2. Rozmowa z diabłem

455 48 14
                                    

Po rozmowie z siostrą czułam się jeszcze gorzej psychicznie niż przedtem. Moje życie naprawdę było do dupy i uświadamiałam to sobie każdego dnia. Rankiem, gdy budzono nas na mszę, czułam się jak więzień idący na stryczek, a wieczorem byłam zmęczona, jak gdybym wspinała się co najmniej na Mont Blanc.
W tym tygodniu (tylko ci zasłużeni) podopieczni mieli szansę wyjechać na małe kolonie i 'zobaczyć inny świat'. W gronie szczęśliwców znalazła się Vic i Crystal, a ja i irytująca Emma zostałyśmy. Ona za pyskowanie siostrze Beatrice, a ja po prostu w miarę grzecznie odmówiłam i wyjątkowo wyraziłam większą chęć zostania w ośrodku, bo jeśli mam zwiedzać świat to na własną rękę, a nie z całym gronem dzieciaków, które będą na siłę wpychać się w moje wspomnienia. Z drugiej strony na owe kolonie wyjechała większość ośrodka co równało się z większym luzem, ciszą i spokojem (poza Emmą).
Teraz miałam czas na rozmyślanie, czytanie książek, snucie marzeń i odpoczynek. Zapowiadały się dwa przecudowne tygodnie. Sam na sam z własnymi myślami zamkniętymi w czterech ścianach.

༻♡༺

Wczesnym rankiem pod główną bramą pojawiły się cztery autobusy wycieczkowe i wpakowały w siebie tłumy rozwrzeszczanych dzieciaków, które przepychały się w środku o najlepsze miejsca. Tymczasem ja w spokoju siedziałam na parapecie, czytając książkę o magicznym mieście złota, tak zwanego El Dorado.
Miasto, które jest poszukiwane od setek lat i nikt nigdy nie trafił na żaden ślad, co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że to zwykłe bujdy.
Gdy autobusy odjechały, odłożyłam książkę i wyszłam na korytarz, by zachwycić się panującą tam ciszą i nie zawiodłam się. Perfekcyjna wszechobecna cisza. Emma w tym czasie zajmowała się z siostrą Selene ogrodem, więc można było rzec, że miałam cały pokój, jak i sierociniec tylko dla siebie. Oczywiście nie byłyśmy jednymi, które zostały. Parę dzieciaków by się znalazło, ale byli oni niczym w porównaniu do ponad tysiąca dzieci, które tu przebywały.
Nasz Sierociniec był podzielony na dwa oddziały: dziewcząt i chłopców. Nigdy nie spotykałyśmy się z chłopcami, oczywiście poza koloniami i świętami. Dlatego o tej porze oby dwa budynki pustoszały, ale zawsze znalazły się takie wyrzutki jak ja.
Zdecydowałam się pójść do biblioteki w celu wypożyczenia czegoś sensowniejszego od zmyślonego Złotego Miasta. Zaczepiłam standardowo o dział historyczny, gdzie większość książek już przeczytałam. Skierowałam swój wzrok na książki o piratach, co wydawało się brzmieć ciekawiej. Usiadłam przy jednym ze stolików, zapaliłam lampkę i otwarłam na pierwszą stronę.

Historia Henry'ego Avery'ego. Angielskiego pirata, który na statku Fancy dokonał napadu na Gunsway...

Pochłaniałam stronę za stroną. Historie piratów dla większości były głupotami wyssanymi z palca, ale ja widziałam w tym głębsze znaczenie. Kto w tamtych czasach przejmował się jakimiś piratami, a tym bardziej sprawdzał, czy to, co robią jest legalne.

Wyprawy pirackie miały w sobie tyle tajemniczości i niezwykłości. Tym bardziej że większość z nich była niedokończona, więc na zawsze pozostawały czytelnika w niewiedzy.
Będąc gdzieś na dwudziestej szóstej stronie do biblioteki weszła Abigail. Koszulkę miała związaną na brzuchu, przez co było jej widać pępek, spodnie poszarpane i gdzieniegdzie potargane. Weszła razem ze swoimi dwoma przyjaciółkami, których nie kojarzyłam z imion. Pewnym krokiem szła przez korytarz w moją stronę.

— Jak siostra cię zobaczy, to zejdzie na zawał. — odezwałam się pierwsza, patrząc na nią z góry do dołu.

— Przynajmniej będzie jednej jędzy mniej. — jej przyjaciółki zaśmiały się i usiadły naprzeciw mnie. — Co tak siedzisz tu sama?

— Robię to, co zwykle. Nic wielkiego.

— No właśnie. Mamy okazję się rozerwać, a ty siedzisz z nosem w jakiś starych, pożółkłych książkach!? Dziewczyno, powinnaś wrzucić na luz. — Abigail położyła nogi na stolik, a w buzi żuła gumę. Odychliłam się nieco i zamknęłam książkę.

— Owszem nienawidzę tego miejsca, ale nie wiem czy chciałabym zostać stąd wyrzucona. — Abigail parsknęła śmiechem, a jej kumpelki poszły w ślad za nią. Musiały być niesamowicie tępe.

— Jezu Hazel jesteś taka nudna. Dzisiaj w nocy ja i moje drogie dziewczęta wychodzimy, jeśli chcesz się z nami zabrać to bądź o jedenastej w ogrodzie. Tylko nie daj się złapać.

Kiedy opuściły bibliotekę, nadal siedziałam na swoim miejscu i nie ruszyłam, chociażby palcem. Tak, miałam dość tego miejsca, ale co jeśli stąd wyjdę i już nigdy nie wrócę? Co, jeśli ktoś mnie złapie i wrócę tutaj z jakimś wyrokiem? Z drugiej strony wielkimi literami pisała mi się wolność. Możliwość wyjścia spod klosza i samowolka. Tylko czy jestem na to gotowa...

before you go • sam drake [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz