.26.

3.2K 195 15
                                    

   Podniosłam głowę słysząc ciche pukanie ,a chwilę później szczęk zamka.Uśmiechnęłam się nieznacznie do Remusa zaciskając dłonie na udach.

-Hej-odwzajemnił uśmiech-Wszyscy na ciebie czekają.Znaczy się chłopcy ,bo reszta...Wiesz o co mi chodzi.

-Ah ,tak...Zasiedziałam się.Przepraszam-potrząsnęłam głową-Pojawię się ,spokojnie.

-Wszystko w porządku?-spytał podchodząc i siadając na niezaśmieconym skrawku łóżka.

-Tak ,po prostu...-zamarłam w poszukiwaniu wymówki-Nie wiem w co się ubrać.

   Zgarnęłam niedbale papiery zalegające mi na łóżku podnosząc się i kierując do biurka.Rzuciłam je na mebel po czym włożyłam z powrotem do szkatułki z pomocą różdżki ,która swoją drogą też mnie męczyła.Lupin w tym czasie wodził za mną oczami puki nie otworzyłam szafy.

-Możesz być dobrym przyjacielem i mnie wyręczyć-oznajmiłam zobojętniała.

   Jeszcze rok temu nikt nie przejmował się tym żeby z okazji schlania się ubierać "cywilne" ubrania.Dzięki mundurkom zanikały różnice statusu ,wszyscy czuli się swobodni i równi.Zresztą było to zbędne patrząc na to ile mieliśmy czasu.

   Kolejna drobna różnica przez ,którą czułam się nieco wycofana z tego świata.Nie zachowywałam się tak jak trzeba,nie ubierałam się jak wszyscy i różniłam się na tylu płaszczyznach na ilu się dało.

   Z moich ust uciekło ciche westchnięcie.Miałam momenty zwątpienia w ,których chciałam się ukryć za skutymi lodem murami Koldovstoretz i po prostu wtulić w ramiona brata. 

   Zamiast tego poczułam za plecami obecność  Remusa.

-Daj spokój ,zaraz mi przejdzie ,ot trochę zatęskniłam za krajem-mruknęłam po raz pierwszy tak dotkliwie odczuwając fakt że nawet nie mogę swobodnie mówić-Więc co ubrać?-odwróciłam się w jego stronę.

***

   Omijałam kolejnych ludzi szukając kurewskiego solenizanta ,który przepadł jak kamień w wodzie.Bębniłam naładowanymi nieco niestabilną magią palcami o pudełeczko z prezentem.

   Był to zegarek z białego złota o czarnej  tarczy i konstelacji Wielkiego Psa wysadzanej jeden Merlin wie czym.Żeby nie był tak pospolity potrafił tworzyć iluzję nieba w pomieszczeniu.Efekt ciężkiej pracy oraz faktu  że pewien sztukmistrz ze Szwajcarii bardzo lubił moich rodziców.

   Nie macie pojęcia jakie było moje zdziwienie kiedy pierwszy raz dowiedziałam się że mój ojciec był przez kogoś lubiany.

   Kiedy tłok w środku pokoju wspólnego nieco się przerzedził dostrzegłam Blacka ,który stał akurat w centralnym środku pokoju z krawatem zawiązanym dookoła głowy.I może wszystko było by na miejscu ,gdyby nie jakaś brunetka uwieszona mu na ramieniu.

   Nie.

   Wszystko było na miejscu.W zasadzie nie mam pojęcia dlaczego po prostu do niego nie podeszłam i nie złożyłam życzeń.Po prostu dostałam przemożnej chęci przewietrzenia się.

   Dlatego postanowiłam opuścić pokój  zahaczając po drodze o pokój Huncwotów żeby zostawić aksamitne pudełeczko na parapecie okna.Nagle poczułam się nie na miejscu nie tyle co w tym kraju i szkole.Co w tym towarzystwie ,pokoju ,a nawet w sypialni ,w której spędzałam większość wolnego czasu.

   Westchnęłam ciężko wkładając do ust świeżo zajebanego komuś papierosa.

-Użyczyć ognia?-spytał ten sam brunet co ostatnio.

-Byłabym wdzięczna-wymusiłam uśmiech.

   Odchyliłam nieco głowę żeby wypuścić dym pod wysoki sufit.

-Byłbym zaszczycony-parsknął podpalając mi papierosa-Nie powinnaś bawić się z przyjaciółmi?-skinął w górę schodów na obraz Grubej Damy.

-Mam wrażenie że świetnie radzą sobie beze mnie-zaśmiałam się rezygnując z palenia i depcząc ledwie zaczętego papierosa-A ty ? Dlaczego wiecznie chodzisz sam?

-Bo wszyscy przyzwoici ludzie mają już przyjaciół-zarechotał-Czasami mam po prostu dosyć rozmawiania tylko o tym jaki sposób palenie uszkadza mi płuca czy w jaki sposób  i ile będzie odbudowywać się moja wątroba ,jeśli teraz przestanę pić-poczułam jakby zabrakło mi powietrza-Nie umieją się bawić ,ani żyć chwilą.

-A ty chciałbyś w tej chwili się bawić?-spytałam lekko odurzona uciskiem w piersi.

-Tak-przyznał zagryzając wargę.

   Stanęłam na palcach napierając na jego wargi i splatając dłonie na jego karku żeby pociągnąć go nieco w dół.Zaskoczony chłopak pochylił się jedną ręką mnie obejmując ,a z drugą uważając żeby mnie nie oparzyć.

-Ale...-zaciął się na chwilę odsuwając.

-Tylko zabawa-potwierdziłam.

*****

Huh ,wyjdzie z tego kolejny mini maraton jak dostanę jeszcze parę komentarzy <3

We are young // Sirius BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz