12

302 14 3
                                    

-Co ty tu robisz?- Thomas jest wściekły. Czuję to.

-Chciałam iść na plażę i...

-Wyszłaś tak po prostu? Mogłem się tego spodziewać. Nie chciałem wzywać ochrony, ale skoro tego wymaga sytuacja...

-Co? Nie!-próbuję go zatrzymać. Po chwili  łapię mnie mocno za nadgarstek. Czuję piekący ból, ale chyba powinnam się już do tego przyzwyczaić.

-Stary, to ją boli.-mówi od niechcenia Michael, jakby udawał, że przejmuję się moim losem. Wiem, że tak nie jest.

-Nie wtrącaj się.- odpowiada groźnie Thomas, po czym ciągnie mnie z powrotem do domu. Idzie z zaskakującą szybkością do naszego pokoju. Puszcza mnie w taki sposób, że niemal tracę równowagę.

-Coś ty sobie myślała?

-Robisz wielką awanturę o to,że wyszłam,a tak naprawdę nie ustalaliśmy, że nie mogę wychodzić.

-Myślałem,że to logiczne.- przeczesuje palcami swoje włosy. Robi to dosyć nerwowo, ale wiem,że już trochę się uspokoił.- Dobra, więcej tego nie rób. Co innego gdyby mi powiedziała. Prawie dostałem zawału, kiedy obudziłem się ,a  ciebie nie było. Zresztą zostałaś sama z Michaelem, to też nie jest dla ciebie dobre.

-Czemu?

-Jakby ci to wyjaśnić...Michael jest moim kumplem i ufam mu, ale zanim cię wybrałem wtedy w recepcji patrzył na ciebie dokładnie tak samo jak ja.  Z pożądaniem. Domyślam się, że większość facetów może tak na ciebie patrzeć, ale...Gdyby nie to, że miałem do ciebie wyłączne prawo jako pierwszy mogłoby to wszystko wyglądać inaczej...

Pamiętam jak byłam przerażona tą całą sytuacją w recepcji, jakby to było wczoraj. W tamtym momencie Thomas pochłonął całą moją uwagę. Może w taki sposób wyznacza to co jego, absorbując przy tym wszystkich dookoła, w tym mnie.

-Idę wziąć prysznic. Z tego wszystkiego nie zdążyłem się nawet ogarnąć.- znika w łazience, jakby uspokojony całą sytuacją, którą udało mu się zażegnać.

***

Po południu każdy zajmuje się tak naprawdę sobą.
Razem z Mią postanowiłyśmy pójść na basen. Oczywiście do nas dołącza również Casey. Nie do końca cieszymy się z jej obecności, z racji tego, że jest potwornie męcząca.

W moim pokoju szukam jakiegoś stroju kąpielowego, ale nie mogę go znaleźć.
Przychodzi po chwili Thomas, który oznajmia, że musi wracać do Seattle i jechać na spotkanie, ale wróci wieczorem.
Nawet się nie odwracam, tylko bąkam zwykle okej, dalej zajęta szukaniem stroju.

-Czego tak szukasz?

-Stroju kąpielowego.

-No tak, to jest ważniejsze niż twój mąż. - przewracam oczami, a on zabiera swoją torbę i po prostu wychodzi.
Co miałam niby mu powiedzieć? Będę tęsknić za tobą, choć wiem, że zjawisz się wieczorem?
Po chwili słyszę jak ktoś puka. Mówię proszę, a Mia wchodzi już przebrana w swój strój.
Dwuczęściowy komplet prezentuje się na niej idealnie.

-Co jest?

-Nie mam stroju.

-Pożyczę ci. Czekaj. - wraca po pięciu minutach z kilkoma kompletami.

-Nie sądzę bym się w nie zamieściła. - w przeciwieństwie do Mii, mam trochę większe kształty, a mój biust na pewno nie da rady schować się po tymi miseczkami.

-Najpierw przymierz. - idę posłusznie do łazienki i przebieram się, żeby pokazać jej o co mi wcześniej chodziło. Na sobie mam granatowy dwuczęściowy strój. Tak jak się domyślałam góra od stanika ledwo mieści moje cycki, przez co są jak najbardziej uwydatnione, co mnie krępuje.

ConstraintOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz