Rozdział 10

22.2K 1.4K 317
                                    

Poranek Kayli rozpoczął się fatalnie. Nie dość, że ulubione musli z kawałkami czekolady się skończyło, to jeszcze z wielkim bólem i rozczarowaniem dostrzegła, że w jej szafie nie ma ani jednego świeżo wypranego dresu poza tym, którego nie chciała założyć na dzisiejszy trening. Różowy materiał z pewnością był w jej guście i gdyby nie chodziło o Ryana i jego dziwne ksywki, którymi zwykł ją przezywać, to Kayla nie miałaby najmniejszego problemu z wyciągnięciem go z szafy. Tymczasem, chowając ubranie do swojej torby przybrała zbolałą minę. Mogła się tylko domyślać, co powie jej trener na widok różowego dresu z czasów pierwszych zajęć.

Na domiar złego, Benson tego ranka miała drobny problem z Bandziorem, który wykazywał się ogromnym nieposłuszeństwem na porannym spacerze. Zamiast standardowych piętnastu minut, jakie Kayla poświęcała zwierzakowi rano, musiała z nim spędzić dziesięć dodatkowych, ganiając go i krzycząc, by raczył w końcu wejść do klatki schodowej. Gdy w końcu się to udało, miała dziesięciominutowe opóźnienie, którego w żaden sposób nie mogła nadrobić, przebijając się z Bobbym przez zakorkowane miasto. A do tego, jej ukochany Chevrolet zgasł kilkakrotnie na środku drogi, przypominając o swoich dawnych i niezaleczonych problemach.

W końcu jednak dotarła na miejsce. Gdy zaparkowała pod klubem sportowym miała dokładnie dwie minuty na to, by wejść do środka, przebrać się i popędzić na salę treningową. Nie lubiła się spóźniać. Głównym tego powodem był fakt, że nie należała do fanów wielkich wejść. Szczególnie wtedy, gdy to ona musiała zaleźć się w centrum zainteresowania. A już na pewno nie wtedy, gdy przychodziła do nowego miejsca. Co prawda, miała już za sobą kilka treningów z Ryanem, ale tym razem czekała na nią grupa zupełnie obcych ludzi. Nie chciała na nich zrobić złego wrażenia.

I gdy myślała, że nie spotka ją już więcej drobnych niespodzianek, w jej torbie zadzwonił telefon, oznajmiając tym samym przyjście nowej wiadomości. Nie spodziewając się niczego poza SMS-em od przyjaciółki lub informacją od operatora, wyjęła komórkę i od razu odblokowała urządzenie.

Nie zbywaj mnie. Proszę, spotkajmy się dzisiaj.

Przełknęła głośno ślinę, zdając sobie sprawę, że w tym momencie jest tylko i wyłącznie jedna możliwość dalszego postępowania. Musiała chwilowo zignorować istnienie Josh'a i zapomnieć o wszelkich problemach z nim związanych. Nie miała przecież zamiaru niszczyć sobie treningu przez byłego chłopaka. W myślach również odnotowała, by powiedzieć o tej sprawie Christinie i pochwalić się dojrzałą decyzją, jaką podjęła. Wiedziała bowiem, że Christy i Leanne od dawna marzyły o tym, by ich przyjaciółka odcięła się od „zdradzieckiego skurwysyna".

Wbiegła do niewielkiej szatni, z ulgą zauważając, że w środku pomieszczenia znajdowało się jeszcze kilka osób. Dziewczyny ubrane w sportowe stroje rozmawiały ze sobą entuzjastycznie, a z buzi nie schodził im szeroki uśmiech. Absolutnie w niczym nie przypominały grupy, która miała odbywać zajęcia zaledwie godzinę później. Kobiety nie wydawały się ze sobą konkurować o niczyje względy, a były po prostu grupą dobrych koleżanek. Kayla nie potrafiła sobie wyobrazić, że mogłaby stworzyć podobną relację z Hanną, która za wszelką cenę starała się zyskać choć odrobinę zainteresowania ze strony Waltona.

- Jest taki cudowny! - Zapiszczała jedna z dziewcząt. - Mogłabym patrzeć na niego cały czas. I do tego ma wprost boski tyłek!

Kayla uśmiechnęła się pod nosem. Rzeczywiście, Waltman miał boski tyłek. Nie żeby poświęciła temu jakąś szczególną uwagę... Chociaż, kogo tu oszukiwać?

- Prawda! - Zawołała kolejna, podczas gdy Kay chowała swoje rzeczy do jednej z szafek. Już zbytnio nie ponaglając samej siebie zaczęła się przebierać. Skoro te dziewczyny nie śpieszyły się z wejściem na salę, to ona również nie miała takiego zamiaru.

Figure You OutOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz