Czerwone pręgi przecinały bladą skórę jego drobnych rąk. Patrzyłem na niego przerażony.
Zaczęło się niewinnie jak zwykle; przyszedł do mnie po szkole, bo mimo wszystko był lepszym nauczycielem niż Barbara, która ostatnio szukała jedynie okazji, żeby wskoczyć mi na kolana. Marcin, dużo bardziej cierpliwy i sumienny, ze spokojem i nawet powiedziałbym, że troską w głowie, tłumaczył mi kolejne zadania, ciesząc się niebywale, gdy mój umysł przyswajał kolejne porcje wiedzy.
Nie zdziwiłem się, gdy usnął w końcu na moim łóżku. Wyraźnie widziałem, jak ciężko pozostać mu na jawie, czy to wina organizmu, który przyzwyczaił już do tych jego popołudniowych drzemek, czy może nowych leków; twierdził, że są dobrze dobrane, bo czuł się lepiej niż kiedykolwiek (już samo to wyrażenie płynące z jego ust brzmiało alarmująco, o czym wspomniałem, a on zaśmiał się jedynie), ale uznał, że przecierpi, bo pierwsze tygodnie prawie zawsze takie były.
Podczas gdy ten drzemał sobie na moim łóżku, ja próbowałem zmusić się do rozwiązywania kolejnych przykładów, co pozwoliłoby mi znacząco utrwalić przerobiony przez niego materiał, ale bądźmy szczerzy: byłem tym typowym uczniem, dla którego wszystko było ciekawsze niż nauka, zwłaszcza, kiedy pół dnia spędziłem w szkole, a ta skutecznie wyciągała ze mnie energię i chęci. Zerkałem więc na niego od czasu do czasu, bujając się na krześle i zazdrościłem mu tej beztroski.
Myślę, że gdybym robił te przykłady, tak jak mi kazał, uchroniłbym się przed tym wszystkim; niestety albo i stety, moim ulubionym zajęciem ostatnio zostało obserwowanie jego miarowego oddechu i spokojnej twarzy, kiedy ten przebywał w krainie Morfeusza. Chociaż może wynikało to z faktu, że on po prostu zasypiał co chwila, a ja nie miałem serca go budzić, więc siedziałem w ciszy, dając mu czas na regenerację i odpoczynek.
Przyznam, że to naprawdę był czysty przypadek i może nawet niefart, ale kiedy tak wiercił się we śnie sprawił, że rękaw jego przydużej bluzy osunął się, a moim oczom — poza drogim zegarkiem — ukazała się dość sporych rozmiarów blizna, której jakoś nie kojarzyłem.
To nie tak, że Marcin mówił mi wszystko, bo wielokrotnie boleśnie upewniałem się, że skrywał przede mną więcej sekretów niż ktokolwiek inny, ale byłem prawie że pewien, że gdyby tylko wspomniał mi o czymś, co zostawiło na jego skórze tak potężny ślad, w życiu bym o tym nie zapomniał.
Naturalnie, że powinienem był powstrzymać się przed odsłonięciem reszty jego ramienia, bo zdawało się być to totalnym pogwałceniem jego prywatności, jak i było też zwyczajnie mocno nie w porządku w stosunku do niego, w końcu spał i nie mógł się obronić, ale im dłużej patrzyłem na swoje działania, tym bardziej uświadamiałem sobie, że jedyne rzeczy, jakie ostatnio robię, to tylko te z kategorii „to nie w porządku".
Czy to było wystarczająco dobre usprawiedliwienie dla mojego bezwstydnego kucnięcia przed nim, usilną próbą wstrzymania oddechu i odsłonięciem reszty jego skóry? Oczywiście, że nie. Czy to zrobiłem?
Oczywiście, że tak.
Widok, który ukazywał mi się z każdym kolejnym milimetrem przyprawiał mnie o drgawki i nudności; to chyba dobitnie pokazywało, jak bardzo nie powinienem wtykać nosa w raczej nie swoje sprawy.
To nie tak, że blizny były brzydkie; jego nie mogły być brzydkie, bo ich tam po prostu nie było, wszystko wydawało się być zupełnie świeże. Krwiste i zaognione. Na skórze wręcz brakowało miejsca na kolejne sznyty.
Skakałem wzrokiem z jednej na drugą, będąc zszokowany ich wielkością. Niektóre były naprawdę bardzo długie i szerokie, a ja miałem coraz gorsze przeczucia co do nich. Im dłużej patrzyłem na jego przedramię, tym gorzej się z tym czułem. W głowie kłębiła się cała masa pytań, nie byłem sobie w stanie wyobrazić czym ten drobny chłopiec wyrządził sobie taką krzywdę. To było...

CZYTASZ
...dlaczego?
Fiksi UmumSiedemnastoletni Marcin popełnia samobójstwo, a jego przyjaciel, Damian, próbuje zrozumieć dlaczego, z dręczącym go pytaniem: Czy już naprawdę nic nie dało się zrobić?... Damian znał się z Marcinem od zawsze. Nie od zawsze jednak mieli między sobą t...