4

375 18 9
                                    


Apartament wygląda jak z jakiegoś katalogu. Wszędzie marmur, szkło i stal. Idę niepewnie rozglądając się naprzemiennie, żeby przypadkiem nie ominąć męża, który mnie wybrał. A może to wszystko to jest jakiś żart i zaraz wyskoczy coś w stylu,, mamy cię! ". Dopiero po jakichś piętnastu minutach i nawoływaniach z mojej strony ,, czy jest tam kto?" zrozumiałam, że nikogo nie ma. Zaczęłam rozglądać się po mieszkaniu próbując się czegoś dowiedzieć, ale przestrzeń wygląda jakby nikt tu nie mieszkał. Przeszklone okna od podłogi do sufitu ciągną się wzdłuż całego apartamentu. Przestronna kuchnia połączona z salonem, jest w odcieniu nieskazitelnej bieli. Wszystko wygląda na drogie i kosztowne. Idę do kuchni i otwieram lodówkę, w której jest sama woda kokosowa. Albo tu nikt nie mieszka, albo gość odżywia się samymi kokosami.
Przejeżdżam palcami po blacie, upewniając się czy jest prawdziwy. Wiem, że to przydzielone mieszkanie i na pewno,, on", go nie urządzał, ale nie mogę się nadziwić, że można żyć w takim luksusie. Przechodzę przez salon przyglądając się wspaniałemu widokowi. Docieram do pierwszych drzwi i przez chwilę waham się czy je otworzyć. A co jeśli zastane tam trupa? Albo on śpi? Ale przecież wołałam. W końcu decyduje się na wejście do środka i jest to pierwszy znak, że ktoś tu spał. Pościel jest w totalnym nieładzie, a na podłodze wala się sportowa torba i walizka. Ostrożnie badam pomieszczenie, po czym zauważam na szafce nocnej drogi zegarek, butelkę kokosowej wody i ręcznik. Zauważam też kolejne drzwi pewnie prowadzące do łazienki. Znowu czuję stres, jakbym spodziewała się zastać tam coś strasznego. Niepewnie wchodzę, a moim ukazuje się przepiękna marmurowa łazienka. Ogromna wanna i prysznic. Obok umywalki stoją jego kosmetyki. Nie wiem co ja robię, ale biorę jego perfumy i zdejmuje zatyczke, żeby powąchać. Na opakowaniu pisze Hugo boss. A jakżeby inaczej. O dziwo perfumy mi się podobają.
Odkładam je z powrotem na miejsce, po czym wychodzę z łazienki. Dostrzegam tu jeszcze kilka innych pokoi. Jest kolejny pokój gościnny, pokój wypoczynkowy, sauna, a nawet basen?! Co? Nie mogę uwierzyć, że ma nawet w mieszkaniu basen. Idę dalej i wchodzę chyba do ostatniego większego pomieszczenia w którym mieści się biblioteka. Półki z książkami, przytulne kanapy i fotele z poduchami i kominek tworzą cudowny nastrój. Jestem pewna, że to nie są jego książki. Wyciągam pierwszą z brzegu i zaczynam czytać.

-Jane Austen. - na dźwięk głosu podskakuje, a książka o mało co nie wypada mi z ręki. Dopiero wtedy go zauważam. KURWA. To on. Pieprzony Thomas Skoq. Mój wzrok jest skierowany na mężczyznę, który nonszalancko opiera się o framugę drzwi przyglądając mi się. Jest ubrany w granatowy garnitur i białą koszulę rozpiętą przy szyi. Posyła mi cwaniacki uśmiech,a jego oczy działają na mnie paraliżująco. - Domyślam się, że jesteś w szoku. Lubisz czytać? - podchodzi bliżej, po czym wskazuję na książkę. Nie mogę wydusić z siebie ani słowa. - Powiesz coś? - siada na kanapie i uważnie mi się przygląda.

-Chyba zaszła jakaś pomyłka. - odkładam książkę i czekam na jego reakcje. Parska śmiechem, ale widząc moje nastawienie po chwili robi się poważny, a jego spojrzenie jest zimne jak lód.

-Nazywasz się Celeste Rodriguez?-moje spojrzenie chyba działa wymownie, bo dodaje. - W takim razie nie zaszła żadna pomyłka. Wybrałem cię.

-Nie jestem z sektoru pierwszego. - nie wiem czemu to mówię.

-I? - stoję jak słup soli, nie wiedząc co mam konkretnie robić. - Świetnie skoro już wszystko sobie wyjaśnilismy, trzeba mówić też inne kwestie. - wstaje i gestem dłoni zaprasza mnie do gabinetu. Zrobiło się dziwnie i niezręcznie. Siadam naprzeciwko niego i czuję się jak jakaś uczennica albo stażysta ubiegająca się o jakąś pracę. Siedzi naprzeciwko mnie i przysięgam, że boję się oddychać. Tak ma to wyglądać?

-Dobrze, więc.. Zacznijmy od tego, że niedługo zostaniesz moją żoną, więc dobrze by było gdybyś przygotowała się do swojej przyszłej roli. Zamówiłem już dla ciebie wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, a ksmetyczka i stylistka zjawią się za godzinę.
Niby mamy być tu przez trzy dni, ale załatwiłem wszystko i możemy wyjechać stąd już jutro rano. - mówi do mnie spoglądając w telefon iinstruując mnie jakbym była jego pracownikiem. - Jeśli chodzi o wesele to możesz zaplanować je jak sobie chcesz. Mi wszystko jedno. Nie musisz pracować, a raczej.. Nie pozwalam ci. Tak samo jak wychodzenia samej bez ochrony. Jeśli o mnie chodzi to, mam również swoje potrzeby, więc dobrze by było gdybyś umiała je zaspokoić. - uśmiecha się do mnie znacząco, a ja wybałuszam oczy. Nie no nie wierzę.

ConstraintOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz