𝕯𝖎𝖝-𝖍𝖚𝖎𝖙

55 6 0
                                    

~*~

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~*~

– Londyn nawet pachnie inaczej niż Paryż – zauważyła Bellatrix, wychodząc z samolotu.

– Kocham ten zapach – powiedział James. Ruszyli do budynku, by odebrać swoje bagaże i spotkać się z Remusem, który miał zabrać ich do swojego domu na przedmieściach Edynburga.

Gdy znaleźli się w środku, otoczeni zostali przez masę innych ludzi. James podświadomie złapał Bellatrix za rękę, by jej nie zgubić w tłumie, kobiecie zrobiło się ciepło na sercu, jej były mąż po ślubie rzadko okazywał jakiekolwiek czułości wobec niej publicznie, nawet i w domowym zaciszu, a po wiadomości, że Bellatrix nie da mu żadnego potomka z każdym dniem stawał się dla niej jeszcze bardziej zimny i niedostępny.

James na chwilę puścił rękę kobiety, by móc zabrać kufer, po chwili znów trzymał jej szczupłą, zimną dłoń w swoim uścisku.

Nie minęło kilka chwil, a opuścili lotnisko. Na płycie parkingowej stał już Remus, oparty o swój samochód. Potter od razu zauważył przyjaciela i wraz z byłą już współlokatorką, ruszył w jego kierunku.

– Dobrze, że już jesteście – powiedział wilkołak – wsiadajcie, czeka nas długa droga. Nadal nie rozumiem, dlaczego nie polecieliście wprost do Szkocji.

– Chcieliśmy, choć przez chwilę być w Londynie – powiedział James, otwierając drzwi samochodu, by Bellatrix mogła usiąść w środku. Remus w tym czasie włożył ich jedyny bagaż, jakim był stary kufer Jamesa, jeszcze z czasów szkolnych.

Byli Gryfoni wsiedli do pojazdu, po czym wilkołak włączył silnik. Czekała ich długa, sześciogodzinna podróż do mieszkania Lupina...

𝙿𝚊𝚛𝚢𝚜𝚔𝚊 𝙺𝚕𝚊𝚝𝚔𝚊 // 𝙰𝚄Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz