"Siedziałam na kanapie podczas ,gdy Syriusz ubierał buta balansując na jednej nodze. Uśmiechał się do mnie łobuzersko wiążąc za długie sznurówki podniszczonych trepów po czym podszedł biorąc moją twarz w dłonie. Patrzył po prostu chwilę zanim pocałował mnie czule głaszcząc ręką policzek.
-Kocham cię-powiedział.
-Mam się martwić?-spytała odkładając gazetę na bok.
-Nie ,po prostu chcę żebyś wiedziała-poinformował mnie muskając jeszcze raz moje wargi.
-Nie wyszło ci bo zawsze ,gdy to mówisz masz idiotyczne myśli-odparłam ,ale on tylko roześmiał się mierzwiąc mi włosy ,delikatnie szczypiąc policzki po czym całując w czoło"
Czułam się jakby dopiero co je powiedział ,a jego usta jeszcze nie oderwały się od mojej skóry. Zadławiłam się suchym szlochem upadając na zimny asfalt i czując jak nadmiar magii rozchodzi się po okolicy. Ukryłam twarz w dłoniach patrząc na zgliszcza domu przyjaciół ,nie mogąc uwierzyć że przecież niedawno się tu wprowadzili ,że brali tu ślub i niedawno świętowaliśmy drugie urodziny Harry'ego.
-Wszystko w porządku proszę pani?-spytał jeden z funkcjonariuszy-Proszę wstać ,przeziębi się pani-wyciągnął w moim kierunku rękę.
Miałam krzyczeć ,płakać i najchętniej spytać czy wyglądam jakby było. Ale po prostu siedziałam patrząc na jego bezinteresowność oraz spokój malujący się na twarzy. Duszący mnie szloch przeszedł w stan ,w którym nie byłam w stanie wydać z siebie niczego prócz niewystarczających mi oddechów.
-Dziękuję za pomoc,ale ja się nią zajmę -czyiś głos odprawił go miłym ,nie znoszącym sprzeciwu tonem-Moja droga ,powinnaś wstać ,takie zachowanie nie przystoi przedstawicielce Rosyjskiego Ministerstwa Magii-oznajmił podając mi rękę ,ale nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
Miałam ochotę ją opluć.Byłam pewna że ,gdybym teraz jej dotknęła w najlepszym wypadku złamałabym ją. Dlatego po prostu wbijałam w niego wzrok ryjąc paznokciami asfalt.
-Tyle dla ciebie zrobiłam...-wyszeptałam-Przychyliłam ku tobie całe Ministerstwo...A ty miałeś ich tylko ochronić-mój głos załamał się od nadmiaru emocji.
Moim ciałem wstrząsnął dreszcz i ziemia przyjęła kolejne wyładowanie magii. Patrzyłam na niego wyglądając już chyba tak żałośnie że nawet on spojrzał na mnie. Jego spojrzenie wyrażało ból oraz przegraną ,ale co on do cholery o tym wie?
Co on do cholery może wiedzieć o tym jak to jest patrzeć po raz drugi na zgliszcza oraz ciała osób ,które się kochało? Jak może wiedzieć jaki armagedon ma się w głowie ,gdy dowiaduje się że narzeczony został aresztowany pod zarzutem zabicia dwunastu nie magów,Peter'a i zdradzenia kryjówki Potter'ów? Co on do cholery w ogóle wiedział?
Nie wiem czy targała mną teraz mocniej nienawiść czy złość na tego człowieka ,ale gdyby nie cichy świst za mną pewne doszło by do kolejnego mordu. Chwilę później na moje ramiona rzuciła się Narcyza siadając ze mną na zimnym asfalcie i przyciągając mnie do siebie. Zaraz za nią dołączył do nas Lucjusz kładąc dłoń na głowie płaczącej żony.
-Tobie Albusie już dziękujemy ,zajmę się moją żoną oraz panną Crane-oznajmił Lucjusz lodowatym tonem-Twoja obecność jest tu więc zbędna.
-W takim razie żegnam panno Crane-oznajmił gorzko dyrektor patrząc na mnie z żalem-Miło było cię znać ,ah i wiedz że Harry Potter przeżył...-rzucił na odchodne zanim zniknął.
Dopiero teraz poczułam jak cała złość oraz energia ze mnie ulatuje. Poddałam się ciepłemu kojącemu uściskowi Narcyzy pozwalając żeby mnie ściskała ,ale nie mogąc zmusić się do płaczu ,ani krzyku. Czułam się jak w dzień gdy jedyne nad czym panowałam było szatańską pożogą rozbijającą się o kamienne ściany sali. Teraz nie czułam żebym panowała nawet nad sobą.
Zostałam kompletnie sama. Ja ,Potterowie ,Syriusz ,rodzice i Aleksander. Nie, Syriusz żyje ,Syriusz nie zabił Peter'a i mugoli ,Syriusz nie zabił Potterów...Nie mógł.
-Powinniśmy już iść-mruknął Lucjusz obserwujący zgliszcza domu-Przepraszam.
Pomógł podnieść się Cyzie ,a zaraz później poczułam na sobie jego płaszcz ,który musiał złapać w biegu bo cały czas trzymał go w rękach. Złapał mnie za ramiona dla pewności że nagle nie postanowię upaść. Podziękowałam cicho.
-Muszę wrócić do domu-wyszeptałam.
-Nie dasz rady w takim stanie ,to za długa odległość...-blondynka ścisnęła moje dłonie dopiero teraz zauważając ich tragiczny stan-Aleksand...?
-To nic takiego-przytuliłam dłonie do piersi cofając się o krok ,ale napotykałam za sobą pierś Malfoy'a -Drobne skaleczenie-ścisnęłam palce czując że tylko ten ledwo dostrzegalny ból trzyma mnie zmysłach.
-Przenocujesz dzisiaj w Malfoy Manor ,to nie podlega dyskusji-blondyn delikatnie ścisnął moje ramiona w zamyśle pewnie w pocieszającym geście-Rano napiszę do Ministerstwa w sprawie twojej chwilowej ...Niedyspozycji.
Nie zauważyłam nawet kiedy teleportowaliśmy się na żwirową drogę dworu ,ani kiedy mężczyzna wprowadził nas do holu. Jak przez mgłę pamiętam zdziwienie oraz pytanie Narcyzy dlaczego jej mały synek nie śpi. Chłopiec stał na schodach rozcierając piąstką zaspane oczka. Zszedł pokonując dystans między nami i ciągnąc mnie za nogawkę spodni.
-Ciociu co się stało?-spytał patrząc po nas i nie rozumiejąc nic.
Dopiero teraz poczułam na policzkach łzy. Uklękłam przed nim pod bacznym spojrzeniem jego rodziców i ostrożnie żeby go nie wystraszyć ,głaszcząc jego twarz wierzchem dłoni.
-Umarł ktoś bardzo dla mnie ważny ,kochanie-wyjaśniłam uśmiechając się przez łzy-I teraz trochę boli ciocię serduszko ,wiesz ?
Draco wspiął się na palce obejmując mnie za szyję ,a ja rozsypałam się kompletnie przytulając go do piersi. Lucjusz przytrzymał Narcyzę ,która chciała już do nas podejść. Wyszeptał jej coś na ucho uspokajając i odsyłając gdzieś na piętro. Ostatni raz obdarzył nas spojrzeniem po czym pogłaskał mnie po włosach odchodząc w ślad za żoną i pozwalając mi się w spokoju wypłakać.
Podziwiałam ich za to jak bardzo zaufali mi w tym momencie powierzając mi opiekę na synem. Podziwiałam odwagę tego małego chłopca ,który zasnął mi na kolanach nie zostawiając mnie nawet na chwilę.Podziwiałam siebie że przeżyłam to po raz drugi.
~KONIEC~
CZYTASZ
We are young // Sirius Black
FanfictionJeżeli idziemy na dno, to idziemy razem Powiedzą, że mogłaś coś zrobić, Powiedzą, że ja byłem sprytny Jeżeli idziemy na dno, to idziemy razem Wymigamy się ze wszystkiego Pokażmy im, że jesteśmy lepsi -The Chainsmokers Paris