Rozdział 16

131 14 12
                                    

   Powinna zapamiętać na przyszłość, że jazda bez planu nie jest zbyt dobrym pomysłem. Gilan co prawda znał większość terenów, ale jednak stres związany z pracą sprawił, że parę razy pomylił drogi. Chociaż czy mogli tak mówić, skoro nawet nie mieli obranego celu?

   No dobra, cel mieli. Ale nie sposób w jaki do niego dotrą. I to wydawało się ich największą przeszkodą. A jednak jakoś nie przejmowali się już za bardzo.

 -Jak myślisz, o co chodziło Haltowi, kiedy mówił, że Will musi na razie poradzić sobie sam? - zapytała nagle Jenny, a Gilan podskoczył na koniu na ten niespodziewani dźwięk...

  -C-co...? - zapytał mierząc ją wzrokiem.

  -Jak myślisz, o co chodziło Haltowi, kiedy mówił, że Will musi na razie poradzić sobie sam? - powtórzyła nie patrząc na niego.

   Gilan zdziwił się na to pytanie. Wydawało mu się nad wyraz oczywiste, co mógł mieć na myśli. I nie mógł zrozumieć czego Jenny w tym nie rozumiała. Cała wypowiedź Halta miała w sobie mnóstwo sensu i nie widział za nią żadnej ukrytej zagadki. Dlatego pytanie dziewczyny wprawiło go w osłupienie. Popatrzył na nią i zmarszczył brwi zastanawiając się co może mieć na myśli, aż w końcu ponownie zwrócił swoje spojrzenie na drogę i stwierdził...

 -Przecież to łatwe... Will na razie musi sam dojść do wniosku, że robi źle my tu nic nie mamy do gadania. - Jenny mruknęła pod nosem jakąś cichą odpowiedź i znowu popadła w zamyślenie. Gilan czuł, że nie takiej odpowiedzi oczekiwała.

   A Jenny wciąż intensywnie myślała. Często czytała różne książki w swoim pokoju razem z Willem. Uwielbiał czytać choć rzadko o tym mówił, a ona miała podobnie. Zazwyczaj brali jedną opowieść i czytali w tym samym czasie, a później do późnej nocy opowiadali o swoich wrażeniach. Jeszcze w czasach sierocińca goniono ich za to. Will wiele razy dostawał reprymendy za przebywanie o takiej porze w nie swoim pokoju. A jeszcze częściej chował się pod łóżkiem, a następnie starał jak najciszej przekraść do swojego pokoju.

   Później kiedy wybrali im mistrzowie to się zmieniło. Oboje nie mieli na nic czasu. Jenny musiała poznawać tajniki gastronomii. W trakcie, kiedy Will biegał po lasach i starał się strzelać z łuku, tak żeby trafiać w sam środek tarcz. Kiedy Will skończył szkolenie. Kiedy miał tydzień dla siebie, wykorzystał wiele godzin by razem z nią opowiedzieć o swoich ostatnich pięciu latach. Nie czytali wtedy tylko z zapartym tchem słuchali opowieści drugiego. A później on wyjechał do Seacliff i nie mieli ze sobą żadnego kontaktu.

   Ale kiedy wrócił powrócili do swojej rutyny. Oboje uwielbiali czytać i mieli ten sam gust. Kiedy chodziło o literaturę rozumieli się jak nikt. To były ich momenty, kiedy nikt nie mógł im przeszkadzać. Jenny wiele razy wspominała te chwile, kiedy ktoś im przeszkadzał. Pamiętała jak raz tą osobą był Gilan. Wszedł do pokoju, a tam zobaczył swojego przyjaciela i dziewczynę, którzy jak jeden mąż byli wpatrzeni w książkę. Kiedy się tylko odezwał oboje - w tej samej chwili - podnieśli na niego swój wzrok i zmrużyli niebezpiecznie oczy. Gilan bez chwili zwłoki wycofał się wtedy z pokoju, a oni później śmiali się przez następne pół godziny.

   Pamiętała również ich ostatni wspólny wieczór, kiedy czytali jedną z tych książek. Will przywiózł ją wtedy z pobliskiego lenna, ponieważ został zaciekawiony tytułem. ,,Zwiadowcy". Tak nazywała się ta książka. Interesowało go, jak zwykli ludzie widzieli ich życie, więc zaproponował by tym razem przeczytali tą książkę. Jenny zgodziła się i razem przeczytali całą opowieść.

   Rano kiedy się obudziła była sama. Na szafce nocnej zobaczyła krótką wiadomość, w której napisał, że musiał wyjechać. Nie martwiła się. Rozumiała, że to jego życie i praca i cieszyła się jego szczęściem. Wiedziała, że wróci. Ale wtedy jeszcze nie wiedziała, że to był ich ostatni wspólny wieczór.

   Jakiś czas później zwiadowcy wrócili. Halt nie wyglądał na szczęśliwego, a właśnie wręcz przeciwnie. Wrócili sami bez Alyss, która - jak później Jenny się dowiedziała - była razem z nimi. Nie spotkała wtedy Willa przez długi czas. Sama była załamana i płakała wieloma dniami i nocami. Więc domyślała się jaki to musiał być cios dla niego. Aż w końcu spotkała go. Przyniosła nową książkę.

   Dowiedziała się, że ,,Zwiadowcy" - opowieść, którą ostatnio czytali - zyskała drugą część. Więc stwierdziła, że to może być dobry sposób na poprawienie mu humoru. Oczywiście nie udało jej się. Nie przeczytali ani jednej strony, a nawet nie wymienili pomiędzy sobą choćby trzech zdań. Opowieści nie przeczytała nawet do tego dnia. Twierdziła, że bez Willa to nie to samo. Po pewnym czasie autor napisał następne części i ona je kupowała za zaoszczędzone pieniądze, ale później zostawiała je na półce i czekała na dzień, kiedy znowu po nie sięgnie. 

   Od tamtego dnia Jenny zawsze nosiła - kiedy jechała w dłuższą podróż - przy sobie tą książkę z nadzieją, że kiedyś może jeszcze przeczytają razem tą opowieść. To był jej amulet na szczęście. I teraz torbę miała wypchaną wszystkimi czterema tomami. Codziennie wspólnie przeżywali te wszystkie historie. Rozwiązywali zagadki i po prostu się cieszyli lub nawet płakali nad bohaterami powieści.

   I pewnie z powodu tych wszystkich historii była teraz tak... kreatywna? Ostrożna? W każdym bądź razie, coś nie grało jej w tym zdaniu. Miała wrażenie, że to nie do końca jest tak, jak mówił Gilan. ,,Sam" powtarzała w myślach ,,Sam... sam... sam".

  -Gilan! - zawołała nagle powodując u niego drugi raz zawał serca.

  -Nie krzycz tak! - zbeształ ją, po czym rozglądnął się, by sprawdzić czy nikogo nie ma w pobliżu. Dla bezpieczeństwa złapał w dłoń łuk i wyciągnął strzałę, którą nałożył na cięciwę.

  -To nie jest tak jak mówisz... - stwierdziła, a Gilan spojrzał na nią nic nie rozumiejąc - Mam na myśli, że to wcale nie jest tak, że Will musi zrozumieć swój błąd... Przynajmniej nie w całości...

-A można wiedzieć dlaczego tak nagle wpadło ci do głowy takie pytanie?

 -Przecież rozmawialiśmy o tym dwie minuty temu. - Zwiadowca spojrzał na nią.

 -Rozmawialiśmy o tym jakieś półtorej godziny temu - poprawił ją, a ona w tej chwili zrozumiała jak bardzo się zamyśliła.

 -Nie ważne - burknęła i machnęła ręką, po czym kontynuowała - W swojej historii mówiłeś również o tajemniczym uzdrowieniu i jakimś mężczyźnie, który do niego doprowadził...

-Tia... Do czego zmierzasz? - zapytał nie wiedząc co dziewczyna ma na myśli. W tej chwili tym swoim pokręconym i kreatywnym myśleniem strasznie przypominała mu Willa. Uśmiechnął się na te myśl.

 -Sam... Will musi sobie poradzić sam... - mruknęła - Czyli to przez tego mężczyznę Will jest taki...

 -Do tego już doszliśmy - odpowiedział Gilan lekko rozbawiony.

 -Gilan! Ty nie rozumiesz! - krzyknęła, a on już miał ją za to zbesztać, ale następne jej słowa sprawiły, że osłupiał - Ja wiem kim jest ten tajemniczy uzdrowiciel!

...

Dwa rozdziały pod rząd. Radujcie się, bo to dzięki - tylko i wyłącznie dzięki - mojemu dobremu humorowi. To była moja własna decyzja, żeby napisać dziś dwa rozdziały. Tylko i wyłącznie moja :) (Wyczujcie ten sarkazm i dziękujcie ...

@HareHeart

...Bo to dzięki niej)

Bo nic nie dzieje się przypadkowo. Pisz, Joel Carter

Zwiadowcy - Nie każdyWhere stories live. Discover now