14. Pora odejść

262 39 18
                                    

Dwa miesiące później

Nadszedł najbardziej wyczekiwany przeze mnie dzień. Dzisiaj miałam stać się pełnoletnia, a co za tym idzie, miałam w końcu zacząć realizować swoje plany na życie. Sam uruchomił stare kontakty, trochę nakłamał w moim życiorysie, dzięki czemu mogłam spokojnie szukać pracy.
W momencie, gdy miałabym już wystarczająco dużo pieniędzy, kupiłabym mieszkanie i mogłabym w końcu zacząć naprawdę żyć. Z Samem i Nathanem było bardzo dobrze, ale nie mogłam żyć tak w nieskończoność. Tak po prostu nie wypadało.

Nathan z samego rana złożył mi bardzo szczerze życzenia urodzinowe i przeprosił za brak prezentu, na co machnęłam ręką i lekko go przytuliłam.

— Zdecydowanie wolę szczerze emocje niż jakąś materialną rzecz, która może mi się nigdy nie przydać. — Nathanowi ulżyło i wrócił do swojego pokoju, by kontynuować naukę. Sam od rana czyścił swój motocykl, mimo że wcale nie był brudny.... Ja w międzyczasie wyjęłam z lodówki kawałki ciasta, które kupiłam poprzedniego dnia i poczęstowałam nim Nathana, siadając na jego łóżku. — Jak ci w ogóle idzie? Chyba jest ci ciężko uczyć się tego wszystkiego samemu...

— Praktycznie zawsze robiłem to sam, ale tak, dziwnie jest, kiedy to nie nauczyciel przekazuje mi wiedzę, tylko sam muszę jej szukać. — odwrócił się nagle w moją stronę i patrzył podejrzliwie. — Coś jest między tobą i Samem?

— Emm... nie, skąd ci to przyszło do głowy. — zająknęłam się i szybko zagryzałam ciastkiem, by młody nie wyczytał z mojej twarzy jakiś fałszywych emocji.

— Wtedy, gdy wrócił pobity... cały czas siedziałaś przy nim i ocierałaś mu rany.

— Po prostu... Czułam się po części odpowiedzialna za to. — Nathan nie rozumiał, dlaczego czułam się temu winna, ale nie chciałam mówić mu wszystkiego. Były sprawy, o których lepiej, żeby nie wiedział.

— Sam szykuje dla ciebie niespodziankę. — wygadał się i chwilę później zasłonił usta dłonią, ale było za późno. Słowa już padły. — Ale nie mam pojęcia co. Powiedział tylko, że będę musiał zostać dzisiaj sam i że mam nikomu nie otwierać drzwi i nigdzie nie wychodzić.

— Hmmm ciekawe... — potarłam palcami po brodzie, ciekawa co takiego mógł wymyślić.

— Dobra, idź sobie już, bo znowu coś powiem czego nie powinienem. — wygonił mnie z pokoju, wręczając pusty talerzyk po ciastku. Ewidentnie zaczynał iść w ślady swojego brata.
W międzyczasie Sam skończył pucować swoje dziecko, wrócił do domu, stając w drzwiach z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.

— Chciałabyś może się z kimś spotkać?

— Co ty kombinujesz? — umyłam talerzyk Nathana i założyłam ręce na piersi, patrząc podejrzliwie na Sama.

— Cóż dowiesz się w swoim czasie. — powiedział z uśmiechem, a ja mruknęłam i rzuciłam w niego ścierką. Cokolwiek planował, szczerze nie mogłam się już doczekać. Miałam jedynie nadzieję, że nie będę tego żałować.

༻♡༺

Zaczynałam przyzwyczajać się do motocykla Sama, przestałam się go bać, na tyle że spokojnie otwierałam oczy podczas jazdy. Może dlatego, że coraz bardziej ufałam Samowi i wiedziałam, że jeśli jedzie ze mną, to stara się uważać i jeździć tak jak pozwalają na to przepisy.

Przeraziłam się w momencie, gdy Sam zatrzymał się na tej stacji benzynowej, gdzie się poznaliśmy. Zsiedliśmy z motocykla, a Sam podłączył pistolet z paliwem do baku.

— Pamiętasz ten krawężnik? — zaśmiał się, pokazując palcem na chodnik tuż obok wejścia do stacji.

— I to bardzo dobrze pamiętam.

— To były czasy.... smutne, ale piękne. — skończył nalewać paliwo i wyjął portfel. — Poczekaj chwilę, idę zapłacić.

Zaakcentował ostatnie słowo, a ja się prychnęłam śmiechem. Oparłam się plecami o motocykl i przypomniałam sobie wszystkie wydarzenia z tamtego dnia. Najpierw zwiałam z ośrodka, później błąkałam się sama po ciemnych uliczkach, a na końcu dałam się wciągnąć w kradzież i pościg policyjny. Mimo wszystko nie żałuję. Cieszę się, że zrobiłam to wszystko.

— Mam ci jeszcze jedno miejsce do pokazania, a potem czeka cię finał niespodzianki. — wskoczył na motocykl i klepnął dłonią miejsce pasażera. Uśmiechnęłam się i usiadłam na swoim miejscu.
Tak jak przeczuwałam, dojechaliśmy do parku, w którym spędziliśmy czas tuż po tym, jak zwialiśmy policji. Czułam się jakby to było bardzo dawno temu, a wydarzyło się zaledwie sześć miesięcy temu.
Usiedliśmy na tym samym murku z widokiem na miasto, a Sam wyjął z paczki papierosa.

— O i tak jest idealnie.

— Taa... — byłam przyzwyczajona już do smrodu fajek, mimo że Sam starał się wychodzić na zewnątrz, to jego ubrania zawsze były przesiąknięte. Na dworze był taki plus, że wszystko szło w powietrze, więc mogłam swobodnie oddychać. — Spróbuję zapytać o robotę w tym naszym sklepiku osiedlowym, chyba kogoś szukali.

— Serio? Chciałabyś pracować z tymi kwokami bez żadnej empatii.

— Może dzięki mnie, ten sklep zyskałby odrobinę lepsza opinie. — Sam spojrzał na mnie, wiedząc, że nawet moja obecność tam, nic by nie zmieniła. — Warto spróbować. Tym bardziej że nie mogę ciągle na tobie polegać.

— Mówiłem Ci, że nie przeszkadza mi to. Jest dobrze tak jak jest.

— Ale ja tego chce. Spróbować żyć samej, na własny rachunek. — Sam wywrócił oczami i westchnął. — Nie mam zamiaru użerać się z tobą całe życie.

— Dobra, musimy jechać dalej. — rzucił i wstał, ruszając przed siebie. Nie zdążyłam nawet nic więcej powiedzieć. Nie miałam pojęcia, jaki był powód jego reakcji. Musiałam o to spytać.
Dogoniłam go, stał oparty o motocykl, paląc kolejną fajkę.

— Zrobiłam coś nie tak?

— Nie, po prostu musimy jechać. — powiedział obojętnie i wyrzucił papierosa w trawę.

— Powiedz mi, inaczej wrócę do domu. — odpowiedziałam stanowczo, a on sapnął zdenerwowany. — Mieliśmy być szczerzy w stosunku do siebie. Powiedz co ci leży na wątrobie, to może będę w stanie ci pomóc.

— Po prostu.... — pierwszy raz widziałam, by tak bardzo wahał się nad tym, co chciał powiedzieć. W końcu wypuścił powietrze z ust i dokończył zdanie. — Nathan chciałby, żebyś została...

— Ale.... — nie uwierzyłam w to, co powiedział, więc chciałam to jakkolwiek skomentować, jednak Sam nie dał mi dokończyć.

— Pogadamy o tym innym razem, okej. — powiedział bez emocji wsiadając na motocykl. — Chodź, czekają już na nas.

before you go • sam drake [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz