Prolog

1.1K 79 71
                                    

Marcin, dlaczego mi to zrobiłeś?

Wiesz, że wiele rzeczy dało rozwiązać się inaczej, prawda? I że to nie było zbyt sensowne wyjście z sytuacji? Przynajmniej tak mówią teraz nasi rodzice; nasze mamy spotykające się częściej niż kiedykolwiek i tylko szepczą coś do siebie, a ja udaję, że nie słyszę, bo mam nie słyszeć, bo nie chcę słyszeć, chociaż zazwyczaj siedzę zaledwie w pokoju obok. Jak mam nie słyszeć?

Marcin, czy chodziło o matury? Tak bardzo bałeś się Tego Maja? Cholera, chłopie, napisałbyś je. Napisałbyś nawet te pięć rozszerzeń i zrobiłbyś to z palcem w nosie, a uczelnie zabijałyby się, żebyś tylko ich wybrał, tylko u nich studiował; młody, ambitny, z pomysłem na siebie, z łbem na karku.

A może w tym był problem, co, Marcin? Może Twoje Ambicje nie były tak naprawdę Twoje. Może przesiąkłeś swoimi rodzicami, z mlekiem matki wyssałeś to chore nastawienie, że żeby istnieć, musisz coś osiągnąć. Najlepiej coś wielkiego. Nie musiałeś, Marcin, naprawdę nie musiałeś. To zabawne, bo teraz wystarczyłoby, żebyś po prostu tutaj był. Nie musiałbyś robić nic takiego; oddychałbyś po prostu, a my z zafascynowaniem patrzylibyśmy, jak twoja klatka piersiowa unosi się spokojnie i opada i od nowa; siedzielibyśmy w ciszy i słuchali, jak twoje serce bije, pompując krew do żył. Patrzylibyśmy z uwielbieniem na zarumienione policzki, na których ostatnim razem zabrakło jednak trochę koloru. Teraz nikt nie wypominałby ci, że jesteś odrobinę zbyt blady, zbyt chudy.

Czy to o to chodziło, Marcin? Zawsze narzekałeś, że nie lubisz tego, jak wyglądasz, a ja za każdym razem nie mogłem zrozumieć, o co ci chodziło. Dla wszystkich byłeś idealny, naprawdę, stary, wygrałeś na loterii genowej. Czemu tego nie widziałeś? Fakt, że nie miałeś mocno zarysowanej szczęki tak, jak zawsze chciałeś, ale ty chyba też byłeś jakiś na opak; zawsze podobały ci się rzeczy, do których było ci daleko. Mały, ślicznie zadarty nosek chciałeś zamienić na ten zwykły, prosty grecki nos. Twarz usianą piegami skrywałeś pod grubą warstwą pudru i podkładu. Na siłę starałeś się wyglądać jak ci wszyscy mężczyźni z magazynów dla kobiet; z mocnymi rysami twarzy i szerokimi barkami. Oni byli tacy nudni. To wszystko było takie zwykłe. Marcin, ty nie byłeś zwykły.

Wiem, że kłóciłeś się z rodzicami, z rodzeństwem, ale, hej! kto tego nie robił, Marcin, no kto? Uważasz, że to był wystarczający powód? Żeby robić takie rzeczy? Wiem, że ojciec nie lubił twoich długich włosów i piercingu, w którym byłeś zakochany, a matka upodobała sobie zrobić z ciebie Złote Dziecko, ale naprawdę? Czy to było nie do przeskoczenia? Marcin, dla ciebie? Wyjechalibyśmy, zrobiłbyś sobie te tatuaże, podziurawiłbyś sobie każdy milimetr swojego pięknego ciała, jeśli tylko to sprawiłoby, że uśmiechnąłbyś się, ale tak szczerze uśmiechnął się chociaż na ten moment, a ja dumnie towarzyszyłbym ci i patrzył jak popełniasz kolejne błędy i potem wściekasz się i załamujesz. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym zobaczyć teraz, jak się wściekasz i ciskasz wszystkim, co znajdzie się w zasięgu twoich rąk; na co dzień zawsze byłeś taki spokojny, rzadko kiedy widziałem cię w takiej wersji.

Marcin, naprawdę, szczerze. Nie ma rzeczy niemożliwych, nie dla nas. Nie było i nie będzie. Powiedz mi więc, dlaczego to zrobiłeś?  

...dlaczego?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz