7

72 5 1
                                    

Mamy piątek. Nareszcie. Wstałam już jakieś 10 minut temu i teraz szykuje się do wyjścia. Dziś wybieram się z dziewczynami do Gojumpa, więc muszę spakować jeszcze, leginsy.

Zjadłam śniadanie i wyszłam z domu. Zdążyłam jeszcze kupić sobie po drodze precla z serem. Kiedy weszłam do budynku zwanego szkołą, przywitały mnie Susan, która już wyzdrowiała, i Ria.
- No! Gotowa na trampoliny?- zapytała podekscytowana Susan, kiedy do nich podeszłam.
- Oj tak! Nie mogę się doczekaaać!- powiedziałam z radością.

Poszłyśmy na pierwszą lekcję, potem na drugą, trzecią, czwartą i tak aż do siódmej. Wyszłyśmy ze szkoły i skierowałyśmy się na przystanek. Kiedy tramwaj nadjechał, wsiadłyśmy i zajęłyśmy miejsca. Po krótkiej chwili stałyśmy już przy kasie, lecz pech chciał, że Susan cofnęlo rezerwację, więc mogłyśmy wejść dopiero za godzinę.
- Dobra, nie ma tego złego! Za rogiem jest McDonald. Chodźmy coś zjeść.- powiedziała Susan, a my ruszyliśmy za nią. Po zjedzeniu naszego 'obiadu' wróciłyśmy na salę.
- Będziemy żygać, Sus.- powiedziałam, kiedy przebrane ruszyłyśmy w stronę trampolin. Wybuchnęłyśmy śmiechem i zaczęłyśmy rozgrzewkę.

Po jakiejś pół godzinie, byłam na prawdę padnięta. Nie sądziłam, że to skakanie tak mnie wykończy, a na brak kondycji nie narzekam, bo treningi robią swoje. Susan postanowiła pójść na zjeżdżalnie. Na początku byłam przeciwna, ale jakoś udało im się mnie naciągnąć.

Podchodziłyśmy z pontonami do wejścia na zjeżdżalnie, ale kazałam Susan iść pierwej, prawie ją tam wpychając. Dziewczyna tylko zaśmiała się krótko i podeszła do Pana, który pomagał ustawiać pontony.
- Agresywna koleżanka hym?- zapytał ten facet. Susan się lekko uśmiechnęła i usiadła. Patrzyłam na tego kolesia do puki nie nadeszła moja kolej.
- Wcale nie jest Pan zabawny.- fuknęłam w jego stronę, tuż przed zjazdem.

Kilka razy jeszcze zjechałyśmy i rozległ się dźwięk z megafonu, że nasz czas dobiegł końca i musimy juz iść do szatni. Zmęczone, spocone i obolałe ruszyłyśmy w stronę przebieralni.
- O Boże! Nigdy więcej.- stęknęłam, łapiąc się za kręgosłup.
- Ten MC to nie był najlepszy pomysł.- odezwała się Ria, a ja się skrzywiłam, bo również go odczułam.

Zdruzgotane ruszyłyśmy w stronę tramwaju, który zawiezie nas do mojego domu. Po 20 minutach byłyśmy już pod moim blokiem. Wlazłyśmy do klatki i powlokłyśmy się do drzwi.

W domu była już moja mama, która czekała na nas z obiadem. Przywitałyśmy się z nią i na siłę wcisnęłyśmy w siebie posiłek. Nie chciałam jak robić przykrości, bo dopiero co wróciła z pracy i na pewno była zmęczona.

Poszłyśmy do mojego pokoju i walnełyśmy się na łóżko. Leżałyśmy tak długą chwilę i pewnie leżałybyśmy jeszcze dłużej, ale moja mama weszła z wiadomością.
- Melie słuchaj, dzwonił Troy i zaproponował nam wczasy w domku w górach. Zgodziłam się i wyjeżdżamy w niedzielę rano, a wracamy we wtorek późnym wieczorem. Poproś dziewczynki, niech Ci się pomogą spakować.- mówiąc to wyszła z pokoju. Troy to mój trener, a za razem ojciec Louisa, czyli innymi słowy, na wczasy wybieram się z synusiem od siedmiu boleści.
- Kurdeee! Nie chce mi się jechać na ten pieprzony wyjazd. Jeszcze na dodatek z tym ciołem.- zirytowana wstałam z łóżka i podeszłam do szafy, na której leżała walizka. Dziewczyny bez słowa wstały i zaczęły pomagać mi wybierać ubrania.
- Oh i niech mi ktoś jeszcze powie, że tam będzie basen kuźwa.- wstałam z podłogi i poszłam do mamy zapytać się co mam zabrać.

Okazało się, że jedziemy do całkiem nie biednego pensjonatu w górach. Jest tam kryty basen oraz jacuzzi, katering, stołówka i piękne sypialnie z łazienkami w pokojach oczywiście. Nie daleko od ośrodka, jest też stok razem z wyciągiem, więc będę mogła pojeździć na nartach. Chociaż tyle dobrego.

Zdruzgotana wróciłam do pokoju, bo basen oznaczał, że będę musiała paradować w kostiumie kompielowym przed Louisem. A że okresu jeszcze nie dostałam, to jeszcze bardziej mi to nie podchodziło.

Skończyłyśmy się pakować o jakiejś 23, bo zawsze po kilka razy musiałyśmy przemyśleć co ze sobą zabiorę. Wykompałyśmy się po kolei i wygodnie ułożyłwyśmy w koudrach. Dziewczyny spały na materacach. Co prawda moje łóżko jest na tyle duże, że pomieściłoby dwie osoby, ale one wybrały materac, więc kłócić się nie będę.

Plotkowałyśmy jeszcze do jakiejś 2, kiedy telefon wydał z sobie dźwięk przychodzącej wiadomości.
- Jezu, kto cię nęka o 2 w nocy?- zapytała Ria, bo Susan już lekko usypiała.
- A jak myślisz?- zapytałam dość retorycznie, bo odpowiedź była tylko jadna.

Zadufany w sobie kretyn:
Słyszałaś, że jedziemy razem w góry? 😏

Ja:
Nie... słyszałam, że jadę na najbardziej bezsensowne 3 dni mojego życia 🤷🏽‍♀️

Zadufany w sobie kretyn:
Oh, jesteś strasznie kapryśna 😡, a tak właściwie to czemu nie śpisz? Rozumiem, że babskie pogaduchy i te sprawy, ale bez przesady.

Ja:
Mogę zapytać Cię o to samo...

Zadufany w sobie kretyn:
Odpowiedź jest prosta: Nie śpię, bo cały czas wyobrażam sobie Ciebie w bikini.

Ja:
Nie masz szans Tomlinson. Się lepiej módl, żebym okresu nie dostała, bo wtedy nawet nie będę mogła skorzystać z relakacyjnego jacuzzi😥

Zadufany w sobie kretyn:
🙏🏽

Na tą wiadomość tylko przewróciłam oczami, bo przysięgam, że miałam go dość. Wyłączyłam telefon i obruciałam się na drugi bok. Przez chwilę myślałam nad wszystkim, aż w końcu wymyśliłam, że może Louis umie jeździć na snowboardzie i gdyby umiał to w sumie mógłby mnie nauczyć. Po wywnioskowanej przeze mnie myśli, zamknęłam oczy i poszłam spać.

I didn't know I could talk like that 🙊 || L.TOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz