28. Nasza miłość...

602 19 12
                                    

Julia

Shawn właśnie poszedł na wywiad. Usiadłam na jakieś czarnej, wielkiej skrzynce i zaczęłam szkicować pomieszczenie.

-Hej pierwszy raz tutaj?- podeszła do mnie brunetka, szeroko się uśmiechając.

-Trudno powiedzieć. To skomplikowane...

-Kto teraz ma wywiad?

-Shawn Mendes. Później Charlie Put, a na końcu Maggie Lindemann.

-Dziwne ma nazwisko nie?

-Może trochę... Nie wnikam w szczegóły.- wróciłam do szkicowania.

-Pracujesz tu, reporterka czy przejezdne, jakąś wycieczka czy coś?

-Przyjechałam tu z narzeczonym. Za chwilę powinien po mnie przyjść i jedziemy dalej... A ty?

-Muszę być na jednym wywiadzie po czym jadę na koncert. A w ogóle nie przedstawiłam się. Maggie Lindemann. A ty jak się nazywasz?

-Julia...

-Kotku pora na nas.- Shawn podszedł do nas. Gdy zobaczył dziewczynę szybko mnie pocałował.

-Daj mi minutkę.- lekko się uśmiechnęłam.

-Już wiem co miałaś na myśli.- Maggie sztucznie się uśmiechnęła.- Miło mi było ciebie poznać. To widzimy się dzisiaj wieczorem na imprezie Niall'a Horan'a?

-Jasne.- wzięłam blok i ołówek po czym wcisnęłam je Shawn'owi do rąk a sama ubrałam kurtkę.

Wyszliśmy na dwór. Mieliśmy przejść jedną przecznicę i skręcić w prawo.

-Zmarzniesz.- ściągnął swój szalik i owinął mi go wokół szyi.

-Teraz tobie będzie zimno.

-To mnie przytul.- Shawn stanął na środku chodnika.

-Kochanie zaraz się spóźnimy.- Przytuliłam go.- A teraz choć.- lekko go pociągnęłam.

-A gdybyśmy tak poszli teraz do hotelu...- szepnął mi do ucha

-A co z sesją zdjęciową?

-Przełoży się...- lekko pocałował moje ucho.

-Wiesz, że i tak mnie nie przekonasz?

-A może jednak? - znów się zatrzymał..

-Kotku, jest 31 stycznia, za dwa dni wracamy do Toronto. Ale teraz musimy to przetrwać i...- złączył nasze usta nie pozwalając mi dokończyć.

-Może teraz?- cmoknął mnie w usta

-Musimy iść...

-A teraz?- złapał mój podbródek i namiętnie mnie pocałował

-Nie...- niepewnie odpowiedziałam. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.- Ale teraz naprawdę musimy iść. I nie ważne ile razy mnie jeszcze pocałujesz.

-Chyba nie mam szans...

-Andrew będzie na mnie krzyczał jeśli nie będziemy na miejscu za pół minuty.

-To idziemy. Bo jeszcze da ci szlaban.- zarechotał

-Ostatnio, przez to że zaspałeś, bo ja byłam u Ari jak mała była przeziębiona wujek zrobił mi trzy godzinne kazanie, po czym odciął wszystkim pracownikom premię.

-Ale dobrze, że masz bogatego chłopaka który im je zwrócił.

-Narzeczonego. Nie wyobrażaj sobie za wiele, jak się dowie o nas nie będzie za wesoły.

Roses / Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz