Are you done?

32 0 0
                                    

Kiedy odwrócił się- zamarłam. Jego oczy nie były już takie zielone jak zawsze. Były znacznie ciemniejsze, groźniejsze, a żuchwa była tak napięta, jakby zaraz miała eksplodować. Czemu mnie to kręci?- potrząsnęłam głową, aby wyrzucić tę myśl jak najdalej i skupiłam się na ruchach wykonywanych przez pana Styles'a. 

Powolnym krokiem podszedł do swojego biurka i otworzył małą szafkę z której zgrabnie wysunął kawałek papieru. Położył kartkę papieru przede mną a obok jeden ze swoich czarnych długopisów. Delikatnie pochyliłam się nad kartką, aby dostrzec napisany drukowanymi literami tytuł WYPOWIEDZENIE. Sekundę później poczułam ciepły oddech mojego szefa na swoim karku cała się spięłam.

- Podpisz to i pakuj manatki- mruknął mi do ucha, a po moich plecach przeszedł po raz kolejny zimny, nieprzyjemny dreszcz.

- A..a..ale..przecież.. umm- zszokowana próbowałam sklecić chociaż jedno małe zdanie.- nie możesz... to znaczy umm.. pan nie może... pra..pracuje tu od.... hmmm.. ja przepra-

- Daruj sobie- Przerwał mi. Wrócił na swoje miejsce i usiadł wygodnie na fotelu.- Nie będę tolerował takiego zachowania w mojej firmie. - Spojrzał się surowo na mnie, a kiedy zobaczył, że spuściłam głowę w dół, kontynuował.- Nie obchodzi mnie ile tu pracowałaś. Jesteś moją asystentką i twoim głównym zadaniem jest siedzieć cicho i robić to co każe. Gdybyś była wyżej, robiłabyś co chcesz- ale nie jesteś. Nie jestem panem Tomlinson'em i nie będę dawał tobie kolejnej szansy, bo po raz kolejny nie uszanowałaś mojej pozycji w firmie. Jeśli nie możesz zapamiętać jakie masz obowiązki, a czego NIE MOŻESZ ROBIĆ, nie powinno ciebie tu być. 

- Ale wczoraj u mnie..- wykrztusiłam, starając się nie uronić ani jednej łzy, które w tamtym momencie napływały mi do oczu, ale znowu mi przerwał.

- To co wczoraj się stało było błędem.- Popatrzył się na mnie tępym wzrokiem i wtedy pękłam. Poczułam jak łzy ciurkiem lecą mi po policzkach i kapią na moje dłonie i spodnie. Nie wiem czemu płakałam. Sama doskonale zdawałam sobie sprawę, że wczorajsze zdarzenia nie powinny mieć miejsca, ale gdzieś głęboko w środku czułam, że wreszcie coś wróciło. Jakaś część mnie, której szukałam tak długo. Nie wiedziałam co zrobić. Nie rozumiałam czemu tak się zachował. Przecież jeszcze kilka dni temu Anne mówiła, że Harry cieszył się, że mnie znalazł. Sam przyszedł wczoraj do mnie i spędziliśmy świetne kilka godzin. 

I nagle otrzeźwiałam. Nie mogłam pokazać, że mnie zranił. Nie mogłam także stracić tej pracy. Nie po to harowałam, żeby teraz stracić robotę, przez kogoś takiego jak on. Nagły przypływ emocji i siły sprawił że w sekundę otarłam twarz z zaschniętych łez, wstałam z krzesła i na oczach mężczyzny podarłam wypowiedzenie.

- Skończyłeś?- spojrzałam na Styles'a, który był widocznie zdziwiony a z drugiej strony zaintrygowany moim zachowaniem. - Okey. To teraz ty posłuchaj mnie.- podeszłam do jego biurka i oparłam dłonie na blacie, ostro patrząc się w ciemne oczy Harry'ego.- Szczerze mam gdzieś to co do mnie mówisz. I co z tego, że jesteś szefem? Beze mnie nie dasz rady. Sam doskonale wiesz, że nie znajdziesz żadnej laski, która chociaż w małym stopniu będzie tak profesjonalna jak ja. Pracuje tu trochę dłużej niż ty i byłam asystentką twojego poprzednika, którego nie muszę ci przypominać, bo to on jest właścicielem tej firmy. Także jeśli masz problem, to z wielką chęcią przejdę się do pana Tomlinson'a i pochwalę się co jego następca robi. A zacznę od wzmianki o twoich zmianach humoru i traktowaniu innych gorzej, i myślę że patrząc na twoje dzisiejsze, prawie godzinne spóźnienie na pierwsze najważniejsze spotkanie, chętnie zmieni ciebie na kogoś innego. Więc zamiast straszyć mnie i grozić mi jakimś gównianym wypowiedzeniem, weź dupę w troki i zachowuj się jak na szefa przystało, bo aktualnie to kompromitujesz samego siebie i rozśmieszasz mnie.

Odepchnęłam się od blatu i ruszyłam w stronę swojego boksu, zostawiając za sobą zszokowanego bruneta. Zanim jednak zniknęłam za ścianą, odwróciłam się we framudze i z uśmiechem na ustach dodałam- a co do wczoraj... to masz racje- to był błąd- I poszłam do siebie. 

Wraz z zamknięciem za sobą szklanych drzwi opadłam na swoim krześle przed komputerem. Byłam w ciężkim szoku, że miałam jaja i stanęłam we własnej obronie, ryzykując przy tym utratę pracy. Poczułam jak zalewa mnie fala szczęścia i chwytając torbę, wyszłam ze swojego małego gabinetu i bez słowa opuściłam firmę na zasłużony "Lunch zwycięzcy"

-------------

Ten dosyć krótki, patrząc na to jak długi był poprzedni, ale zrobiłam to specjalnie ;)

Do następnego! xx

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 29, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Sms From My FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz