" Dyrektor - Josephine Dryer"

13.5K 979 174
                                    

Nikita Labiediew, ta na pozór miła, starsza kobieta, czerpała korzyści materialne z cierpienia dzieci, które po sprzedaniu do meksykańskiego burdelu z całą pewnością przechodzą w tym momencie piekło, o którym nawet sam diabeł nie ma pojęcia.

Josephine, uspokój się. Ta kobieta już dostała zasłużoną karę. Nie możesz czuć nienawiści do kogoś kto już jest martwy i nie zrobi więcej niczego złego.

Biorę kilka uspokajających wdechów i spoglądam na biały budynek z czymś w rodzaju ulgi. Fedir Popow z nieznanych dla mnie pobudek pomaga tym kobietom stanąć na nogi, co czyni go bardziej ludzkim. Ale co spowodowało u niego taki gest? Jestem pewna, że nie odpowie mi na to pytanie, więc nie widzę sensu, by zaczynać jakąkolwiek rozmowę na ten temat. Może z czasem sam postanowi odpowiedzieć mi o tym. Na razie nie chcę wtrącać się w jego sprawy, ponieważ w zasadzie jest dla mnie zupełnie obcym człowiekiem.

Ale czy to znaczy, że jestem okropną osobą, jeśli cieszę się, że szczątki Nikity Labiediew walają się po jej posiadłości?

Tak, Jo. Jesteś paskudna. Ale zrobiłabyś to za Popowa, gdybyś tamtego dnia znała o niej prawdę, dlatego sama siebie rozgrzeszam.

- Wejdziemy do środka? - pyta po chwili milczenia Viera. Przytakuję i ruszam za nią wzdłuż żwirowej ścieżki prosto do szerokich drzwi. - Nikt tu nie mówi po angielsku.

- Spokojnie. - uśmiecham się. - Znam rosyjski w stopniu zaawansowanym. Będąc dzieckiem miałam zajawkę na naukę języków, więc znam ich aż cztery.

- Naprawdę?

- Tak. Do wyboru do koloru. Rosyjski, niemiecki, włoski no i oczywiście angielski.

- Mogłabyś prowadzić tutaj zajęcia. - sugeruje z zachwytem. - Jestem pewna, że pan Popow poprze ten pomysł. Sam wymaga od swoich ludzi znajomości angielskiego, więc będzie wdzięczny jeśli te kobiety i dzieci będą posiadać takie umiejętności.

- Świetny pomysł. - stwierdzam, uśmiechając się. Viera otwiera drzwi, a gdy tylko zamykają się za moimi plecami zaczynam się denerwować. Nie mam pojęcia, co może mnie tu czekać, nie znam podopiecznych ani ich historii, dlatego nie jestem pewna czy zniosę tak dużą ilość czyjegoś cierpienia, znając doskonale uczucie jakim jest molestowanie seksualne.

Mam czternaście lat. Jutro skończę piętnaście, a to znaczy że dzieli mnie jedynie rok od zrobienia upragnionego prawa jazdy. Mam dość komunikacji miejskiej, gdzie wiecznie panuje tłok, zwłaszcza w godzinach szczytu. Odkładam swój pamiętnik do szuflady w biurku, gaszę lampkę nocną tuż przy moim łóżku i zamykam oczy z zadowoleniem czekając, aż przyjdzie Morfeusz i weźmie mnie w swoje ramiona...Zasypiam...

Czy to sen? Coś szorstkiego dotyka mojego uda, skrytego pod kołdrą i sunie w dół bądź coraz wyżej w górę. Poruszam się niespokojnie i otwieram zaspane oczy i dostrzegam postać nachylającą się nad moim łóżkiem.

Otwieram buzię by zacząć krzyczeć, ale duża dłoń mojego ojczyma uniemożliwia mi tą czynność.

- Ani słowa, piękna Josephine. - wypowiada, plując swoją flegmą prosto na moją twarz. Jego wiecznie posklejana broda, dodaje mu w tej chwili złowieszczego wyrazu twarzy. Moje serce bije z prędkością godną sprintera na zawodach Olimpijskich. Mam wrażenie, że moje ciało dostało całkowitego paraliżu, gdyż nie potrafię zmusić się do żadnego ruchu.

Oh, co się dzieje?

Dlaczego on jest w moim pokoju i przyciska mnie swoją masą do mojego niewielkiego łóżka?

- Bądź grzeczna, a dostaniesz nagrodę. - uśmiecha się z wyższością, a jego wolna dłoń wdziera się prosto do mojej bielizny, a następnie jego dwa palce brutalnie nacierają na moje łono, a po niespełna kilku sekundach czuję ból. Jego palce wtargnęły do mojej sfery intymnej. - Jesteś tak cudownie ciasna. - jęczy przy moim uchu. - Nie mogę doczekać się, aż mój fiut rozedrze cię w pół.

Łotr spod ciemnej gwiazdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz