Spędziliśmy razem noc, choć nie za wiele pamiętałam. Alkohol wszedł mi na dobre, więc po wszystkim urwał mi się film i zasnęłam niczym niedźwiedź. Sully zapukał do drzwi pokoju nad ranem, a ja zaspana i na kacu otwarłam mu drzwi i zaprosiłam do środka.
— Widzę, że zguba się znalazła. Mam nadzieje, że wszystko sobie wyjaśniliście. — kiwnęłam głową i automatycznie poczułam silny ból. Zdecydowanie powinnam wczoraj wziąć wino, czułabym się lepiej. Sam na moją prośbę ogarnął pokój, bo sama nie dałabym rady. Sully zadzwonił po taksówkę i w milczeniu pojechaliśmy po samolot Victora. Cieszyłam się, że wracamy pogodzeni do domu. Z początku naprawdę zaciekawił mnie pomysł, szukania skarbu, rozwiązywania zagadek związanych ze zniknięciem załogi Cheunga, ale po sytuacji na molo, po tym, jak James nie zrobił nic, by pomóc nam wyjść z kijowej sytuacji, stwierdziłam, że tak naprawdę gonimy za fikcją. Być może za bardzo się bałam, może gdybym pozwoliła mu się spełniać, to naprawdę żylibyśmy lepiej. Przesadzałam ze swoją troską i musiałam to zmienić, inaczej prędzej czy później go stracę.
— Powinniśmy chyba odpocząć od tego wszystkiego. — podniosłam głowę znad jego ramienia i przetarłam wciąż zmęczone oczy.
— To znaczy?
— To znaczy, że Victor wróci do Stanów, a my wybierzemy się gdzieś indziej. — Sully wychylił głowę zza sterów i kazał Samowi się doprecyzować. — Zabiorę cię.... hmm co powiesz na Hiszpanię albo Włochy. Przysięgam — położył dłoń na sercu i przybrał poważną minę. — żadnych kłótni, żadnego gadania o piratach, żadnych skarbów, zero zmartwień. Tylko ty i ja.
— Powiedzmy, że się zgodzę i co wtedy? — Sam chwilę się zastanowił i za chwilę się rozpromienił.
— No cóż, będziemy spacerować po plaży, zahaczymy o jakieś ciekawe knajpki, będziemy robić wszystko to, czego nie możemy przy Nathanie. — Sully się zaśmiał, a ja walnęłam go z łokcia w bok. To była naprawdę kusząca opcja i aż przez chwilę przeszła mi myśl, że ma w tym jakiś interes, ale nie miałam już zamiaru w niczym go ograniczać, o ile pamiętał o zdrowym rozsądku.
— W porządku. Zobaczymy co kombinujesz. — spiorunował mnie wzrokiem i poprosił Victora, by zrobił przystanek w Hiszpanii. Jeśli miało być tak jak powiedział, to jak najbardziej byłam za. Chciałam spokoju i odpoczynku od tego, co stało się w Chinach i tego, co czekało nas w Ameryce. Musiałam wziąć się w garść i sprawić, żeby ten nasz krótki wyjazd był niezapominany, ale tylko w dobrym aspekcie.
༻♡༺
Był wczesny wieczór, kiedy Sully wysadził nas niedaleko Oveido i wręczył do ręki jedną ze swoich kart kredytowych.
— Tylko grzecznie dzieci. — uśmiechnęłam się i podziękowałam mu za wszystko. Gdy odleciał, Sam zapalił papierosa i westchnął.
— Wcale nie jest taki zły, za jakiego go uważasz.
— Taa, bo chce ci się przypodobać. Przecież on ma na pęczek takich jak ty. — wypuścił dym z ust i widząc moją złą minę szybko dodał. — To znaczy dziewczyn w twoim wieku, więc myśli, że zaliczy też ciebie. Prędzej po moim trupie.
Cmoknął mnie w policzek, a ja otarłam się rękawem bluzy, bo nienawidziłam, kiedy całował mnie jednocześnie paląc. Sully mówił, że dość sporo zostawił na tej karcie i dodał, że jest mu obojętne co z nią zrobimy i na co ją wydamy.
Sam ze swoją znajomością hiszpańskiego załatwił nam ładny pokój w hotelu, a ja cieszyłam się, że nie wzięliśmy ze sobą zbyt wielu niepotrzebnych rzeczy.— Tu niedaleko jest zejście na plażę. Pewnie o tej porze nikogo już tam nie ma. Idziemy? — spletliśmy swoje dłonie i w końcu czułam się tak jak powinnam. Byliśmy normalną parą nastolatków, którzy nie mają żadnych zmartwień i problemów. To było aż zbyt dziwne, żeby było prawdziwe. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że spacerując przy boku Sama Drake'a mogę czuć się bezpieczna. Zeszliśmy po maleńkich schodkach i znaleźliśmy się na pustej hiszpańskiej plaży. Podeszliśmy bliżej morza, a ja zrzuciłam torbę i zdjęłam buty. Czułam się jak dziecko wpuszczone do wesołego miasteczka. W ciągu kilkunastu godzin byłam na chińskiej wysepce, a niedługo potem moczyłam stopy w hiszpańskim morzu.
Pociągnęłam Sama za rękę i objęłam jego szyję.— Chciałabym, żeby było tak zawsze. Nie chcę się z tobą kłócić, bo najzwyczajniej w świecie mi na tobie zależy, ale ty też musisz się starać.
— Wiem, potrzebuje czasu. Będę się starał być najlepszym chłopakiem na świecie. — prychnęłam, a on się zaśmiał.
— Nie musisz być najlepszy, wystarczy, że przestaniesz mnie okłamywać. — złożył na moich ustach delikatny pocałunek, a ja sprawiłam, że zatraciliśmy w nim bez tchu. Za każdym razem, gdy mnie całował, traciłam grunt pod nogami, a teraz mając świadomość, że jesteśmy sami dla siebie, czułam się jeszcze bardziej pewna siebie.
— Będę musiał skoczyć do apteki. — zaśmiałam się, a on wzruszył ramionami. — Wystarczy, że wczoraj nas zbytnio poniosło. Nie możemy tak ryzykować, rozumiesz.
— Wiem, to może nie czekajmy co? — uśmiechnęłam się szeroko, a on pokręcił głową z rozbawienia.
— Jesteś niemożliwa. — pocałowałam go raz jeszcze, czując w brzuchu motyle. Nie mogłam się doczekać, aż pokaże mu jak bardzo go kocham i pragnę.
Gdy tylko przekroczyliśmy próg pokoju hotelowego, rzuciłam się na Sama i całowałam w każde miejsce, gdzie tylko mogłam. On się uśmiechał i trzymał dłonie na moich biodrach. Pospiesznie zrzuciliśmy z siebie ubrania i przynajmniej tym razem w pełni świadoma swoich czynów mogłam dać z siebie wszystko. Za każdym razem przypominałam sobie minę Nathana, kiedy przypadkiem natrafiał na puste opakowania po prezerwatywach. Zaśmiałam się na myśl o tym, co pozwoliło mi się rozluźnić i zapomnieć o całym bożym świecie.
— Możesz zrobić ze mną co zechcesz. — szepnęłam mu do ucha, a on znowu się zaśmiał i spojrzał mi prosto w oczy, by sprawdzić, czy mówiłam poważnie.
— Kiedy ty się zrobiłaś taka perwersyjna?
— Po prostu tak na mnie działasz. — po tych słowach pocałował mnie tak namiętnie, jak nigdy. Chwycił moje rozprostowane dłonie i przycisnął je do łóżka, tak że mogłam ruszać tylko palcami. Jęknęłam cicho z euforii, a on nie przestawał całować mojego brzucha i dekoltu. Jeśli tak miał wyglądać cały nasz wypad, to byłam jeszcze bardziej za.
CZYTASZ
before you go • sam drake [1]
RomanceŻycie w Sierocińcu pod okiem sióstr zakonnych nie jest usłane różami. Hazel marzy, by się stamtąd wydostać. W końcu nadarza się okazja, a Hazel miota się z myślami. Zaczyna robić rzeczy, o których nawet nie śniła, a chłopak którego przypadkiem pozna...