14

269 18 2
                                    


Nawet nie wiem jak znalazłam się w samochodzie pilnowana przez ochronę.
W jednej chwili zostałam zmuszona przez Paula by wejść do samochodu i posłusznie czekać.

Od razu jak pojawiła się ochrona, rozdzielili chłopaków, dzięki czemu prawdopodobnie uniknęliśmy najgorszego. Jeszcze chwila, a skończyłoby się to wizytą w szpitalu.
Mam wrażenie, że później cała sytuacja rozegrała się bez udziału mojej osoby. W zasadzie to równie dobrze mogłoby mnie tam nie być.
Zaczęłam poważnie bać się Thomasa, który w jednej chwili zmienił swoje zachowanie o sto osiemdziesiąt stopni. Z człowieka buchającego gniewem i wściekłością, zamienił się w spokojnego, trzeźwo kalkującego człowieka.
W jednej chwili kazał nie mi, ale swoim ludziom spakować moje rzeczy i zabrać mnie do ich samochodu. Nie było nawet sensu się sprzeciwiać, albo w tamtej chwili myślałam zupełnie inaczej. Nie wiem czego mogłam się po nim spodziewać. Tego, że mnie zostawi? Brałam pod uwagę taką możliwość, ale chyba zamierzał zrobić to gdzie indziej, skoro kazał spakować moje rzeczy.

Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Najbardziej zastanawia mnie skąd o tym wszystkim się dowiedział? O mnie i o Michaelu..
Z moim rozmyślań wyrywa mnie odgłos otwieranych drzwi samochodu.
To Paul.

-Przesiądź się do bmw .-mówi spokojnym tonem, przytrzymując dla mnie drzwi bym mogła wysiąść.
Nie zdaje żadnych pytań w stylu, po co mam to robić, tylko posłusznie  zajmuje miejsce w dwuosobowym aucie. Poznaje auto Thomasa, ale nie wydaje mi się, ze po tym wszystkim chciałby przebywać w moim towarzystwie.

Jednak się mylę, bo po chwili otwiera drzwi z lewej strony i zajmuje miejsce obok mnie.

***

Jedziemy już jakieś trzy godziny, a Thomas nie odezwał się do mnie ani słowem.
Boję się go nawet o cokolwiek zapytać. Nie wiem co zamierza, ani jakie ma plany.
Zaskakuje mnie tylko fakt, że jedzie w miarę przyzwoicie jak na niego, co jest kolejnym złym omenem.

Dojeżdżamy do Seattle i już wiem, że nie unikne najgorszego. Dojdzie między nami do konfrontacji tak czy inaczej.
Kiedy zatrzymuje się w podziemnym garażu pierwszy wysiada, więc ja robię to samo.
Idę za nim do windy i czuję się co najmniej dziwnie z powodu tego, że nie wymieniliśmy między sobą ani jednego słowa.

Wysiada pierwszy z windy i nic nie mówiąc zauważam, że idzie do swojego gabinetu, gdzie z trzaskiem zamyka drzwi.

Czyli to by było na tyle, jeśli chodzi o rozmowę między nami.

***

Po jakimś czasie dołączyła do nas ochrona. Zostawili nasze rzeczy, po czym na szczęście sobie poszli. Thomas  nadal nie wyszedł ze swojego gabinetu, więc krzątam się po mieszkaniu próbując znaleźć sobie miejsce.
Zdążyłam już poukładać z powrotem swoje rzeczy na półkach, nie licząc w ogóle, że tu zostanę.
Zmęczona postanawiam wziąć prysznic.
Wychodzę z łazienki i nie wiem szczerze mówiąc, gdzie mam się położyć, ale nie wydaje mi się dobrym pomysłem, żeby spać w jego łóżku.
Biorę koc i idę po prostu do salonu, gdzie przykrywam się i wpatruje w widok za oknem.
Wiem, że Thomas nie przyszedł by do sypialni, gdybym ja w niej leżała, a nie wydaje mi się to uczciwe, bym to ja w niej urzędowała.

Budzę się słysząc dźwięk ekspresu z kuchni. Otwieram oczy i widzę Thomasa, który robi sobie kawę. Nawet na mnie nie patrzy, kiedy ją pije co w ogóle mnie nie dziwi.

-Wychodzę do pracy. Nigdzie nie wychodź. - tylko tyle słyszę, kiedy znika w windzie.
Nie wiem czego nadal ode mnie chce. Pozwoli mi odejść? Czy będziemy nadal trwać w tym udawanym małżeństwie, mimo iż to nie ma sensu.

Thomas

Poszedłem do pracy powiedzieć, że wkurzony to za mało.
W pewnej chwili myślałem, że zabije Michaela. Mogłem się tego domyślić. Widziałem wcześniej jak patrzył na Celeste, ale nie sądziłem, że mój najlepszy kumpel mnie zdradzi. Najlepszym wyjściem w tej sytuacji, było jak najszybciej opuścić ten pieprzony dom.Wbrew pozorom wybrałem Paula, dlatego że mam do niego największe zaufanie.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że z jednej strony nie mogę zostawić Celeste, a z drugiej nie mogę nawet na nią patrzeć, bo rozsadza mnie od środka.
Wiem jednak, że gdybym tylko pozwolił jej zostać, to poszedłbym jej na rękę.
Może od początku tylko o to jej chodziło i zrobiła to wszystko specjalnie...
Nie sądziłem, że jest do tego zdolna zwłaszcza ona. Wydawała się taka z zasadami i inna niż wszystkie, ale to jedno wielkie kłamstwo.
Zrzucam wszystkie rzeczy z biurka w jednej chwili. Laptop z łoskotem uderza o marmurową posadzkę w moim gabinecie. Po chwili bez pukania wchodzi moja asystentka Eva, która gdy tylko mnie widzi, zapewne żałuję że tu weszła.

-Przepraszam ja.. Usłyszałam chałas..

-Masz kurwa nie wchodzić bez pukania!

-Dobrze przepraszam. - wychodzi pospiesznie, a ja wstaje i wykonuje kilka telefonów.
Odwołuje wszystkie spotkania, bo czuję, że nie wytrzymam dzisiaj w tym biurze.

Celeste

Wieczorem zjawia się Thomas i... Nic. Nic się nie dzieje. Jedyne co robi to posyła mi zawistne spojrzenie, które wyraża to jak bardzo mnie nienawidzi.

Stoję przed nim w kuchni, kiedy łapczywie nalewa sobie whisky i wypija jednym haustem.

-Możemy porozmawiać? - teraz nie jestem pewna tego, czy to dobry pomysł, zwłaszcza po alkoholu.

-O czym chcesz niby rozmawiać? - po jego głosie mogę stwierdzić, że jest wkurzony.

-O tym co się stało. - czekam na jego reakcje, która przynosi ironiczny uśmiech. Po chwili jednak znika, a nagły stukot szklanki o blat, sprawia, że się wzdrygam.

-O tym, że mnie zdradziłaś? Czemu nie? Powiedz co masz do wyjaśnienia. - przechodzi do salonu i siada na kanapie, opierając ręce o zagłówek.

-Jak chcesz to wszystko rozegrać? Mamy dalej ciągnąć to małżeństwo? - jego wzrok jest utkwiony centralnie we mnie.

-To byłoby zbyt łatwe, gdybym puścił cię wolno. Nie po tym co zrobiłaś.

-To ma być dla mnie kara? - po chwili wstaje i mnie ignoruje, po czym idzie do sypialni.

-Jeszcze nie skończyliśmy. - idę za nim, kiedy znowu zaczyna mnie olewać i zajmuje się swoimi sprawami.

-Ja skończyłem.

-Thomas...

-Nie mów tak do mnie. - cedzi przez zaciśnięte zęby. - Mów do mnie Skoq. Albo najlepiej w ogóle do mnie nie mów.

-Posłuchaj... Przepraszam, ja.. Naprawdę to był impuls i..

-Skończ! Czy ty się słyszysz?! -zamieram, kiedy zaczyna krzyczeć. Widzę jak całe jego ciało jest gotowe niczym do podboju. - Zdradziłaś mnie do kurwy nędzy i żadne twoje pieprzone przeprasza tu nie wystarczy,więc z łaski swojej mogłabyś się zamknąć, albo w przeciwnym razie potraktuje cię jak zwykłą dziwkę, którą zapewne jesteś. - po tych słowach kończy rozmowę i idzie do łazienki. Stoję rozdygotana nie wiedząc jak się zachować. Po moich policzkach zaczynają spływać niekontrolowane łzy i już wiem, że na spokojnej nocy się nie skończy.




*Przepraszam, że tak późno rozdział i w sumie nudny i krótki, ale postaram się naprawić sytuację.

Do następnego 😋

ConstraintOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz