Prolog

458 28 27
                                    

Nic nie dzieje się przypadkowo
Wszystko jest następstwem naszych decyzji
Przypadek i przeznaczenie nie istnieją
Junkonozomi77
...

   Poczuł ból.

   Jednak nie spodziewał się, że będzie to tak mało znaczący ból, jakby ktoś wbijał mu igłę w brzuch. Było to prawie nic nie znaczące odczucie. Myślał, że strzała przeszywająca jego ciało będzie tą najgorszą rzeczą jaka spotkała jego życie. Ale tak nie było... Nie to było najgorsze, a to, że pocisk został wystrzelony przez Willa.

   I dopiero teraz zorientował się, że ten ból nie mógł być porównywalny do igły. Był ogromny, ale został zasłonięty przez ból psychiczny. Bo co innego mógł czuć Halt w tym momencie? Został zabity przez osobę tak bliską dla niego jak syn. Przez osobę, którą sam szkolił. Czyż to nie jest ironia losu?

   Kiedyś uratował Willowi życie. Było to za czasów, kiedy chłopak był jeszcze małoletnim dzieckiem. Później - paręnaście lat później - przyjął Willa na termin. Nauczył go, jak strzelać z łuku, jak rzucać nożami, jak się skradać. Przedstawił mu Gilana (który później został jego, Willa, najbliższym przyjacielem). Później Halt patrzył, jak Will dostaje swój srebrny liść dębu. Już wcześniej wiele razy sobie pomagali i ratowali się nawzajem, ale Halt miał wrażenie, że wtedy Will zaczął coraz częściej szukać rzeczy, w których mógłby mu pomóc, jakby chciał podziękować. Następnie był ślub Willa z Alyss. Aż... później... Wiele lat później... Alyss zginęła. Spłonęła w tamtej wiosce. I wtedy te wszystkie lata przyjaźni i wspólnej pomocy się skończyły. I wtedy to Halt musiał się odwdzięczyć. Ale jak widać nie zrobił tego wystarczająco dobrze...

   I nasuwa się pytanie - Czy gdyby Will nie został zwiadowcą to wszystko potoczyłoby się inaczej? Oczywiście, że tak! Nie umiałby strzelać z łuku (bo niby kto miałby go tego nauczyć?), więc nie miałby, jak zrobić tego, co zrobił. Może nawet nie byłby tak blisko z Alyss przez co jego żałoba po jej stracie nie byłaby tak wielka. Przecież wtedy pracowałby na polu. Mógłby nawet nie dowiedzieć się o jej śmierci. A co by wtedy było z Haltem?

   Jego życie na pewno byłoby zdecydowanie bardziej monotonne. I nie uśmiechałby się tak często. Na pewno wtedy nie wahałby się przed strzeleniem w Willa. Wtedy bez wahania podniósłby łuk i wypuścił strzałę - choć wtedy najprawdopodobniej nie byłoby takiej potrzeby.

   Wtedy by tak było. Ale w tej rzeczywistości został pokonany własną taktyką. Planował zagadać Willa i wystrzelić strzałę w trakcie wypowiedzi, tak jak Go kiedyś uczył, ale nie wziął pod uwagę, że brunet może się tego spodziewać. Wiedział, co młodszy zwiadowca potrafi, a jednak nie docenił go na tyle by obronić się przed tym co nastąpiło chwilę później. Ale... to była jego wina.

   Halt mógł wcześniej zacząć działać. Wcześniej coś zrobić by pomóc przyjacielowi, a jednak zrobił coś, kiedy było już za późno. Nie pomógł Willowi, kiedy mógł to zrobić i zapłacił za to jedną z największych cen. Sam stracił życie, podobnie jak wielu innych mieszkańców Araluenu. I to wszystko przez jeden błąd.

   ,,Halt!" słyszał, gdzieś czyjeś wołania. Domyślał się, że to Gilan, ale po chwili dołączył do niego drugi głos. Chyba Horace'a. Był z nich dumny. Oboje wyrośli na dojrzałych ludzi, zresztą tak samo, jak Will. To co się wydarzyło nie było jego winą. Will był taką osobą jaką kiedyś chciał być, jedynie był zagubiony. Ale Halt wierzył wciąż w Gilana i nigdy nie przestanie wierzyć. Tak samo jak w samego Willa.

   Mrukliwy zwiadowca nie otworzył oczu. Jego serce powoli kończyło swoją pracę. Powoli zatrzymywało się, aż w końcu stanęło. Jeszcze zdążył pomyśleć jedno zdanie zanim opadł wprost w ciemność. Nie czuł już nic. Ani bólu, ani złości. A jedynie podświadomie miał odczucie radości. Bo wiedział, że spotka swojego rudego przyjaciela.

   Przepraszam cię, Willu...

...
I tak oto witam was tym oto prologiem.
Ciekawostka - napisałam go na telefonie, nauczyłam się tego wreszcie (i zrobiłam to dzień po poinformowaniu was, że ta książka się pojawi, ale niechcący usunęłam rozdział i dlatego widzicie ten tekst dopiero tydzień później i już napisany na komputerze) 😁😁

Bo nic nie dzieje się przypadkowo (dzięki temu tekstowi wiemy, że szóstka z matmy to nie przypadek). Pisz, Joel Carter

PS. @Rosomak113 czekam na okładkę :)

Zwiadowcy - Nie każdyWhere stories live. Discover now