3

702 61 15
                                    

Przy nagłaśniaczu stanął mężczyzna w podeszłym wieku. Rozłożył kartkę przed sobą i powoli wsunął na nos grube okulary z pozłacanymi oprawkami. Głośno przełknął ślinę i zaczął mówić.

- Witam serdecznie wszystkich obywateli planety Takodana. Stoimy właśnie w miejscu, gdzie po raz pierwszy wprowadzono ustrój demokratyczny. Galaktyka jest miejscem, gdzie wszelkie istoty żyjące, mają równe prawa, a ich głos jest tak samo ważny. Tutaj w Takodanie wszystko to za chwilę stanie się prawdą - dziadek poprawił okulary i kontynuował przemówienie, zerkając na papier - Po zliczeniu głosów każdego z was. Po tych trzech tygodniach, w końcu możemy poznać wyniki wyborów. Z przyjemnością ogłaszam, że Przewodniczącym Stanu został
Poe Dameron! Uzyskał on poparcie, aż 88% społeczeństwa. Serdeczne gratulacje, 10% poparcia otrzymał Ahiok Medynburski, a pozostałe 2% Anisha Kleytun. Gratuluję wszystkim kandydatom - mężczyzna zszedł z cytadeli. Wiwatom nie było końca. Ludzie rzucali kapeluszami, czapkami i wszelkimi innymi nakryciami głowy. Poe w sekundę znalazł się w ramionach przyjaciół. Tłum krzyczał i gratulował przyszłemu Przewodniczącemu.

- Wszyscy posunąć się! - krzyczał Finn torując Dameronowi drogę i pomagając mu prześlizgnąć się do siedziby - Na bok ludzie.

Przyjaciele dotarli do drzwi i niezauważeni wcisneli się do środka.

- Kogo moje oczy widzą - powitała chłopców Rey - ekscelencjo - dziewczyna prześmiewczo skłoniła się nisko.

- Ha ha, chodźcie - Poe skierował się do ogromnego pokoju, którego wielkie tytanowe drzwi przywoływały ze snów największe koszmary - trzeba zburzyć te drzwi - skwitował Poe i szarpnął za klamkę. Wszedli do środka niepewnie rozglądając się po pomieszczeniu, z sufitu zwisały pajęczyny, a kryształowy żyrandol trzymał się na ostatniej nitce.

- To tutaj masz sprawować władzę tak? No nie powiem, nieźle - zaśmiał się Finn klepiąc przyjaciela - Trzeba będzie to trochę podrasować.

- Tak tak, a wy mi w tym pomożecie - uśmiechnął się złowieszczo brunet.

- O nie kochaniutki - podparła się na biodrach Rey - ja mam dużo rzeczy do załatwienia. Chciałabym, żebyś, jako Przewodniczący, podpisał zgodę na utworzenie Rady Jedi. Chcę, abym nie była ostatnim Jedi na świecie. Zamierzam szkolić nowych - dziewczyna rzuciła na zakurzone biurko plik kartek i znikła tak szybko jak się pojawiła. Chłopcy wzruszyli ramionami i zabrali się do pracy.

                              ~~~

Chewwie zaryczał przyjaźnie, widząc biegnącą w jego stronę Rey - Już lecimy!  - zakrzyczała - Odpalaj Sokoła! - dziewczyna zatrzymała się, aby złapać oddech.

- ....Han Solo, Leia Organa, Luke Skywalker, Ben Solo.... - starsza kobieta powoli i ze smutkiem wyczytywała poległych.

Rey, gdy tylko usłyszała to imię, miała ochotę już nigdy nie wstawać z łóżka, leżeć i płakać całymi dniami. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że już nigdy nie zobaczy jego uśmiechu, już nigdy nie będzie podziwiać jak świetnie władał mieczem. Jak cudownie było patrzeć na jego wzburzone, czarne jak smoła, loki. A on już nigdy nie spojrzy na nią w ten sam przenikliwy, niedoodgadnięcia sposób...

Z nostalgii wyrwał ją Chewwie, drąc się głosem pełnym pretensji, nerwowo podbiegł do klęczącej na ziemi dziewczyny i delikatnie złapał swoją futrzastą łapą jej rękę. Szybko podniósł ją z ziemi i zdezorientowany jej płaczem zaprowadził do kajuty Sokoła. Statek wystartował i poszybował w górę. Dryfowali w przestworzach przez parę minut, Rey nie mogła opanować płaczu, łzy kapały tak szybko, że nie miała czasu wycierać czerwonych oczu.  Zmartwiony Chewbacca nieśmiało podszedł do Rey i powoli usiadł przy dziewczynie, ona tylko wtuliła się w jego brunatne futro i starała się zasnąć. Chewwie doskonale wiedział co to znaczy stracić bliską osobę.

Twoja Ostatnia Wizja •• ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz