Rozdział 5

197 15 29
                                    

   I nic. Nic nie znaleźli. No może za wyjątkiem grubej teki i małej ilości kawy. Ale znalezienie tych przedmiotów zajęło im prawie cztery godziny. Dlatego nie zdziwiła ich wszechogarniająca ciemność z za okna.

   Zmęczeni zasiedli przy stole i zajęli się znalezioną teką.

   Horace nie męczył się z delikatnością i po prostu wywalił wszystko na stół - co spotkało się z dezaprobatą przyjaciela. Rycerz wzruszył tylko ramionami i zabrał się do pracy. Pierwsze do ręki wziął jakieś dwa listy. Nic nowego w nich nie znalazł. Wszystko co się w nich znajdowało już dobrze znał - Will poszukiwał Ruhla i był bliski znalezienia tropów. Nawet nie zastanawiał się do kogo były zwiadowca mógł wysyłać te koperty - mało go to interesowało.

   Gilan wziął do ręki jakąś mapę. Był na niej zaznaczony jeden punkt niedaleko jednego z lenn. O ile dobrze pamiętał to tamta wioska spłonęła wraz z Alyss. Odłożył mapę i wziął do ręki pierwszy lepszy list. Nic nowego. Kolejny. Znowu nic. I kolejny. Nie było w nich nowych informacji, które by im się przydały. A może jednak były?

   Szukali czegoś. Tylko chyba nie do końca się orientowali, czym ,,to coś" jest. Tak, dobrze myślicie. Spędzili cztery marne godziny na poszukaniu ,,niczego i czegoś" w jednym. Czyż to nie piękna oferta? I dopiero teraz do Gilana doszła ta wiadomość. Ale przecież na tym polegała praca zwiadowcy. Ich zadaniem było zbierać ślady, tropy i tak aż dojdą do celu. A teraz ich celem było znaleźć Willa Treaty.

   W następnych dwóch listach również nic nie było. U Horace'a to samo. W listach i na mapach nie mogli znaleźć niczego przydatnego. Pozostały im notatki i dziennik - ale ten postanowili zostawić na sam koniec. Notatki posiadały już odrobinę więcej informacji, ale za to nie jasnych. Bo w końcu nie mogło być za prosto, prawda? A poza tym to były ,,notatki", a na nich zawsze są tylko urywki myśli - jakieś krótkie przypomnienia czy ważne informacje.

   ,,Myślę, że to prawda" widniało na jednej kartce. Tylko co takiego było tą prawdą? W przypadku Willa to mogło być wszystko.

  ,,George jest zdrajcą?". Horace poczuł w sobie rosnącą złość. Wolał zapomnieć o tym... nieporozumieniu. A raczej jawnym oskarżeniu pierwszej lepszej osoby. Tamta sytuacja wkurzyła go najbardziej z tego wszystkiego (zabicie Madie przede wszystkim wywołało u niego żal i smutek - gniew był później). Do teraz nie rozumiał, jak ktoś mógł oskarżyć swojego dobrego przyjaciela o coś takiego?! Ale Halt zawsze powiadał - swoim uczniom i Horace'owi - że zawsze należy brać pod uwagę najgorszy scenariusz, wówczas czekają nas najwyżej miłe rozczarowania. 

   I tylko dlatego Horace dał radę przejść przez to wszystko. Dzięki pewnemu mrukliwemu zwiadowcy. Dzięki Haltowi. Halt - pomimo swojego sarkastycznego i zarazem ponurego stylu bycia - zawsze był gotów go pocieszyć i mu pomóc. A teraz go zabrakło... Horace pamiętał ten moment, kiedy zobaczył go martwego na kolanach Gilana.

   Było to parę dni wcześniej. Po kłótni z Willem odszedł z polany, ale miało to swój cel. Nie zamierzał pozwolić byłemu przyjacielowi uciec. Dlatego wyruszył do zamku po wojska, które by mu pomogły okrążyć wroga i go pojmać. Nie przewidział jedynie, że kroki rycerzy będą aż tak słyszalne. Nawet on by je dosłyszał, a co tym bardziej najlepszy zwiadowca w kraju. Już w oddali słyszał jakieś rozgniewane krzyki Gilana, a później jego wołania do Halta. Ju te odgłosy powiedziały Horace'owi co się stało, ale on nie chciał w to wierzyć. Jednak kiedy wyszedł na polane był pewny jednego - Halt nie żył.

   Wieść bardzo szybko dotarła do zamku. Lecz żadna interwencja medyków nie była w stanie pomóc. Halt odszedł.

   Dla Horace'a również był to wielki cios. Tylko on nie mógł pozwolić sobie na załamanie. Dlatego płakał nocami, a w dzień grał twardego i spełniał swoje obowiązki, jako rycerz Araluenu, którym był - poniekąd dzięki Haltowi. To z nim wyruszył na wyprawę, po której otrzymał tytuł rycerski. Jedna łza spłynęła po jego policzku, ale starł ją zanim zwiadowca zdążył to zauważyć.

Zwiadowcy - Nie każdyWhere stories live. Discover now