Dziewczyna powoli otworzyła oczy, a zaraz potem mocno kichnęła - No tak - pomyślała i przypomniała sobie o wczorajszej nocy, która na pewno była powodem jej osłabienia. Przetarła opuchnięte powieki i podniosła się z kanapy. Chewwie na pewno pilotuje - pomyślała i poczłapała do niego. W jej głowie siedział tylko jeden mężczyzna, a w dodatku za nic nie chciał jej opuścić. Ona nie mogła o nim zapomnieć i ilekroć próbowała, łapał ją atak płaczu, no ewentualnie wściekłości.
- Roaaaar! - przywitał ją przyjaciel i wyciągnął rękę z kubkiem gorącej kawy. Wyszczerzył zęby i wskazał na parującą owsiankę, leżąca na półce.
- Dzięki! Na pewno nie potrzebujesz pomocy z pilotowaniem? Siedzisz tu całą noc - Rey troskliwie spojrzała na Wookiego i klapnęła na siedzenie obok. Wyciągnęła dłoń, na której po chwili wylądowała miska z pachnącym śniadaniem. W odpowiedzi usłyszała tylko obojętny mruk przyjaciela - Jak uważasz. Jak będziesz chciał się zmienić to wołaj - powiedziała i zabrała się za jedzenie. Owsianka smakowicie pachniała owocami katalumy i jadalnymi kwiatami leopodu. Dzięki Chewwie, to było pyszne - uśmiechnęła się i poklepała go po plecach. Pochwyciwszy puste naczynia, pomknęła do kuchni i wrzuciła je do zlewu - Później posprzątam - skwitowała Rey i z kawą w ręku poszła do kabiny głównej.
~~~
Medytacja, to było coś co odprężało wszystkich Jedi. Głębokie oddechy pozwalały dziewczynie egzystować w cudownym świecie mocy. Od czasu do czasu jakiś duch odwiedzał ją i pogrążali się w rozmowie na dłuższy czas lub po prostu był. Czuła obecność każdego przedmiotu czy istoty. Równowaga sił przeszywała jej ciało, miała świadomość tego wszystkiego. Spokój i przemoc, porządek i chaos, miłość i nienawiść. Wszystko to było tak samo potrzebne. Powietrze wypełniało jej płuca, a Rey czuła każdy atom. Otworzyła oczy z nadzieją pozostania w tej cudownej rzeczywistości. Widok, który zobaczyła nie mógł się równać z tym co okiełznało jej serce. Myślami znajdowała się na planecie Naboo, wszędzie zieleń i przepiękne rośliny, jeziora i rzeki, drzewa owocowe i krzewy, kwiaty przeróżnych kolorów. Czuła się, jakby naprawdę tam była. Mogła dotknąć wszystkiego co chciała. Powietrze pachniało milionem kwiatów na raz, a cudowna muzyka harfy zostawała w uszach na zawsze. Szła przez wytyczoną drogę, prowadząca do przytulnego zacisza. Rozejżała się, zobaczyła mały staw, a w nim delikatnie szumiacą wodę. Po srebrzystej tafli pływały Nefertiti, rośliny zgodnie poruszały się wraz z kierunkiem wiatru, rozpylając słodki zapach. Nagle poczuła w sobie coś innego, coś pomiędzy mocą ducha, a człowieka. Zaintrygowana, skierowała się do domniemanego źródła mocy. Przedarła się przez krzaki i ujrzała wielkie jezioro, rozciągające się, aż po horyzont. A na trawie siedział ktoś, kogo zdawała się znać. Z niepewnością podeszła bliżej. Kruczoczarne loki opadające na kark, szerokie barki opatulone beżową peleryną i lekka blizna na policzku, sprawiły, że jej oczy natychmiastowo zeszkliły się tak jak zeszłej nocy.
- Ben - dziewczyna szybko pobiegła do ukochanego.
- Rey - młody Solo uśmiechnął się szeroko i mocno przytulił swoją pierwszą prawdziwą miłość.
CZYTASZ
Twoja Ostatnia Wizja •• Reylo
FanficNajwyższy Porządek przestał istnieć, a galaktyka jeszcze nie przestała świętować śmierci Imperatora. Młoda Rey zaczyna nowe życie i zamierza szkolić młodzików. Jednak jak sobie poradzi po stracie największej i jedynej miłości jej życia - Bena Solo...