~*~
– Nie ma człowieka chwilę, a ten już próbuje spalić mieszkanie – mruknęła pod nosem, kierując się w stronę kuchni. Nigdy w życiu nie spodziewała się, że kiedykolwiek będzie stać w kuchni i chować produkty do szafek czy lodówki, a tym bardziej że kupi te produkty sama w mugolskim sklepie.
– Chyba nie mam po co wracać do Anglii – westchnął James, gdy wszedł do kuchni. Otworzył szafkę, by wyjąć kubek i torebkę herbaty, następnie wrzucił ją do swojego ukochanego kubka z logiem Armat z Chudley, podszedł do czajnika i nastawił wodę.
– Co się stało? – zapytała szczerze zainteresowany zachowaniem swojego współlokatora Bellatrix, a w międzyczasie nie przestawała układać nowo zakupionych produktów na miejsce.
– Nic ważnego – Odburknął Potter, a później zapominając o ukochanym kubku z torebką niezalanej wcześniej herbaty i postawionym na gazie czajniki wyszedł z pomieszczenia, by udać się do sypialni, w której rzucił się na łóżko bez chęci do życia.
Bellatrix westchnęła, po czym przybierając najlepszy uśmiech na twarz, ruszyłaby pocieszyć swojego niby męża.
– Skoro mieszkamy tutaj razem, jako jedni z nielicznych czarodziejów z Anglii, w tym paskudny mieście, możesz, jeśli chcesz, opowiedzieć mi o tym, co się stało – próbowała go zachęcić do rozmowy Black.
– Dostałem listy – mruknął.
– To już wiem... Może ciężko mówić komuś o swoich problemach, wiem, że byliśmy wrogami – westchnęła kobieta.
– Czyżby słynna Bellatrix Black miała uczucia? – prychnął były gryfon.
– Tego nie powiedziałam, ja nie mam serca, a tym bardziej uczuć – odparła arystokratka, a następnie opuściła pokój.
Moment, w którym chciała pocieszyć Pottera, był jej chwilą słabości. Wiedziała, że nie może pokazywać swoich uczuć, nie jemu. Łączył ich tylko układ, dzięki któremu oboje mogli żyć w ukryciu. Zastanawiała się jednak, jakim cudem Jamesowi udało się wzbudzić w niej współczucie, przecież ona nie miała serca, nie po tym, co zrobił Rudolf....
CZYTASZ
𝙿𝚊𝚛𝚢𝚜𝚔𝚊 𝙺𝚕𝚊𝚝𝚔𝚊 // 𝙰𝚄
Fanfic𝙱𝚎𝚕𝚕𝚊𝚝𝚛𝚒𝚡 𝙱𝚕𝚊𝚌𝚔 × 𝙹𝚊𝚖𝚎𝚜 𝙿𝚘𝚝𝚝𝚎𝚛 -𝕮𝖟𝖞 𝖙𝖔 𝖓𝖎𝖊 𝖏𝖊𝖘𝖙 𝖈𝖍𝖔𝖗𝖊, 𝖔𝖇𝖔𝖏𝖊 𝖏𝖊𝖘𝖙𝖊ś𝖒𝖞 𝖓𝖆 𝖏𝖆𝖐𝖎𝖒ś 𝖜𝖞𝖌𝖓𝖆𝖓𝖎𝖚 𝖓𝖎𝖊 𝖟 𝖓𝖆𝖘𝖟𝖊𝖏 𝖜𝖎𝖓𝖞... - 𝕮𝖍𝖔𝖗𝖊 𝖏𝖊𝖘𝖙 𝖙𝖔, ż𝖊 𝖒𝖆𝖒 𝖔𝖈𝖍�...