Pranie mózgu

22 3 0
                                    

Jak dobrze jest być znowu w pracy. Tyle obowiązków, roboty, rządzenia....Po prostu żyć nie umierać. Matt jest w przedszkolu, a David jest z opiekunką. Wczoraj wieczorem pojawiła się elfica Nanny, która zaoferowała pomóc przy dzieciach. To była taty robota, czuję to. Ale musiała zadać mi z tysiąc pytań związanych z wampirami, walkami, niebezpiecznymi kochankami... Odpowiedziałam na wszystko szczerze i negatywnie. Nigdy nie będę wampirem i nigdy się nim nie stanę, nie będę walczyć z wampirami i nigdy, przenigdy nie wrócę do Czarnoksiężnika. Teraz jestem skupiona na wychowaniu chłopców, pracy i poznania mężczyzny mojego życia.

Weszłam zadowolona do hotelu, gdzie Julia, nowa recepcjonistka stała przy recepcji i segregowała papiery.

 - Wszystko w porządku? - spytałam zaciekawiona.

 - Tak, wszystko dobrze. Listonosz przyniósł nam dużo poczty. Widzę rachunki i listy do ciebie - powiedziała dając mi je.

 - Dziękuję. Jakby coś się działo, to będę w biurze. - poinformowałam ją - Aha, i jakby przyjechały siostry Halliwell, to możesz je do mnie wpuścić.

 - Dobrze, szefowo - powiedziała do mnie z uśmiechem.

Odwzajemniłam gest i poszłam do swojego biura. Otworzyłam drzwi i weszłam. Nic się nie zmieniło, tylko było strasznie duszno. Otworzyłam okno, uruchomiłam komputer i zaczęłam zabawę. Gregory zapiął wszystko na ostatni guzik, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Uruchomiłam parę plików i zaczęłam uzupełniać rubryki. Zajęłam się też pocztą, która akurat była do księgowych, które przyjdą za godzinę. Reszta poczty była do mnie. Napisał Gregory, jego syn. Jego list akurat wyrzuciłam do kosza na śmieci. Ostatni list był od Jasona. A to ci niespodzianka. Jednak słuchał mnie na tej kawie. Było bardzo fajnie na tym spotkaniu, tylko szkoda, że krótko. Musiał się spakować i wyjechać do Nowego Jorku, gdzie ma swoją główną siedzibę i z niej rządzi.

Po godzinie 12 postanowiłam zrobić sobie przerwę. Wzięłam portfel i chciałam wyjść z biura, ale powstrzymała mnie strzała Ducha Ciemności. Odwróciłam się szybko do okna, ale nikogo nie zobaczyłam. Podeszłam do niego i zaczęłam się rozglądać, ale tylko wiatr ruszał liśćmi.

 - Kim ty do cholery jesteś? - szepnęłam w przestrzeń.

Usłyszałam pukanie do drzwi. Zamknęłam okno i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Czarodziejki. Wpuściłam je bez słowa.

 - Julia, gdyby ktoś chciał się ze mną spotkać, to powiedz mu, żeby chwilkę poczekał, bo mam alarm rodzinny - poprosiłam ją zza uchylonych drzwi.

 - Dobrze - odpowiedziała, kiedy jeden klient poszedł do swojego tymczasowego zamieszkania.

Zamknęłam drzwi na klucz i odwróciłam się do nich. Siedziały coś zaniepokojone przy biurku i Phoebe  miętosiła jakąś kartkę w rękach. Podeszłam do nich i usiadłam za biurkiem.

 - Co się dzieje? - spytałam poważnie - Wyglądacie, jakby ktoś miał was zabić.

 - Bo tak jest. Był u nas demon Kameleon, który śledził nas tydzień - powiedziała Phoebe podając mi kartkę, na której był narysowany fotel - Nim był przez tydzień. 

 - Byliśmy u ciebie i nic podejrzanego nie znaleźliśmy. Niania usypiała teraz Davida. Jest grzeczny - dodała Paige.

 - Rozumiem. Musicie uważać, bo Źródło może wykorzystać wiedzę, którą zdobył przeciwko wam. Albo opanuje tego demona albo zaatakuje w najmniej odpowiednim momencie. Musicie być ostrożniejsze niż wcześniej - powiedziałam poważnie - Musicie poćwiczyć walkę wręcz, pisanie zaklęć i robienie eliksirów......

Venica CrownWhere stories live. Discover now