Rozdział 10

202 14 1
                                    

Maraton 3/4

Xavier's pov

Obudziłem się zapewnie dość rano sądząc, że nikt jeszcze nie puszcza muzyki i nie drze ryja. Wstałem ale coś było tu nie tak..nie ma Cassie, gdzie ona jest?! Wybiegłem z namiotu w laćkach z Adasia i bez koszulki. Zobaczyłem ją jak próbuję zapalić ognisko, wyglądała tak słodko..nie wiem dlaczego ale zaczęło mi na niej zależeć.

-Pomóc Ci?- zapytałem. Cass podskoczyła i obróciła się.

-Co ty tu robisz? Jest coś po 6..-posłała mi krótkie spojrzenie i wróciła do układania patyczków na ognisko.

-Zaraz wrócę..- powiedziałem i poszedłem po drewno. Wróciłem z masą drewna a ona jeszcze nie mogła podpalić tego ogniska. Kopnąłem jej stosik z patyczków.

-Ej! Próbuję zapalić ognisko!- krzyknęła. Ułożyłem drewno i podpaliłem zapalniczką.

-Dzięki Xavier..-uśmiechnęła się delikatnie.

-Która godzina?- zapytałem.

-6:34- odpowiedziała grzejąc się przy ognisku.

-Mam pomysł jak obudzić tych debili- uśmiechnęłem się złowieszczo.

-Jaki?- popatrzyła się na mnie z zaciekawieniem.

-Pójdę po mój głośnik, podłożę im do namiotu i puszczę na całą głośność muzykę, której nienawidzą czyli świąteczna- zaśmiałem się. Poszłem po głośnik i podłożyłem im do namiotu.

-3...2..1!- włączyłem.

-KURWAAAA! KTO ZA DEBIL TO TU DAŁ, JAPIERDOLE ZABIJE GNOJA!- krzyczał chyba Luke, nagle wybiegli z namiotu wcześniej wyrzucając mój głośnik.- Xavier to ty?!- krzyknął podchodząc do mnie. Śmiałem się jak upośledzony na mokrej od rosy trawie, poprzez popchnięcie z strony Luka.

-Jeszcze raz kurwa, a zabije wszystkich!- wrzasnął.

Cassie's pov

Nie chciałam skończyć jak Xavier więc powstrzymywałam śmiech ale gdy tylko usiedliśmy przy ognisku piecząc kiełbaski to wybuchnęłam tak głośnym śmiechem.

-Pojebało?- zapytał Joe. Po chwili wszyscy zaczęli się śmiać ale tylko ja nie wiedziałam czemu,popatrzyłam na swój kij i wszystko było jasne, nie było kiełbaski- Jebana!- krzyknęłam.

-Węgielek- zaśmiał się Josh.

-To nie śmieszne! Macie druga?- zapytałam.

-Sprawdzę- podszedł do stołu Luke- Nie..-westchnął.

-Jestem głodna..-rzuciłam kij obok siebie.

-Ogólnie dziś przyjeżdża ekipa- powiedział Josh.

-Co?! Kto będzie?!- zapytał podekscytowany Xavier.

-Katrine, Hannah, Matt i Sean- wymienił Josh. Xavier uśmiechnął się szeroko na pierwszą wymienioną osobę. Pewnie jego dziewczyna..nie mam już w ogóle szans u niego..

-To dziś najebiemy się jak księciunia- zaśmiał się Xavier. Nie chciałam dłużej z nimi przebywać i patrzeć jak jedzą, poszłam do namiotu poleżeć trochę i przeglądać instagrama.

Dwie godziny później

Słyszę już tylko granie muzyki, śmiechy, wrzaski.. smutno mi, ponieważ zapomnieli o mnie już godzinę wcześniej, postanowiłam nie siedzieć tu sama jak palec i ukraść im wódkę oraz iść na klif. Wyszłam z namiotu, podkradłam się do ,,baru" i wzięłam wódkę pod kurtkę.

-Joe idziemy się nawalić?- szepnęłam mu na ucho a on pokiwał głową. Nie mogliśmy tego zrobić przy nich, bo jesteśmy nie pełnoletni i zaraz by się przypierdolili. Poszliśmy w stronę klifu, usiedliśmy pod drzewem, otworzyłam wódkę i wzięłam pierwszy malutki łyk.

-O fu! Jakie to dziwne..-skrzywiłam się a Joe tylko się zaśmiał.

-Co Ci się podoba w Xavierze?- zapytał niespodziewanie.

-Wszystko..po prostu wszystko..- westchnęłam.

-Ciekawe co teraz robią..czy zauważyli, że znikneliśmy- wypijaliśmy cała wódkę łyk po łyku gdy nagle urwał mi się film...

______________________________________

Hejka kochani, znów rozdział jest tak późno ale po prostu jestem leniwa kluska XDDD W aktualizacji postaci (po 3 rozdziale z tej opowieści macie takie coś) są tam opisy i zdjęcia chłopaków oraz zaraz dodam zdjęcia Katrine, Hannah, Matta i Seana. Co dostaliście pod choinkę? Możecie pisać w komentarzach chętnie poczytam! :DDD 

Do you love me?(ZAWIESZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz