8

72 5 0
                                    

-Amelie! Amelie wstawaj już!- moja mama próbowała wreszcie wydobyć mnie z łóżka.
- Boże! Pali się czy co?- zapytałam zaspana.
- Wstawaj. Za niecałą godzinę musimy wyjeżdzać.
- Jezu Chryste. Która godzina?- pytam cały czas leżąc przykryta kołdrą.
-6.45, wstań wreszcie!- mama mówiąc to opuściła mój pokój, a ja sturlałam się na podłogę.

Sobota minęła bez żadnych specjalności. Cały dzień leżałam i oglądałam.

Poszłam, a raczej powlokłam się, do łazienki. Przez to, że kolejne 4 godziny spędzę w samochodzie, to ubrałam sportowe leginsy, bluzkę w paski i rozpinaną bluzę.

W kuchni czekało na mnie śniadanie, ale ja tylko napiłam się herbaty, bo chciało mi się żygać. Zabrałam z pokoju walizkę i plecak podręczny, w którym był tablet, słuchawki i kosmetyczka. Wzięłam jeszcze mój ulubiony koc, bo miałam zamiar jeszcze spać.

Zapakowaliśmy bagażnik i wsiedliśmy do auta. Usadowiłam się wygodnie, a włosy spięłam w luźnego koka na czubku głowy. Opatuliłam się kocem i położyłam głowę na szybie. Próbowałam zasnąć, ale za chiny nie mogłam. W końcu wyciągnęłam z plecaka kosmetyczkę, a z niej pęsetę i lusterko. Najzwyczajniej w świecie zaczęłam sobie regulować brwi. Chwilę po tym dostałam wiadomość.

Zadufany w sobie kretyn:
Fajne masz zajęcie😅

Zdziwiłam się na teść wiadomości, ale odruchowo spojrzałam przez okno, a tam, na sąsiednim pasie, jechało auto mojego trenera, a z tylnego siedzenia, przez szybę, Louis patrzył i śmiał się ze mnie. Pokazałam mu język i wróciłam do wcześniej wykonywanej czynności.

Jechaliśmy już jakieś 1,5h, więc wyciągnęłam słuchawki i włączyłam muzykę. Po chwili jednak zrezygnowałam, bo trochę zrobiło mi się niedobrze.
- Przez ten wyjazd przegapie trening mamo, a za niedługo są zawody. Muszę trenować.- skierowałam wypowiedź w stronę mojej rodzicielki.
- Przypominam, że to twój trener zaproponował ten wyjazd, więc zapewne uważa, że jesteście na tyle gotowe, że jeden przepuszczony trening wam nie zaszkodzi.

Po kolejnej pół godzinie nasze samochody zjechały na parking.
- Wychodzimy rozprostować nogi. Idźcie skorzystać z toalety, bo później się już nie zatrzymuje.- oznajmił mój ojciec, więc tak zrobiłam. Ubrałam buty, które wcześniej ściągnęłam i wyszłam z auta. Miałam na sobie tylko koszulkę i bluzę, więc szybko pobiegłem do toalet.

Po skorzystaniu wyszłam z kabiny i umyłam ręce. Wychodząc z łazienki o mało co nie dostałam zawału, bo tuż przy wejściu stał Louis z dwoma kubkami herbaty.
- Jezu weź, nie strasz.- powiedziałam łapiąc się za serce i ciężko dysząc.
- Masz herbatę.- podał mi kubek, a ja podziękowałam. Skierowaliśmy się w stronę samochodów, ale nasi rodzice dziwnie się nam przyglądali.
- Czemu się tak na nas gapią?- szepnęłam do Louisa.
- Nie mam pojęcia, ale trzeba to wykorzystać.- na te słowa objął mnie za ramię i przyciągnął bliżej siebie. Zdzieliłam go za to, a on zaczął masować się w obolały obojczyk. Nasi rodzice wybuchnęli śmiechem, a ja bez słowa odeszłam od bruneta i usiadłam na moim miejscu. Wszyscy inni powtórzyli tę czynność i ruszyliśmy w dalszą drogę.

Po 2 godzinach dotarliśmy na miejsce. Wzięliśmy nasz bagaże i poszliśmy do recepcji. Pani za ladą dała nam klucze i poszliśmy do naszych pokoi. Ja dostałam do ręki jeden klucz, moi rodzice drugi, a trener z żoną trzeci. Byłam dość zdezorientowana, ale moje wątpliwości rozwiał Troy.
- Młodzież ma osobny pokój. Oniemiałam, bo to znaczyło, że w pokoju będę z moim bratem i z Louisem. Zmarnowana ruszyłam w stronę pokoju.
- Daj.- powiedział do mnie Louis zabierając moją walizkę.
- Poradzę sobie. Pomóż Nicolasowi.- odpowiedziałam, odbierając walizkę brunetowi.
- Oh błagam, poradzi sobie, to silny chłopak.- powiedział Louis, czochrając mojego brata po głowie.
- A ja silna dziewczyna, o czym zdążyłeś się już przekonać. A teraz pomóż mu z tą walizką.- obruciałam się na pięcie i poszłam do naszego pokoju.

Zajęłam łużko pod oknem, najdalej od wejścia. Pokój był dość duży i miał piękny widok na góry. W pomieszczeniu znajdowały się oczywiście trzy łóżka, byłam wdzięczna, że nie ma małżeńskiego, bo wszyscy wiedzą jak by się to skończyło, łazienka szafy i jakieś szafeczki nocne i stół.

 W pomieszczeniu znajdowały się oczywiście trzy łóżka, byłam wdzięczna, że nie ma małżeńskiego, bo wszyscy wiedzą jak by się to skończyło, łazienka szafy i jakieś szafeczki nocne i stół

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nicolas niestety zajął miejsce od ściany, czyli Louis zaanektował miejsce na środku. Nie rozpakowywałam się, bo na trzy dni nie było sensu. Wyciągnęłam ręcznik i kosmetyczkę i poszłam odstawić je do łazienki. Chłopaki powtórzyli czynność i wrócili do pokoju.

Dochodziła 12, a do naszych drzwi ktoś zapukał. Była mama Louisa, Johannah.
- O 14-tej jest obiad, możecie się teraz rozejrzeć trochę po ośrodku, bo potem jedziemy zobaczyć stok.- powiedziała i wyszła z pokoju.
- Ok, to ja idę pooglądać. Idzie ktoś ze mną? - zapytałam wstając z łóżka.
- Ja!- krzyknął Louis z łazienki po czym z niej wyszedł.
- Nicolas idziesz z nami?- zapytał mojego brata, którego najwyraźniej polubił i to z wzajemnością.
- Nope, ja idę do rodziców na chwilę.
- Spoko, masz tu klucze jakbyś chciał wejść, tylko zamknij drzwi jak będziesz wychodził.- powiedziałam dając mu klucze. Wyszłam z pokoju i razem z Louisem poszliśmy wzdłuż korytarza.
- Ej, właściwe to ile Ty masz lat?- zapytałam tak w sumie z beczki.
- W święta stuknie 19.- spojrzał na mnie, a ja zmrurzyłam oczy.
- W święta?- zapytałam.
- Tak, 24.12.
- Yhym ciekawe, robisz jakąś imprezę?
- Myślę nad tym, ale raczej tak. Czuj się zaproszona.- poruszył znacząco brwiami.
- Nawet gdybyś mnie nie zaprosił i tak bym pewnie przyszła. - wzruszyłam ramionami i poszliśmy dalej w głąb ośrodka.

Chodziliśmy tak i chodziliśmy, aż w końcu doszliśmy do baseny. Weszliśmy przez szklane drzwi, a mi zabrakło tchu w piersiach. Basen był ogromny z cudownym widokiem na góry. Obok baseny znajdowało się równie duże jacuzzi i sauna. Wyglądało to pięknie. Zaczęłam wyobrażać sobie, jak to musi pięknie wyglądać, kiedy jest już ciemno.
- Idę tu dzisiaj wieczorem. Ten basen to jedno wielkie cudo.- powiedziałam zachwycona i podeszłam bliżej do basenu.
- Idę z Tobą!- oznajmił Louis równie podekscytowany.
- N-Nie musisz. Wiesz o tym co nie?- zapytałam z lekką nadzieją, że chłopak się rozmyśli, bo szczerze nie uśmiechało mi się chodzenie przed nim w stroju. To praktycznie tak jak w samej bieliźnie. Wzdrugnęłam się.
- Oh, moja droga jak zauważyłaś to nie było pytanie. Idę z Tobą.- uśmiechnął się złośliwie i podszedł bliżej mnie. Przewróciłam oczami, ale też się uśmiechnęłam.
- Umiesz pływać?- zapytał po chwili brunet.
- Oczywiście, że umiem pływać.- prychnęłam. Nagle poczułam jak moje ciało się unosi. Louis chwycił mnie w stylu panny młodej i podbiegł do basenu.
- Nie!!! Jezu błagam tylko nie to.- krzyknęłam i złapałam się go kurczowo za szyję.
- Matko, proszę! Jezus zrobię wszystko, tylko mnie tu teraz nie wrzucaj.- darłam się na niego, a ten śmiał się, cały czas stojąc nad brzegiem basenu.
- Wszystko?- zapytał znacząco, patrząc się w moje oczy.
- No dobra, prawie wszystko, tylko mni...- nie było dane mi dokończyć, bo drzwi od basenu otworzyły się, a zza nich wyłonił się Troy. Louis, na dźwięk otwierających się drzwi, odwrócił się cały czas trzymając mnie na rękach. Szybko majtnęłam nogą i już stałam na ziemi. Trener patrzył na nas dość ciekawym spojrzeniem, ale po chwili się rozpromienił. Już chciał cos powiedzieć, ale mu przeszkodziłam.
- Nic. Nie. Mów.- wycedziałam wkurzona pokazując gest milczenia i szybko go wyminęłam.

I didn't know I could talk like that 🙊 || L.TOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz