. - Smakuje? - pyta po chwili, ale odnoszę wrażenie, że wcale nie interesuje go moja opinia na temat tego, czy jego kuchenna obsługa spisuje się dobrze ze swoich obowiązków, aczkolwiek z grzeczności nie wypada zignorować pytania.

- Tak. - odpowiadam jedynie i wracam do jedzenia. Błagam, niech to spotkanie dobiegnie już końca.

- Wyśmienicie.

- Również się cieszę. - odpowiadam takim samym tonem.

- Jutro muszę wyjechać do Waszyngtonu na spotkanie szefów mafii. Polecisz ze mną jako moja osoba towarzysząca. - wstaje od stołu. - Więc się wyśpij. Dobranoc.

Tak po prostu wychodzi.

Zostawia mnie samą w jadalni, bym mogła przetrawić to, co właśnie mi powiedział.

Spotkanie szefów mafii? Po jaką cholerę ja mam tam być? Aczkolwiek to Waszyngton.

Może uda mi się uciec z dala od Popowa.

Z tą myślą kończę swój posiłek, a następnie pod opieką Viery wracam do swojej sypialni, a gdy zasypiam uśmiecham się na myśl, że jutro będę w domu.

____
Hej misie 🥰
Jeszcze raz życzę Wam wesołych świąt 😁
Jedzenie jedzeniem,rodzina rodziną, prezenty prezentami😊
Ale czas wrócić do naszego świata mafijenego, prawda?
Buziole 🥰

Łotr spod ciemnej gwiazdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz