22. Kłamstwa mają krótkie nogi

302 35 20
                                    

Tak jak Nate powiedział, wrócił tydzień później, cały i zdrowy. Sam z początku był wściekły, a Nate spuszczał głowę i uciekał do swojego pokoju. Miałam wrażenie, że młody coś ukrywał, ale krzykiem nie dało się tego z niego wyciągnąć. Dopiero parę dni później, delikatnie zapukałam do jego pokoju i usiadłam na kanapie obok niego. Zauważyłam na jego szyi rzemyk, a na nim zapleciony był pierścień Francisa Drake'a

— Nate.... ukradłeś go? — raczej zabrzmiało tak jak pytanie retoryczne, bo doskonale znałam odpowiedź, Nate jednak pokiwał głową i wziął pierścień w swoje palce.

— W gablotce tuż obok niego było astrolabium, zobacz. — Nate wstał i podszedł do szafki skąd wyjął swój notes i otwarł na stronie, gdzie narysowany był okrągły przedmiot z wyrytą na środku dziurką w kształcie pierścienia. — Ten pierścień to klucz, a to służy do odszyfrowania notatek Drake'a.

— To gdzie go masz? — Nate westchnął i zamknął dziennik.

— Problem w tym, że po tym, jak go ukradłem.... został mi skradziony.

— Nate, musisz nam powiedzieć wszystko, co się stało. Jeśli nie chcesz powiedzieć tego mi to proszę, porozmawiaj z Samem.

— Żeby się na mnie wydzierał? Nie, dzięki. — wstał i podszedł do okna, westchnęłam próbując wymyślić sposób jak go przekonać do mówienia.

— On się martwi. Zresztą Nate, uciekłeś z domu, wyjechałeś do innego kraju, nie było z tobą kontaktu... Oboje się martwiliśmy.

— Chyba nie bardzo... — posłałam mu pytające spojrzenie, a on pogrzebał w kieszeni i rzucił we mnie paczką prezerwatyw. — Moglibyście bardziej uważać, gdzie zostawiacie swoje rzeczy.

Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Oddech mi się przyspieszył, a serce podeszło do gardła, to nie był najlepszy sposób, w jaki Nate się o nas dowiedział. Wciąż stał odwrócony twarzą do okna, więc wcisnęłam opakowanie do kieszeni i wolałam jak najszybciej wycofać się z jego pokoju. Mimo wszystko Nate wiedział już dawno, a przynajmniej się domyślał, bo przecież mieszkaliśmy pod jednym dachem. Z drugiej strony jeszcze dwa lata temu błagał mnie bym nie odbierała mu brata, ale teraz wiedział, że taka jest kolej rzeczy. Nie ma się wpływu na uczucia.
Usiadłam w kuchni, gdzie po chwili przyszedł Sam.

— Gadałaś z młodym? Powiedział ci coś? — otworzył butelkę wody i nalał nam do szklanek.

— Tak i nie. Za to coś mi oddał. — wyjęłam z kieszeni prawie pełną paczkę gumek i położyłam Samowi przed twarzą. — Mógłbyś być bardziej dyskretny.

— Wiesz... — przechylił się do tyłu i założył ręce na klatce piersiowej. — Nie mam czego się wstydzić.

— Ahh tak. Pewnie niech wszyscy wiedzą. — machnęłam rękoma, a Sam się zaśmiał, mimo że mi nie było do śmiechu.

— Sąsiedzi na pewno wiedzą. — rzuciłam mu mordercze spojrzenie i miałam ochotę udusić go gołymi rękami. On wciąż się śmiejąc, podszedł do mnie i ucałował w szyję. — Pójdę z nim pogadać, o ile nie strzelił focha.

Kiwnęłam obrażona głową i upiłam łyk wody. Wzięłam opakowanie ze stołu i schowałam do komody w moim pokoju. Wolałabym, żeby ta sytuacja się już nie powtórzyła. Położyłam się na swoim łóżku, a moją głowę zalało mnóstwo myśli. Nasze życie ostatnio było aż nad wyraz spokojne. Sam się zmienił, a przynajmniej przy mnie grał pozory. Przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie, kiedy nie był co do mnie przekonany, a ja za każdym razem w używałam go od samolubnych idiotów. Uśmiechnęłam się sama do siebie na myśl o starych czasach. Dwa lata minęły odkąd uciekłam z sierocińca, dwa lata odkąd Sam i Nathan stali się jedynymi najbliższymi mi ludźmi. Byłam ciekawa czy mama byłaby ze mnie dumna, pewnie tata nie byłby zadowolony z wyboru chłopaka, jakiego dokonałam i nie dziwię się, bo pewnie każdy ojciec chce dla swojej córki jak najlepiej, tak żeby nikt jej nie skrzywdził. Coraz mniej łapałam się na tym, że myślałam o rodzicach. Prawdopodobnie pogodziłam się z faktem, że nigdy ich nie miałam. Chociaż teraz chciałabym spytać mamy o tyle spraw, móc porozmawiać jak kobieta z kobietą o rzeczach, które nie dotyczyły mężczyzn. Czasem całe dnie spędzone pod jednym dachem z mężczyznami mnie dołował, ale cieszyłam się, że miałam w ogóle do kogo otworzyć usta. Wyjęłam ze swojego starego notesu zdjęcie rodziców i przetarłam palcem po ich twarzach. Życie naprawdę było niesprawiedliwe.
Pogrążyłam się w myślach o tym, jak wyglądałoby moje życie, gdyby wtedy nie zginęli, na chwilę zamknęłam oczy i przycisnęłam fotografie do serca, aż usłyszałam krzyki dochodzące z salonu.

— Zdajesz sobie sprawę do cholery kim jest Victor Sullivan? Nie rozumiesz, w co się wpakowałeś!

— Gdyby nie on, nie rozmawiałbyś teraz ze mną. Uratował mi życie.

— Ah, czyli chcesz jeszcze powiedzieć, że mogłeś tam zginąć? Świetnie Nathan, brawo. — weszłam powoli do kuchni i od razu poczułam, jak bardzo napięta była tam atmosfera. Sam nerwowo chodził po pokoju, a Nate stał obrażony w drzwiach swojego pokoju.

— To moja sprawa Sam. Ty masz przecież inne rzeczy na głowie. —   dodał znowu ironicznie, a ja rzuciłam okiem na Sama, który lada chwila miał eksplodować.

— O co ci chodzi? Będziesz teraz wygadywać mi to, bo przypadkiem natknąłeś się na paczkę gumek? O zgrozo, twój dorosły brat ma życie prywatne! Gówno cię to powinno obchodzić.

— Okej stop! — wtrąciłam się w rozmowę i oboje posłali mi zdenerwowane spojrzenia. — Uspokójcie się, proszę. Krzykiem nic nie załatwcie.

— Mówiłem, że z nim nie da się rozmawiać. Chyba nie za dobrze wam się układa w łóżku, skoro on jest taki nerwowy.

— Przeginasz Nathan. — Sam zagroził mu palcem, a ja wywróciłam oczami. Dlatego właśnie wolałbym, żeby dowiedział się o wszystkim w inny sposób. Miał piętnaście lat, a zachowywał się jak obrażony ośmiolatek, któremu zabrano pluszaka.

— Kim jest ten Sullivan? — starałam się zmienić temat i czekałam teraz na odpowiedź któregokolwiek z braci.

— Oszust, złodziej i przebiegła gnida. — odpowiedział Sam, patrząc na Nathana, który wydawał się niewzruszony słowami brata. — A mój kochany braciszek właśnie zawarł z nim umowę.

— A ty nie jesteś lepszy. — dodał Nate, a ja spojrzałam podejrzliwe na Sama, który w sekundę zamilkł.

— O czym on mówi? Sam? — Nate zachęcał Sama do wyznania prawdy, a ja miałam ochotę zdzielić ich obu.

— Dobra skoro nie masz odwagi jej powiedzieć, to ja to zrobię. — powiedział Nate i wszedł w głąb salonu. — Nasz kochany Sam, wszedł w spółkę z Rafaelem Adlerem. Rafe zaproponował mu wyjazd do Panamy na jego koszt, a Sam się na to zgodził. To co, kiedy wybierasz się do tego więzienia? — spytał Nate, a ja rzuciłam Samowi rozczarowane spojrzenie, a on unikał mojego wzroku.

— Okłamałeś mnie... mówiłeś, że nie udało ci się z nim dogadać. — wyciągnął w moją stronę dłoń, ale ją odepchnęłam. Miałam nadzieję, że ten temat mamy za sobą, że odpuścił.... zapominałam tylko, że to Sam Drake, on nigdy nie wie, kiedy powiedzieć dość.

before you go • sam drake [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz