1

1.2K 58 8
                                    

Dziewczyna już tylko przyglądała się bezwładnie pozostałościom po
Benie Solo. Na czarne szaty mężczyzny co chwila spadała nowa łza Rey. Pamiętała każdą wspólną chwilę, każdy moment, gdy chciała go zabić, pierwsze spotkanie i ich tajemnicze wizje. Cały czas miała przed oczami jego uśmiech, najpiękniejszy jaki widziała i tak szczery jak ich miłość. Położyła się na zimnych kamieniach i wspominała swoją pierwszą miłość. Jeszcze niedawno marzyła tylko o zatopieniu swojego miecza świetlnego w ciele Kylo Rena. Teraz dała by wszystko, żeby Ben Solo wrócił...
                             
                             

Obudziła się i otworzyła oczy z nadzieją, że poprzednie zdarzenia były tylko koszmarem, spędzającym sen z powiek. Tak bardzo chciała ujrzeć burzę kruczoczarnych loków i zanurzyć w nich swoje dłonie. Tak bardzo chciała przejechać palcem po bliźnie na policzku mężczyzny i zajrzeć w bezdenne ciemne tęczówki. Ujrzała tylko nietkniętą stertę czarnych ubrań. Powoli podeszła do szat i uklękła przy nich. Wzięła je do rąk i mocno przytuliła, powstrzymując łzy. Robiąc ostatni wdech, podniosła się z ziemi i z opanowaniem ruszyła do przodu.

Otworzyła klapę starego śmigacza i wskoczyła do środka, kładąc obok siebie wszystkie rzeczy. Zresetowała statek i wystartowała. Galaktyka była wolna od Najwyższego Porządku, Ruch Oporu zwyciężył, pozostawiając świat w rękach ludzi. Dryfowała w kosmosie i myślała na jaką planetę się udać, wprowadziła współrzędne Tokadana i przestawiła śmigacz na autopilot. Położyła się i zatopiła na powrót w swoim umyśle. Oddał mi całą swoją moc, oddał swoje życie, żeby ożywić mnie, gdyby nie ja nie musiałby ginąć, to moja wina, zabiłam niewinnego człowieka, myślała. Mocno zagryzła wargę, powstrzymując kolejny płacz. Usiadła na podłodze z zamiarem medytowania, powietrze powoli opuszczało jej płuca, aby za chwile napełnić je świeżym tlenem. Zamknęła powieki. Zobaczyła gwiazdy, które ją otaczały, poczuła ich energię, przepływającą przez śmigacz. A potem krajobraz się rozmył. Zobaczyła przed sobą twarz Bena, szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy, uwydatniajac policzki. W jego oczach tliły się iskierki radość i nadziei. Zmarszczyła czoło, nie chciała teraz tego oglądać. Jej umysł skupił się na czymś zupełnie innym, jednak przeklęta wizja młodego Solo, nie chciała opuścić jej duszy. Wzięła głęboki oddech i pozwoliła sobie na chwilę słabości. Skierowała swoją uwagę na mężczyznę i starała się ostatni raz zapamiętać każdy szczegół. Czarne oczy patrzyły się na nią, nieustannie uśmiechając się. Lekko różowa blizna, sprawiła, że jej kąciki ust uniosły się lekko do góry. Pełne wargi wygięte w przesłodki uśmiech i cudowne czarne loki, opadające na twarz. Rey lekko obruciła się i zobaczyła siebie z mieczem świetlnym w ręku. Twarz dziewczyny była pełna gniewu i nienawiści. Gwałtownie pobiegła do chłopaka i wbiła broń na wylot. Prawdziwa Rey chciała krzyczeć i płakać. To nie było tak! Myślała. Nie zrobiłabym ci tego Ben! Krzyczała w myślach. Nagle otworzyła oczy, pozwalając okrutnej wizji oddalić się na drugi plan. Dziewczyna zaszlochała -  Przepraszam, błagam wybacz mi Ben! Wróć do mnie! Kocham Cię! Przepraszam, że nie mogłeś usłyszeć tego wcześniej! Przepraszam..... - krzyczała w lustro, co chwila pociągając  nosem. Zamachnęła się i z pełną siłą uderzyła w odbicie. Z nadgarstków pociekła krew, lecz to nie powstrzymało ją od dalszego niszczenia szkła. Kawałki lustra odpryskiwały na bok...

Twoja Ostatnia Wizja •• ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz