15

279 17 1
                                    


Tydzień później

Każdy dzień wygląda podobnie. Thomas idzie do pracy, a ja siedzę w mieszkaniu i się nudzę. Po tym jak nazwał mnie dziwką, nie rozmawialiśmy ani razu. Przepłakałam całą noc, ale oczywiście on ma to gdzieś. Powinnam się czymś zająć, jeśli mam choć trochę odreagować i nie myśleć o moim zmarnowanym życiu uczuciowym. Myślałam o jakichś studiach. Nawet nie powiem o nich Thomasowi i tak mnie nie zauważa, a ja nie mam zamiaru próbować podejmować z nim tematu.

Jest już osiemnasta, kiedy wraca co mnie zaskakuje, bo to dosyć wcześnie jak na niego. W milczeniu idzie do swojego gabinetu, nawet nie zwracając na mnie uwagi. Przyzwyczaiłam się do tego stanu jak i do kanapy, na której śpię od tygodnia. Czuję nagły przypływ szczęścia, kiedy okazuje się, że jest druga tura zapisów na drugi semestr.

Nie muszę pytać Thomasa o zgodę, więc zaczynam wypełniać podanie o przyjęcie na studia. Postanowiłam, że wybiorę coś ciekawego dla mnie, więc zdecydowałam się na grafikę multimedialną. I tak nie mam co robić z wolnym czasem, więc czemu nie.

***

Wstaję dosyć wcześnie, ale nie na tyle żeby zetknąć się z Thomasem. O tej godzinie wychodzi do pracy, a ja muszę złożyć papiery na uczelnie i wyjść nie stykając się z moim mężem.

Stojąc w garderobie, jestem wściekła. Ten kretyn kupił mi same oficjalne kiecki. Nie mam ani jednych jeansów, anie bluzy czy czegokolwiek normalnego. Do tej pory chodziłam w piżamie i szlafroku, bo przecież nie musiałam nigdzie wychodzić. Co ja mam do cholery robić? Jeśli chcę złożyć te papiery to muszę nałożyć sukienkę.

Wzdycham zirytowana, ale nie mam wyjścia. Nakładam czarną bieliznę, a na to dopasowaną bordową sukienkę, mam nadzieję, że najbardziej skromną z nich wszystkich. Żadnych wygodnych butów, ani nawet balerin też nie posiadam, więc muszę nałożyć szpilki. Wybieram klasyczne czarne. Biorę torebkę i wszystkie pasujące dokumenty. Dobrze, że zdążyłam wydrukować je, zanim Thomas by to zauważył. Przed windą narzucam na siebie jeszcze karmelowy płaszcz i zanim zdążę wcisnąć guzik, drzwi się rozsuwają,a w nich stoi Thomas. Jest zdziwiony, kiedy mnie widzi, a jego wzrok zatrzymuje się na moim ciele.

-Co ty tu robisz?- pytam zirytowana, nawet się nie zastanawiając.

-Wróciłem po jedne dokumenty. Pytanie raczej, gdzie się wybierasz?

-Nie twoja sprawa.-odpowiadam zdawkowo. Czekam aż wyjdzie,ale on zamiast tego przykłada telefon do ucha, mówiąc ochronie, że ma mnie pilnować.

-Co ty zrobiłeś?-nie muszę się pytać, żeby doskonale wiedzieć.

-Naprawdę myślisz, że możesz sobie wychodzić, kiedy masz na to ochotę?

-Tak, tak właśnie myślę. Nie muszę cię chyba pytać o zgodę...

-Nawet na to nie liczę.- wymija mnie przy windzie i idzie do swojego gabinetu. Idę za nim tak wkurzona jak jeszcze nigdy.

-Masz odwołać tych ochroniarzy! Słyszysz?!- oczywiście mnie ignoruje. Szuka swoich dokumentów,a  ja dostaję kurwicy.-Świetnie, czyli będziesz mnie nadal ignorował? Nie możesz mnie zatrzymać siłą, jeśli trzeba będzie przejdę przez tą twoją ochronę!-nie wiem co ja wygaduje i co robię, ale chyba ta jego banda goryli nie położy ręki na kobiecie. Thomas po raz pierwszy odrywa wzrok od swojego biurka i na mnie patrzy. Nie dzieję się to  jednak długo, bo zmierzam w kierunku windy nawet się na niego nie oglądając.

Za mną pojawia się mój mąż, który łapie mnie za nadgarstek i siłą wpycha do swojego gabinetu. Krzyczę zaskoczona, a kiedy zamyka pokój zaczynam się go bać. Nadal stoi do mnie tyłem obejmując mnie na dodatek w pasie.

-Mało ci? Potrzebujesz jakiejś rozrywki?- syczy wprost do mojego ucha.

-Puść mnie!- próbuje mu się wyrwać, ale unieruchamia mnie, a po za tym jest dużo silniejszy.

-Gdzie się wybierałaś? Do niego?- nie rozumiem o czym mówi,ale jeśli ma na myśli Michaela..

-Co? Nie!

-Kontaktujecie się?

- O czym ty mówisz?- puszcza mnie, a ja się odwracam w jego stronę.-Chcę złożyć papiery na studia.- wyjmuje z torebki teczkę i rzucam mu pod nos.

-Jakie studia?- otwiera teczkę i lustruje na zmianę mnie i dokumenty.-Nie zgadzam się.- dodaje po chwili, wyrzucając moje papiery do kosza.

-Co ty zrobiłeś?

-Nie będziesz studiować, wychodzić na zewnątrz, ani spotykać się z obcymi ludźmi.

-Jesteś nienormalny! Chcesz żebym do końca życia tkwiła w tym mieszkaniu, podczas gdy ty będziesz się realizował?!

-Też będziesz się realizować.

-Jako kto?-prycham.- Twoja niewolnica?

-Nie, matka. Urodzisz mi syna.- przez chwilę się niedorzecznie śmieję, ale później zdaje sobie sprawę, że on mówi to na serio.

-Chyba zwariowałeś?

-Nie. Jestem śmiertelnie poważny. Już dawno zabrałbym się do pracy, ale nieco pokrzyżowałaś moje plany.

Podchodzi do gabinetu i otwiera z powrotem drzwi. Znowu zostaję sama. Powiedzieć, że czuję się źle to za mało. Ta sytuacja wytrąciła mnie zupełnie z równowagi. Mam ochotę znowu się rozpłakać z tej bezradności,ale ile można przez tego dupka. Nie wyobrażam sobie żyć z nim nie wychodząc z domu i na dodatek urodzić mu dziecko. Zostało mi jedno wyjście, w którym mam jakąkolwiek szanse. To nic, że państwo będzie utrudniało mi życie w pojedynkę. Muszę uciec.


***

Postanowiłam, że zrobię to dziś w nocy. Co prawda Thomas przebywa wtedy w domu, ale za to ochrona nie. Jego jestem w stanie oszukać, ale z dziesięcioma facetami nie mam żadnych szans. Zresztą od razu daliby jemu cynk i miałabym przechlapane.

Spakowałam się w jedną torbę. Nie mam żadnych ciuchów, ale za to mam kilka swoich osobistych rzeczy i trochę  oszczędności. Co prawda wystarczy mi tylko na podróż, ale dobre i to.

Thomas zjawia się tym razem po dziesiątej. Leże na kanapie i udaje, że czytam książkę, a tak naprawdę zerkam na niego obserwując jego zachowanie i zastanawiając się, czy po porannej sytuacji zamierza mnie bardziej pilnować. W końcu o jedenastej wieczorem kładzie się spać, a ja wtedy wyskakuje spod koca w pełni ubrana i przygotowana żeby uciec. Nie będę oszukiwać, ale jestem podekscytowana. Zapłacę jakąś cenę na pewno, ale czy nie jest warto?

Kieruje się do windy najciszej jak potrafię i cały czas nasłuchując. Kiedy wchodzę do windy i przyciskam guzik, wydaje mi się to wszystko takie proste. Dlaczego wcześniej tego nie zrobiłam? Po prostu nie uciekłam przy pierwszej, nadarzającej się okazji.

Zjeżdżam na dół i na szczęście nic niespodziewanego mnie nie spotyka. Można powiedzieć, że jako tako mi się udało. Przynajmniej pierwsza część. Czuję ogromną ulgę i po raz pierwszy nadzieję, że moje życie będzie lepsze.


ConstraintOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz