25

43 3 0
                                    

Jutro wigilia, więc w domu nikt nie siedzi spokojnie. Co chwila biegam to do piekarnika, to na balkon, to do piwnicy. Tego właśnie nienawidzę. Pośpiech i tylko pośpiech.

Zazwyczaj ten dzień spędzamy u dziadków, więc tym razem nie mogło być inaczej. Jutro z samego rana jedziemy do nich. Szczerze mówiąc chociaż raz chciałabym móc zostać w domu, a nie tylko jeździć w kółko, ale rozmawanie w tej kwiesti z moją mamą, to jak rzucać grochem o ścianę. Jak już coś powie, to tak będzie i kropka. Jak będę dorosła, też zapewne będę do nich jeździła, no cóż. Trudno się mówi. A tym czasem ciasto trzeba wyjąć, bo się zaraz spali.

Od 8 jest na nogach, gdyż moja rodzicielka postanowiła nie próżnować i napiec i nagotować tyle tych rzeczy, że zaraz się sami we własnym domu nie pomieścimy. Zastanawiam się po co. W sensie babcia i dziadek też coś chyba upiekli, więc my tego do wakacji nie zjemy...

Aktualnie jest 13, więc to idealny czas na to żeby ubrać choinkę.
- Amelie! Idź do sklepu po światełka, bo te już się chyba nie nadają.- krzyknął tata kiedy próbował rozplątać te obecne.
- Muszę? To, że nie da się ich rozplątać, nie znaczy, że nie działają.- założyłam ręce pod piersi i stanęła przed ojcem.
- Wiem dziecko, nie jestem głupi. Już próbowałem je podpiąć do kontaktu i świeci jakieś pięć, więc bardzo Cię proszę idź po nowe.
- Okej, okej. Zaraz będę z powrotem.- wywróciłam oczami i poszłam ubrać kurtkę i buty.

Wyglądałam dość śmiesznie, bo miałam dresy, wysokie skarpetki, zimowe, ocieplane buty i zimową, puchową kurtkę. Walić to, narazie nie mam się dla kogo stroić, więc idę.

Sklep mam zaraz za domem, więc blisko. Muszę kupić tylko światełka. Uhh jakby zamówić nie można było.

No trudno, kurde zimno, a niech to, kałuża, a może by tak ubrać tę sukienkę? Ciekawa jestem czy babcia upiekła sernik, oby bez rodzynek!
Mój myślotok przerwał ból głowy. Popatrzyłam w górę i zobaczyłam jakiegoś chłopaka, nie znałam go, ale całkiem przystojny.
- Przepraszam.- powiedziałam i chciałam go wyminąć, ale mnie zatrzymał.
- Spoko, też sorki, nie zauważyłem Cię.- uśmiechnął się. Doobra, trochę niezręcznie. Uśmiechnęłam się lekko i obróciłam się w stronę, w którą miałam iść. Jezus co za niekomfortowa sytuacja, a na dodatek pewnie jestem czerwona jak burak. Ehh.

Wybrałam dwa rodzaje lampek. Kolorowe i zwykłe, białe.
- No! Co tak długo?- zapytał tata, kiedy weszłam do domu.
- Wiesz, tak się złożyło, że jutro jest wigilia, a to wiąże się z tym, że nie tylko nam się światełka psują i bombki tłuczą.- powiedziałam z sarakzmem. Tata zaśmiał się cicho i wziął ode mnie lampki.

Koniec końców udało się ubrać choinkę. Oczywiście nie obyło się bez kłótni między nami i to gdzie co ma wisieć, lub czy w ogóle ma.

- Amelie, idź mi dziecko po masło do sklepu.- zawołała mama z kuchni. No ja Cię kurde kręcę, jest 20, a ona mi karze po masło iść.
- Serio? Nie mogłaś wcześniej powiedzieć? Teraz jest ciemno i się boję.- zaczęłam wymyślać, bo chodzenie po ciemku w zimie nie należy do moich ulubionych rzeczy.
- Wcześniej jeszcze było i nie zmyślaj mi tutaj, że się boisz bo ostatnio sama z domu wyszłaś.
- Uhh no okej, okej.- przewróciłam oczami i poszłam ubrać kurtkę.

Wyszłam z domu do sklepu, a raczej sklepiku, bo serio on jest wielkości mojego pokoju. Wyglądałam jak menel, bo w rozciągniętym dresie, wysokich skarpetkach, za dużej bluzie i puchowej kurtce jak księżniczka wyglądać nie będę. Ale o tej porze nikogo nie będzie, więc co mi tam.

Pięć minut później znalazłam się pod wejściem do sklepu. Otworzyłam drzwi i nosz kurna...

 Otworzyłam drzwi i nosz kurna

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Serio? Akurat tych dwóch, których znam musiało tu być? Nie mogli kurde jacyś obcy przyjść? O Boże jakiego ja mam pecha

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


...Serio? Akurat tych dwóch, których znam musiało tu być? Nie mogli kurde jacyś obcy przyjść? O Boże jakiego ja mam pecha...
- Hej chłopaki.- powiedziałam trochę nieśmiało, bo po pierwsze: teraz było mi trochę nie swojo być w takim stroju, a po drugie: widziałam się z nimi tylko dwa razy i nawet jakoś specjalnie nie gadaliśmy, więc tak jakoś dziwnie jest bez reszty.
- Hej Amelie!- Harry wyszczerzył się do mnie, co muszę przyznać, podniosło mnie trochę na duchu.
- No witam, witam.- Horan również się uśmiechnął.
- Czemu przychodzisz o takiej godzinie do sklepu? - zapytał.
- Mogę was spytać o to samo.- powiedziałam i uśmiechnęłam się słodko.
- Przypominam, że my mamy po 19 lat, a Ty 16.- Niall wyszczerzył się, najwyraźniej bardzo dumny z mojej skwaszonej miny.
- Po masło.- żuciłam krótko i wzięłam je z półki.
- Po piwo.- Hazza tak samo odpowiedział.
- Ło, jest jakaś okazja?- zapytałam, bo piwa to się chyba tak o nie pije.
- Nie specjalnie.- rzucił Niall i po chwili dodał.
- Daj zapłacę za Ciebie.
- Oh błagam stać mnie na masło.- prychnęłam, po czym podałam kasjerce produkt.
- Ale ty jesteś uparta.- blondyn pokręcił głową z rozbawieniem. Uśmiechnęłam się na te słowa, bo właściwe to często je słyszę. Po zapłaceniu, pożegnałam się z chłopakami, mówiąc, że muszę szybko wracać, bo mama się zdenerwuje. Chcieli mnie odprowadzić, co w sumie było miłe z ich strony, ale nie znam ich aż tak dobrze. W sensie lubię ich i to bardzo i może przesadzam, ale nie mam parcia do pokazywania wszystkim na prawo i lewo gdzie mieszkam.

Po wróceniu do domu nie było jakiś szczególnych rewelacji. Dałam mamie masło i poszłam się kąpać. Tak jak na wieczorną rutynę przystało, włączyłam serial, a później poszłam spać.

I didn't know I could talk like that 🙊 || L.TOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz