Dwa miesiące później
Siedziałam na skraju łóżka, robiąc Samowi kolejny okład na jego stłuczenia. Otwarte rany już się zagoiły, ale w niektórych miejscach pozostały mu blizny. Stosowałam różnego rodzaju maści, opatrunki i leki przeciwbólowe. Pierwsze dwa tygodnie po spotkaniu z Colem, Sam był nieobecny. Nie był w stanie się ruszać, mało mówił i praktycznie nie chciał jeść. Zresztą sama nie miałam apetytu, nie potrafiłam nic przełknąć, tak by za chwilę tego nie zwrócić. Za każdym razem, gdy próbowałam zasnąć, przed oczami pojawiał mi się widok grubego Chrisa, a jego imię krążyło mi po głowie. Gdy udawało mi się zasnąć, budziłam się z krzykiem, a Nate za każdym razem przybiegał, by mnie uspokoić. Moje sny zawsze były takie same, widziałam w lustrze swoją zakrwawioną twarz, a później odbicie zmieniało się na twarz Chrisa ze wbitym w tętnicę szyjną scyzorykiem. Ten obraz będzie nękał mnie do końca życia...
Trzymałam zimną nasączoną ścierkę na brzuchu Sama i zastanawiałam się, czy było jakieś inne wyjście z tej sytuacji. Czy gdybym zamiast scyzoryka chwyciła kamień i chociaż go obezwładniła? Mogłam zrobić tak wiele rzeczy, żeby zapobiec zabicia go. Chociaż w tamtym momencie jedyne co się dla mnie liczyło to uwolnienie Sama spod rąk Cola. Z każdym uderzeniem, czułam jak tracę jakąś cząstkę siebie, zupełnie tak jakbym to ja była na miejscu Sama. Tamtego dnia poczułam, że łączyła mnie z nim silna więź, której sama dobrze nie rozumiałam.
— O czym myślisz? — głos Sama wyrwał mnie z przemyśleń i spojrzałam od razu na jego twarz.
— Nic ważnego. Jak się czujesz?
— Bywało lepiej. Co, dalej się obwiniasz? — mocno wypuściłam powietrze i z nerwów bawiłam się szmatką w dłoniach.
— Sam... ja zabiłam człowieka. Nie potrafisz wyobrazić sobie jaki ciężar na mnie spoczywa. Nie radzę sobie z tym.
— Przepraszam. Szczerze żałuje dnia, w którym kazałem ci ze mną uciec. Może miałabyś teraz lepsze życie... — odwrócił głowę, a ja wstałam i podniosłam na niego głos.
— Przestań pierdolić Sam. Mogłoby być pięknie albo jeszcze gorzej. Tam byłam zupełnie sama, fakt, miałam Vic i Crystal, ale nie były nikim więcej niż koleżankami z jednego pokoju. Ciągle czegoś ode mnie wymagano, ciągle udawałam kogoś, kim nie jestem. — w moich oczach zbierały się łzy, mimo że nie chciałam teraz płakać. Jeśli mam dać upust swoim emocją to na pewno nie przy Samie, bo zacząłby się jeszcze bardziej zamartwiać. — W końcu przy tobie stałam się wolna, może nie jest kolorowo, ale jeśli mam być szczera ty i Nathan staliście się moją małą rodziną. Może i nie zawsze jest bezpiecznie, może i jesteś skończonym głupkiem, ale... kocham was obydwóch.
Sam spojrzał na mnie z lekkim współczuciem, a ja wciąż walczyłam ze łzami, ale mimo to jedna łezka spłynęła mi po policzku. Usiadłam z powrotem na skraju łóżka, a Sam powoli się podniósł. Otarł dłonią mój policzek i milczał.
— Zawiodłem cię znowu. Powinienem był cię chronić. Wtedy pod stacją chciałem zgrywać bohatera, uratować cię przed glinami i nie sądziłem, że nasze losy są tak podobne. Myślałem, że albo szybko się ciebie pozbędę, albo przydasz mi się do różnych spraw. Później zaczynałem cię zawodzić. Raz, gdy pozwoliłem, żeby Owens cię dotknął, później zawodziłem w każdej najmniejszej sytuacji, oszukiwałem i kłamałem... aż w końcu doprowadziło nas to do spotkania z Colem. Za każdym razem narażam cię na potężne niebezpieczeństwo i dziwię się, że wciąż tu jesteś. Normalna dziewczyna dawno by zwiała.
— Normalna dziewczyna nie wsiadłaby z nieznajomym na motocykl w środku nocy.
— Chyba naprawdę powinnaś odjeść. Znaleźć sobie kogoś przy kim zawsze będziesz bezpieczna, kogoś, kto nie będzie cię ranił i kogoś, komu będziesz mogła zaufać.... — przewróciłam oczami. Może miał rację, z nim nigdy nie czułam się bezpiecznie, wielokrotnie powtarzałam mu, że jego krzywe akcje w końcu odbiją się na osobach trzecich, a w tym przypadku mnie i Nathanie. Rozumiałam go, chciał dobrze, wychodziło jak zawsze, ale mimo wszystko byłam w stanie mu to wybaczyć.
— Nigdzie się nie wybieram Sam. Potrzebujesz mnie, a ja zostanę przy tobie każdej nocy. Poza tym jest jeszcze Nathan i nawet jeśli mnie znienawidzi, to ja mam zamiar być przy nim. — chwyciłam dłoń Sama, a on ją ścisnął i pokręcił głową.
— Jesteś niemożliwa. — uśmiechnęłam się lekko, kiedy napięta między nami atmosfera nieco opadła. Podniósł się jeszcze troszkę, na co jęknął, a ja przypomniałam sobie, że nie dokończyłam robienia nowego opatrunku. Szmatka nie była już na tyle mokra i zimna, więc puściłam dłoń Sama i ruszyłam do kuchni, by zabrać przy okazji bandaż, maści i tabletki.
Przy stole w kuchni siedział Nate, rzuciłam mu tylko krótkie spojrzenie i zabrałam potrzebne rzeczy.— Bałaś się wtedy? — spytał, a ja zatrzymałam się w pół kroku i głęboko odetchnęłam.
— Niezbyt.
— To w takim razie czego najbardziej się boisz? — chwile się zastanowiłam, nie wiedziałam co na myśli miał Nate, zadając te pytania, ale postanowiłam być szczera.
— Samotności, Nate. Boję się, że zostanę sama. — Nate lekko rozszerzył usta, a ja wróciła do pokoju Sama. Jeszcze raz wtarłam w jego skórę maść, założyłam nowy opatrunek i położyłam się obok niego. Przez chwilę miałam przed oczami twarz Chrisa, ale postarałam się wymazać ten obraz z głowy. Sam objął ręką moją talię i przez chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy. — Kiedy poczułeś coś więcej?
— Sam nie wiem, chyba po tej sytuacji w muzeum. Zrozumiałem, że gdyby udało mu się cię skrzywdzić to osobiście oderżnąłbym mu jaja. — uśmiechnęłam się, ale szybko przybrałam poważną minę, gdy Sam odbił piłeczkę z pytaniem. — A ty? Kiedy zrozumiałaś, że zależy Ci na tym zadufanym w sobie dupku, skończonym głupku i złodzieju?
— Szczerze, dalej nie jestem pewna tego, na czym stoję. Wciąż ci nie ufam, ale jednocześnie byłabym gotowa wiele dla ciebie poświęcić. Zabiłam człowieka, żeby ratować ci tyłek. — przypomniałam mu, a on w jakby w podziękowaniu pocałował mnie w czoło.
— Wiem, że jest to dla ciebie trudne i nie potrafię wyrazić tego, jak bardzo jestem ci wdzięczny.
— Jesteś w stanie coś mi obiecać, ale tym razem się tego trzymać. — wzruszył ramionami, bo odpowiedź była oczywista. — Powiedz, że nigdy mnie nie zostawisz. Możesz łamać moje serce ile chcesz, możesz mnie oszukiwać, kłamać i wchodzić w te swoje nielegalne akcje, ale powiedz, że będziemy razem bez względu na wszystko.
— Ja... tak, postaram się. — nachylił się nade mną i nieśmiało musnął moje usta, tak jakby bał się, że go odepchnę. Natomiast ja objęłam ręką jego szyję i przyciągnęłam do siebie.
Nie ukrywałam jak bardzo przyjemne to było. Była ogromna przepaść między Samuelem Drake'iem jakiego znali inni a Samuelem, jakiego ja znałam. Co oczywiście wciąż nie zmieniało faktu, że miałam go momentami serdecznie dosyć.
Sprawa z Colem tylko wzmocniła naszą więź, zmieniła moje postrzeganie świata i sprawiła, że moje życie znowu zawirowało.
W końcu przestałam czuć się samotna i zamknięta. Dopiero teraz naprawdę byłam wolna.
CZYTASZ
before you go • sam drake [1]
RomanceŻycie w Sierocińcu pod okiem sióstr zakonnych nie jest usłane różami. Hazel marzy, by się stamtąd wydostać. W końcu nadarza się okazja, a Hazel miota się z myślami. Zaczyna robić rzeczy, o których nawet nie śniła, a chłopak którego przypadkiem pozna...