31. Ostatnie upojne chwile

268 32 6
                                    

Ten dzień poświęciliśmy całkowicie sobie. Stanowczo oznajmiłam Samowi, że dzień przed jego wyjazdem spędzimy razem. Rankiem przygotowałam nam ciepłe herbatki i usiedliśmy razem na balkonie. On palił papierosa, a ja po prostu siedziałam oparta o jego ramię. Wszystko wydawało się takie spokojne jakby pozbawione zmartwień i problemów. Jedną rękę miał ułożoną na moim biodrze, więc za każdym razem, gdy przejeżdżał dłonią po mojej skórze, czułam dreszcze przechodzące przez całe ciało. 

— Jak wrócisz, to pojedziemy do Chin, tak jak mi obiecałeś, okej? — posłałam mu uroczy uśmiech, a on uniósł kąciki ust, jednocześnie wypuszczając dym z ust.

— Jak wrócę to zrobię wszystko, co tylko będziesz chciała. — cmoknął mnie w czoło, a ja wtuliłam się bardziej w jego ramię. Wszystkie wydarzenia, jakie nas spotkały uformowały to, kim się stałam i w żadnym wypadku mi to nie przeszkadzało. Nie zmieniłam się zbytnio, wciąż byłam zbyt naiwna, ale nie potrafiłam na to zaradzić, bo jak to mówił Sam, byłam zbyt dobra dla tego świata. Cała nasza przygoda, uświadomiła mnie w tym, że miłość naprawdę była w stanie przezwyciężyć wszystko. Nie było już tej zagubionej, samotnej Hazel, która każdej nocy płakała do poduszki marząc o lepszym życiu. Teraz byłam pewniejsza siebie, martwiłam się o tych, których kochałam i zawsze starałam się podejmować logiczne decyzje. Zawsze z tyłu głowy miałam myśl, że zabiłam człowieka i to była jedyna rzecz, której najbardziej żałowałam. Tylko jaki miałam wtedy wybór? Nie było innego wyjścia i wiedziałabym, że Sam stanąłby za mną, więc i ja nie mogłam go zostawić na pastwę losu. — Nate jest podekscytowany. On bardzo chciałby sprawić dumę naszej mamie. Wiesz, żeby jej praca nie poszła na marne. 

— Wiem, naprawdę zaczynam to rozumieć. Z początku to wszystko wydawało mi się takie głupie i nieodpowiedzialne. Dlatego odradzałam ci tego wszystkiego, ale teraz chyba sama zaczynam w to wierzyć. — uśmiechnął się i naprawdę był szczęśliwy. Po tylu latach bycia razem czułam, że dopiero teraz jest spełniony. Podniosłam się i chwyciłam go za rękę ciągnąc do siebie. Wyrzucił przy okazji papierosa, a ja objęłam jego szyję. Od samego ranka wciąż się uśmiechałam i ani na chwilę nie pozwoliłam, by między nas wkradł się jakikolwiek smutek. Sam wpił się w moje usta, a w mojej głowie zaczęło rodzić się mnóstwo brudnych i brzydkich pomysłów. Wróciliśmy do salonu, a Sam oparł mnie o ścianę tuż po tym, jak objęłam nogami jego biodra. Pisnęłam cicho z rozkoszy, gdy pieścił ustami moją szyję. Wsunął dłonie pod moją koszulkę i złapał za piersi, przez co znowu westchnęłam. Chwilę później całkowicie zrzucił ze mnie ubranie i spuścił z powrotem na podłogę. — Jakie są szansę, że Nate wróci teraz do domu? 

— Ogromne, więc się pospieszmy. — ponownie mnie podniósł i tym razem zaniósł do pokoju. Wsunęłam się w głąb łóżka, a on powoli się przysunął i całował mnie od szyi w dół, powodując ciarki na całym ciele. Pragnęłam tego tylko więcej, zupełnie tak jakbyśmy robili to pierwszy raz. W końcu mogłam pozwolić sobie na wszystko, nie martwiąc się, że Nate cokolwiek usłyszy. Jęknęłam więc gdy zdjął moją bieliznę i zaczęliśmy to, czego pragnęliśmy. Dosięgnął do moich ust i jednocześnie całował, a ja przygryzłam jego wargę z rozkoszy. Uśmiechnął się, a ja od razu cicho przeprosiłam. Skończyliśmy parę minut przez tym gdy Nate wrócił do domu, więc podarowałam Samowi jeszcze jeden głęboki pocałunek i jak gdyby nigdy nic wyszliśmy do kuchni. 

— Spotkałem się z Victorem. Trochę obgadaliśmy temat i... — spojrzał na nas, a kącik jego ust nieco się podniósł. — Przepraszam mogliście uprzedzić czy coś, poszedłbym jeszcze z Sullym na piwo. 

— I o czym gadaliście? — Sam zignorował go i wrócił do tematu, który Nate chciał zacząć. 

— Wiesz kto to Hector Alcazar? Z nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy się, że siedzi w tym więzieniu, ale w jakiejś innej części niż ci... łagodni bandyci. — Nathan sprawiał wrażenie podekscytowanego, mimo że mnie przeszły ciarki na samą myśl. — Okazuje się z Sully miał z nim kiedyś małą fuchę. 

— To nie jest przypadkiem diler narkotykowy? Dopóki nie jest seryjnym mordercą, to nie ma czego się bać. — skomentował Sam i objął mnie ramionami od tyłu. Nate wywrócił oczami i oznajmił, że spróbuje dogonić Sullivana i da nam wolną przestrzeń. — Jak ja wytrzymam tydzień bez ciebie? 

— Zawsze zostaje ci wyobraźnia. — zaśmiałam się, a on odwrócił mnie twarzą do siebie. — Możesz jeszcze dać jej upust, jeśli chcesz. — wplątał dłoń w moje włosy i oparł o kant stołu. 

— Chyba żartujesz, że znowu muszę cię rozebrać. — wywrócił oczami, a ja wzruszyłam ramionami. Podniósł mnie nieco i posadził na blacie. Objęłam znowu nogami jego biodra i również wmieszałam dłoń w jego włosy. Tym razem nie bawiliśmy się w grę wstępną, wciąż mieliśmy w pamięci wydarzenia sprzed trzydziestu minut, więc nabuzowani euforią, pozbyliśmy się ubrań, a Sam energicznie wszedł we mnie, chowając twarz w zgięciu szyi. Naprawdę nie martwiłam się tym czy słyszą nas sąsiedzi, teraz najważniejszy był Sam i to, że jutro wyjeżdża do cholernego więzienia. Kilka razy krzyknęłam, czym spowodowałam podwyższenie jego ego. Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, by ten dzień spędzić jak najlepiej i chciałam, żeby będąc w Panamie mógł wrócić do tego w myślach za każdym razem, gdy za mną zatęskni. Gdy oboje doszliśmy, byłam naprawdę szczęśliwa. Miałam w swoich dłoniach jedynego faceta, którego zdołałam pokochać. Mężczyznę, któremu ufałam i któremu mogłam oddać cały świat.
Jedyne, o czym marzyłam to, żeby spędzić przy nim resztę życia, bez względu na jego głupie pomysły i uparty charakter. Tak właśnie miało wyglądać moje życie i za żadne skarby nie chciałabym go zmienić.

before you go • sam drake [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz