18

55 4 0
                                    

Ohh no niech mnie ktoś zabije. Zaraz rozwalę ten budzik. Wstałam zaspana i poszłam do łazienki. Jak zwykle wysikałam się, umyłam zęby, wyprostowałam włosy i się ubrałam.

Nie jem śniadań za często, więc i tym razem wypiłam tylko herbatę. Ubrałam się ciepło i wyszłam z domu. Już nie mogę się doczekać, aż zrobię sobie prawo jazdy. Nienawidzę się tłuc tramwajem. Zwłaszcza kiedy na zewnątrz jest chlapa tak, jak w grudniu.

Tym razem w szkole byłam pierwsza, więc poszłam do łazienki umyć ręce. Kiedy weszłam, trochę się zdziwiłam, bo w łazience było niemałe zbiorowisko dziewczyn. Popatrzyły się na mnie, a ja nie zainteresowałam się tym szczególnie, tylko włączyłam kran i umyłam ręce. Wyszłam stamtąd, jak najszybciej i poszłam pod salę, w której miałam mieć lekcje. Na ławce pod salą siedziały już dziewczyny i czekały na mnie.
- Hejcia. - przywitałam się z nimi.
- Siemaneczko.- powiedziały.
- Wiecie, co może być tak ważne, że prawie cała klasa zebrała się w łazience i papla?- zapytałam dziewczyn dosyć wyśmiewczym tonem, bo ja rozumiem, że łazienka to najlepsze miejsce na takie pogaduchy, ale serio? Tam było z 10 dziewczyn. Zaśmiały się.
- To pewnie pierwszaki. No wiesz, próbują być fajni.- powiedziała Susan, a ja zachichotałam. Zadzwonił dzwonek na lekcje, więc weszłyśmy do sali i zajęłyśmy miejsca.

Nudziło mi się okropnie. Dlaczego pierwsza lekcja zawsze musi się tak dłużyć? Prawie tam zasypiałam, ale mój telefon nagle zawibrował. Wzdrugnęłam się i rozejrzałam po sali. Na szczęście nikt nie usłyszał. Włączyłam telefon i nie zdążyłam zobaczyć co wcześniej przyszło, bo znowu zawibrował, ale tym razem na przychodzące połączenie. Na wyświetlaczu ukazała mi się moja ukochana, czujecie ten sarkazm? nazwa "padalec🥕⚽️". Zignorowałam to, bo nie będę odbierać od niego podczas lekcji, tylko dlatego, że nie ma co robić. Odłożyłam telefon na biurko, ale zaraz znowu telefon zadzwonił. Znowu to zignorowałam. Zadzwonił jeszcze raz, ale tym razem nauczycielka usłyszała.
- Amelie, na litość boską! Wyjdź z sali i odbierz wreszcie ten telefon.- wskazała ręką na drzwi.
- Dobrze. Przepraszam.- przeprosiłam i wybiegłam z sali.
- Tomlinson, czy Ty nie wiesz, że ja jestem w szkole teraz?- zapytałam oschle.
- Wiem skarbie, ale to nie mogło czekać.- Chryste, trzymajcie mnie.
- Streszczaj się, bo naprawdę moja nauczycielka nie ma wiecznej cierpliwości.
- A dałabyś radę wyjść przed szkołę?- zapytał.
- Zwariowałeś? Louis ja serio muszę wracać na lekcje. Mów szybko co chcesz.- powiedziałam już trochę zdenerwowana, bo nie mogę wiecznie stać na korytarzu.
- Ugh. Mówiłem ci już, że jesteś strasznie uparta?
- Nie przypominam sobie, ale to wiem, a teraz mów.
- Dobra. Moja ciocia zostawia mi swoje trzyletnie dziecko do opieki, a ja nie wiem, jak mam się tym bachorem zająć.- mówił trochę... przejęty?
- No i co w związku z tym?
- Błagam powiedz, że mi pomożesz.- wyjąkał. Zaczęłam się śmiać nieopanowanym śmiechem, ale po chwili opamiętałam się, bo nadal jestem w szkole na środku korytarza.
- Amelie, to nie jest zabawne.- mówił do słuchawki.
- Jak można nie wiedzieć, jak się zajmować dzieckiem. Kiedy?- zlituje się nad tym biednym stworzeniem, mam na myśli to dziecko, nie mogę dopuścić, żeby Louis mu coś zrobił, przez przypadek, albo i nie.
- Oh dzięki ci Boże. Jutro o 12.- słyszałam w jego głosie ulgę.
- Pamiętaj, że ja mam szkołę do 14:30, więc mogę Ci pomóc dopiero od tej godziny.- powiedziałam, rozbawiona przejęciem chłopaka.
- Luzik, będę do Ciebie dzwonił po instrukcję.
- Nie dzwonił, tylko pisał, bo naprawdę nie mam zamiaru wychodzić co pięć minut na korytarz.
- Też Cię Kocham.- cmoknął do słuchawki.
- A ja Ciebie nie.- również cmoknęłam i się rozłączyłam. Wróciłam szybko do sali. Zaraz, zaraz, czy on powiedział Kocham Cię? O nie! Na sto procent nic nie znaczyło. Dlaczego ludzie sobie z tego robią żarty? Przecież to tak potężne dwa słowa. Wiadomo, że mówię tutaj o miłości w związku, a nie w przyjaźni, bo to jest chyba oczywiste, że kocham moje przyjaciółki nad życie. Zresztą nie tylko ja. Jestem ciekawa czy kiedykolwiek użyje tych słów skierowanych do mojego wybranka? Haha wątpię.

Lekcje lekcjami, czyli w cholerę się ciągną. Pocieszeniem jest to, że za tydzień są święta, więc jeszcze muszę przeżyć 5 dni i wolność.

W końcu koniec zajęć. Jeszcze tylko trening. Wzięłam torbę z szawki i razem z dziewczynami obrałyśmy kurs: Hala. Tam właśnie odbywają się moje treningi. Dojechałyśmy na miejsce. One poszły na trybuny, a ja do szatni się przebrać. Wyszła ubrana i poszłam na salę. Przybiłam piątkę z trenerem, a Rii i Susan pomachałam. Nigdzie nie widziałam Louisa. Miał być, ale szczerze to nie przeszkadza mi jego brak.

Zaczęłyśmy rozgrzewkę i w tym momencie drzwi trzasnęły, a zza nich wyłonił się zadyszany brunet. Wszystkie dziewczyny, no prawie wszystkie, bo oprócz mnie, jak na zawołanie zaczęły 'ślinić' się na jego widok. Obrzydlistwo. Podszedł do mnie i szepnął mi do ucha:
- Przepraszam za spóźnienie.- i mrugnął.
- Wiesz, że nie musisz przepraszać i próbować się popisać przed tamtymi dziewczynami, no nie? Sama twoja obecność sprawia, że zapewne są mokre.- przewróciłam oczami, ale taka była prawda. Niestety.
- Tyle, że mi zależy tylko na jednej.- obrócił się i poszedł w kierunku Susan i Rii. Widziałam, jak połowa boiska zabija mnie wzrokiem, a te dwie na trybunach ruszają znacząco brwiami i ledwo powstrzymują śmiech. Postukałam się palcem w czoło i kontynuowałam rozgrzewkę.

Podczas gry widziałam, jak Louis gada z dziewczynami. Jednak ani na chwilę nie spuszczał ze mnie wzroku. Trochę to krępujące. Widać było, że złapali nie najgorszy kontakt, a raczej się dogadają. No po prostu cudownie.

Po skończonym treningu poszłam od razu do szatni, bo jedyne o czym marzyłam, to położyć się w łóżku. Przed wyjściem czekała na mnie cała trójka.
- Idziemy?- skierowałam pytanie bardziej do dziewczyn, bo miałyśmy iść na przystanek.
- Mogę was odwieźć.- zaproponował Louis. Chciałam zaprzeczyć, ale Ria mnie wyprzedziła.
- Nie dzięki. My sobie poradzimy. Odwieź Mel, masz po drodze.- zabiłam ją wzrokiem, a ona uśmiechnęła się słodko.
- To narazie kochanie.- powiedziała Susan i wzięła Rię pod ręką.
- Cześć.- wysyczałam i spojrzałam na Louisa.
- Kochanie?- zapytał rozbawiony.
- Tak. Jestem lesbijką, wiesz?- wzruszyłam ramionami i szybko zaczęłam iść do samochodu, żeby nie mógł zobaczyć, że zaraz wybuchnę ze śmiechu.
- Żartujesz, prawda?- zapytał serio przerażony.
- A wyglądam, jakbym żartowała?- zapytałam z kamiennym wyrazem twarzy, ale już ledwo mogłam wytrzymać, więc moja twarz zaczęła się wykrzywiać.
- Szczerze? Tak.- ryknęliśmy śmiechem, w sumie nie wiem czemu, ale smialiamy się dobre parę minut.
- A w czym ci lesbijka przeszkadza?- zapytałam kiedy wsiedliśmy do samochodu.
- W niczym, tylko się wystraszyłem, że nie będę miał żadnych szans.- zaśmiał się lekko. Bo niby teraz jakieś masz, powiedziałam to w myślach, bo serio, aktualnie nikt nie ma u mnie szans.

Pożegnałam się z Louisem, gdy wysadził mnie pod moim blokiem. Weszłam do mieszkania. Zjadłam kolację, umyłam się, dzisiaj nawet nie miałam ochoty oglądać. Po prostu od razu poszłam spać.

I didn't know I could talk like that 🙊 || L.TOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz