18

326 28 11
                                    

Czarne oczy Bena, gwałtownie zmrużyły się na spotkanie z porannym promykiem światła. Kolejny dzień bez Rey. W Królestwie Mocy pogoda zapowiadała się bardzo słonecznie. Bezchmurne niebo pokrywało całe miasto. Mieszkańcy zielonej planety Issoropia wygrzewali się na piasku, otaczającym głębokie, przejrzyste oczka wodne.

Solo zerknął na zegarek, który złośliwie pokazywał 7:55. Zostało mu pięć minut do śniadania. Szybko ubrał się w jasne szaty, po czym z obojętnym wyrazem twarzy, który znikał tylko w obliczu ukochanej, wymaszerował z mieszkania. Minął ogromną marmurową fontannę, po czym skręcił w lewo, po drodze kłaniając się napotkanym osobom.

Skinieniem palca otworzył wielkie mosiężne drzwi. Energicznie, jak to miał w zwyczaju, wszedł do środka. Na środku pomieszczenia znajdował się blat, długi na pół sali. Teoretycznie był to budynek poświęcony konferencjom, ale jego rodzinie służył on jako jadalnia. Stoły uginały się od nadmiaru potraw. Wszystkie oczy zwróciły się w stronę Bena.

- Jak zwykle spóźniony - chrząknął Luke, nakładając sobie na talerz kolejną porcję jajecznicy z boczkiem.

Ben tylko wymijająco przywitał się z Leią - Witaj, matko - po czym lekko ją uścisnął.

- Siadaj, słoneczko! - krzyknęła babcia, gwałtownie wstając z krzesła, tym samym przewracając je do tyłu, podbiegła do wnuka. Jak na swój wiek, była bardzo energiczna. Z szerokim uśmiechem mocno przytuliła Bena, po czym lekko ucałowała jego policzek - Chodź, chodź mój drogi, ugotowałam ci cały garnek rosołu! - powiedziała łapiąc  go za rękę.

- Padme - wtrącił najstarszy Skywalker  - To przecież już duży chłopak - uśmiechnął się wybraniec po czym podniósł krzesło ukochanej i pomógł jej usiąść.

- Daj spokój, Ani - stanowczo odmówiła - siadaj tutaj Ben, ja już ci wszystko przyniosę!

- Babciu, naprawdę nie trzeba.

- Cicho! Spójrz na siebie! Sama skóra i kości - krzyknęła - Bez dyskusji, nakładaj sobie - dodała i jeszcze raz przytuliła mocno wnuczka.

Ben spojrzał błagająco na matkę.

- Mamo - zaśmiała się Leia - Rosół może  zostawimy na obiad? W końcu to zupa -  podeszła do Padme, po czym odstawiła garnek na kuchenkę.

- Nikt się tutaj nie zna, na prawdziwej dietetyce - powiedziała Pani Skywalker.

- Zaglądałeś ostatnio może do Rey? - zapytał Anakin, Bena, po czym wziął ogromny łyk, gorącej kawy.

- Nie pij tak szybko, bo się poparzysz i będziesz miał czkawkę - wtrąciła Padme, gładząc męża po policzku.

- Nie dziadku - odpowiedział szybko Ben, nakładając sobie do miski sałatkę z łososiem - Nie chcę żeby o mnie myślała, bo robi jej się jeszcze bardziej smutno.

- Bzdury - wtrącił Han - Im mniej cię widzi, tym mniej w niej nadziei.

Ben tylko wbił wzrok w talerz napełniony jedzeniem.

- Oj zostawcie go w spokoju - odrzekł najstarszy w tym pomieszczeniu,
Ben Kenobi.

- Biedna dziewczyna - szepnęła do brata, bo przecież oboje ją szkolili.

- Prawda - odparł Luke, otulając ramieniem siostrę - Taka zagubiona.

- Zagubiona? Chyba nie widzieliście jej teraz - włączył się do rozmowy Han - Psychicznie rozdarta. To najlepsze określenie.

Anakin poklepał wnuka po ramieniu - Zrobiłeś najlepiej jak mogłeś zrobić.

- Współczuję tej panience - Padme wtuliła się w tak dobrze jej znane, ramię Ani'ego - Doskonale wiem jak się czuje - otarła samotną łezkę spływającą po rumianym policzku. Ostatkiem sił oddaliła wspomnienie, które prześladowało ją w najgorszych koszmarach. Ona leżąca na zimnym stole operacyjnym, czująca piekący ból złamanego serca. Przeżywała najgorsze chwilę swojego życia, odczuwając jak miłość jej życia oddalała się od niej dalej i coraz dalej. Wiedziała, że bez niego nie jest jej pisane długie i szczęśliwe zakończenie. Zdążyła tylko pocałować w czółka swoje ukochane dzieci. Niestety jej miłość do Anakina Skywalkera była tak wielka, że cios, który zadał jej sercu,  spowodował jej śmierć, pełną żalu, rozpaczy i łez. Wiedziała jak to jest stracić kogoś, kogo się kocha.

Mąż, czując jej smutek, tylko mocniej ją przytulił.

- Dziękuję, za posiłek - Ben wstał od stołu - Matko, ojcze - skinął głową w ich stronę.

- Chodź tu kochany - odparła babcia, po czym mocno uścisnęła wnuka.

- Do później, babciu, dziadku - powiedział i skłonił się lekko. Pożegnał się z resztą i wyszedł z sali.

- Źle z nim - rzekł Luke, po czym wszyscy tylko niemo przytakneli.

Twoja Ostatnia Wizja •• ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz