Po paru minutach do willi Jamesa Westa przyjechała przepiękna kobieta, o niesamowite szczupłych nogach, długich włosach i śnieżnobiałym uśmiechu. Sam zerkał na nią co jakiś czas, ale nie robiłam mu wyrzutów, bo sama byłam nią zachwycona. Przywitała Jamesa całusem w policzek, a nam podała rękę i z gracją usiadła obok Westa.
— Miło was poznać. James wspomniał, że macie ogromną wiedzę, a tak się składa, że ja również bardzo interesuję się historią, a w szczególności Cheungiem. Był wybitną postacią. Z nikogo stał się kimś. — Sam prychnął, bo czuł się jakby mówiła o nim. Chciał stać się kimś wielkim, chciał osiągnąć niemożliwe, ale wszystko miało swoje granice. — Czyli co wiemy?
— Cheung miał bzika na punkcie morza południowochińskiego. — Katheryn wyjęła ze swojej tuby na dokumenty mapę i rozłożyła ją na stole. — Na tym morzu jest od cholery wysepek, zamieszkałych i całkowicie dzikich. Jestem przekonana, że jeśli miał schować swój skarb to na pewno nie na jakiejś wielkiej wyspie, gdzie obecnie roi się od turystów. Zresztą wspominaliście o jego załodze... być może na którejś z tych wysp znajdziemy jakieś wskazówki.
— Sama wspomniałaś, że jest ich tam od cholery. To nam zajmie lata. — skomentował Sam, a Kate chwilę się namyśliła.
— Dlatego najpierw sprawdzimy jaskinie, bo każda legenda ma w sobie ziarenko prawdy. — Kate zwinęła mapę i rzuciła Jamesowi zalotne spojrzenie. Przy niej czułam się jak nikt ważny, stałam w jej cieniu i nawet nie miałam prawa się do niej porównywać. — Może nie traćmy czasu i udajmy się tam jak najszybciej.
༻♡༺
Tym razem nie musieliśmy się męczyć w małym i ciasnym samolocie Sullivana, gdzie o dobrej klimatyzacji można było zapomnieć. James West zaprosił nas do swojego prywatnego samolotu i w parę minut znaleźliśmy się na wyspie Cheung Chau, która roiła się od turystów, którzy uwierzyli legendzie i przyjeżdżali tutaj, by zrobić sobie zdjęcie z jaskinią.
— Jak mamy cokolwiek tutaj zbadać, jeśli nawet nie ma jak palca wetknąć? — skomentował Sam, a James zaśmiał się i wykonał parę telefonów.
— Spokojnie Samuelu. My w ogóle nic nie musimy robić, zaraz będą tu ludzie, którzy się tym zajmą.
— Naprawdę na tyle im ufasz? — spytałam, a w na jego twarzy pojawiło się lekkie zaniepokojenie. Katheryn w tym czasie próbowała przyjrzeć się uważniej jaskini, ale turyści nie ułatwiali jej sprawy. — Swoją drogą, jak chcesz wpuścić tam niezauważalnie grupkę ludzi?
— Na chwilę pozbędziemy się tych tłumów. Wystarczy wywołać małą panikę, a w sekundę molo opustoszeje. — zaczęłam się zastanawiać co my w ogóle robimy. James miał od cholery kasy, wręczył kopertę komu chciał i wszystko było załatwione, jednak my Samem nie mogliśmy ryzykować w taki sposób. Odciągnęłam go na chwilę, a James znowu zaczął gdzieś dzwonić.
— Nie uważasz, że za dużo ryzykujemy? Jeśli coś się stanie, jeśli nas wystawi, jeśli przyjedzie policja i nas aresztują? Myślisz, że oni nam pomogą? Bo ja w to szczerze wątpię.
— Będzie dobrze Hazel. Nie panikuj. — rzucił pewny siebie i odszedł, wracając do Jamesa. Wywróciłam oczami i zostałam w miejscu, z daleka od jaskini. Parę chwil później, gdy z czarnego samochodu wysiadło kilku ubranych w moro mężczyzn, James porozmawiał z nimi, a chwilę później ktoś w tłumie coś krzyknął, a ludzie zaczęli płochliwie uciekać z molo, biegnąc przed siebie. James w międzyczasie wpuścił ludzi do jaskini i nerwowo spoglądał na zegarek.
— Mamy góra półgodziny, kiedy przyjadą tutaj strażnicy.
— Co takiego!? — wrzasnęłam z mostku i rzuciłam Samowi wściekłe spojrzenie. Katheryn też wydawała się zestresowana, a James przechadzał się jak gdyby nigdy nic po pustym molo. Wciąż trzymałam dystans i rozglądałam się dookoła siebie. Kate zeszła z plaży i stanęła niedaleko mnie, a ja znowu poczułam się gorsza stojąc w jej cieniu. W końcu po paru minutach ludzie Jamesa wyszli z jaskini i podali mu karteczkę.
— Co to ma być? — James wykręcał maleńką karteczką na wszystkie strony, aż w końcu Sam wyrwał mu ją z ręki i popatrzył chwilę.
— To współrzędne. — spojrzał na mnie, a ja zrobiłam zobojętnioną minę. Chciałam już wyjechać z tej wyspy. Miałam dość. — Musimy rzucić okiem na mapę i wtedy...
Za moimi plecami rozbrzmiał się dźwięk syren i w sekundę pojawiły się dwa radiowozy. Westchnęłam zestresowana, a James niepostrzeżenie odesłał swoich ludzi. Kate zaczęła zagadywać jednego z mundurowych, a ja nie ruszałam się z miejsca. Miałam ochotę podejść do Sama i rzucić mu w twarz: a nie mówiłam. Pozostała dwójka mundurowych zeszła na molo i rozmawiali chwilę z Samem i Jamesem. Przerażonym wzrokiem patrzyłam na Sama i zaczęłam tworzyć w głowie milion czarnych scenariuszy. Co, jeśli każą nam się wylegitymować? Bo przecież mieliśmy sfałszowane dokumenty. Po drugie byliśmy na drugim końcu świata, więc nie miałam zamiaru robić sobie wrogów.
— Proszę pokazać jakiś dowód tożsamości. — powiedział do mnie jeden z policjantów i wyciągnął dłoń w moją stronę. Sprawnie i bez stresu pokazałam mu dowód. Chwilę trwało nim obejrzał go z każdej strony. — Hazel Rogan, lat dziewiętnaście, zamieszkała w Ameryce Północnej. Wszystko się zgadza.
Oddał mi dowód, a ja odetchnęłam z ulgą. W międzyczasie spisano dane od Kate i Jamesa. Przeleciał mnie strach, kiedy Sam wyciągnął dowód i podał go niskiemu łysemu policjantowi, który bacznie obserwował zachowanie Sama.
— Samuel Drake, lat dwadzieścia.... hmm Drake tak? — spytał nieufnie, a ja zaczęłam przygryzać wargi. Sam kiwnął głową, a facet nadal przyglądał się dowodowi, a następnie zerknął na mnie. — Mieszkacie razem?
— Tak, i jeśli moglibyśmy już wrócić do hotelu? Jesteśmy zmęczeni, jeszcze ta sytuacja nas przestraszyła. Proszę, naprawdę padamy z nóg. — pozostali policjanci wrócili do wozów, podczas gdy łysy nie odpuszczał, a ja próbowałam odwrócić jego uwagę.
— Jesteście tu na wakacjach? Ile już tu jesteście? W którym hotelu się zatrzymaliście i na jak długo? — James przystępował z nogi na nogę, a Kate zerkała to na mnie to na służbistę.
— Zaledwie parę dni. Tak się ciekawie złożyło, że obchodzimy wspólnie rocznicę ze znajomymi i postanowiliśmy spędzić ją w wyjątkowy sposób. — zbliżyłam się do Sama i wtuliłam się w jego ramię. — Ale ta sytuacja.... trochę nam zepsuła dzień i może umówimy się tak, że jeśli coś sobie przypomnimy to od razu się z panem skontaktujemy dobrze?
Oficer chwilę się zastanowił i oddał Samowi dowód. Uśmiechnął się krzywo i podał mu rękę. James chwycił Kate za rękę, a ja czekałam aż to wszystko się skończy.
— Miłego wieczoru, panie Drake. — zaakcentował jego nazwisko i rzucił mu znaczące spojrzenie. Wiedział i nie chciałam nawet pomyśleć co stałoby się, gdybym nie zareagowała. — Na drugi raz proszę być ostrożniejszym, bo inaczej się to skończy.
CZYTASZ
before you go • sam drake [1]
RomanceŻycie w Sierocińcu pod okiem sióstr zakonnych nie jest usłane różami. Hazel marzy, by się stamtąd wydostać. W końcu nadarza się okazja, a Hazel miota się z myślami. Zaczyna robić rzeczy, o których nawet nie śniła, a chłopak którego przypadkiem pozna...